Wydarzenia z ostatnich stron Superman/Batman. Wrogowie publiczni #01 stanowią niejako wstęp do drugiego tomu serii Jepha Loeba, o podtytule Superman/Batman #8-13. Gdy niewielkie kawałki meteoru spadają na Ziemię, Liga Sprawiedliwości decyduje się odnaleźć jak największą ich liczbę oraz przeprowadzić badania. Na jeden bardzo specyficzny element trafia Batman na dnie oceanu. Nie jest to zwykły odłamek, lecz statek, na którym wyryto komunikat. Mroczny Rycerz jednak wie, że jest to język rodem z Kryptona. Tymczasem zdezorientowana jasnowłosa nastolatka biega nago po mieście, nie znając języka i nie wiedząc, co się wokół niej dzieje. Najlepszy detektyw na świecie szybko ją namierza i sprowadza do swojej jaskini. Tam dziewczyna przedstawia się jako Kara Zor-El, kuzynka Kal-Ela. Tym samym okazuje się, że Superman nie jest jedyną osobą, która ocalała po śmierci Kryptona. Ale czy na pewno? Batman ma co do tego spore wątpliwości, zaś armia wrogów już czeka na to, by wykorzystać moce nowej przybyszki. Kontynuowany jest tu wciąż pomysł prowadzenia narracji z dwóch perspektyw. Na każdej planszy możemy więc zobaczyć punkt widzenia zarówno Supermana, jak i Batmana. Jest to znakomity pomysł, umiejętnie zgłębiający ukazywane wydarzenia, a Loeb stara się wykorzystywać go na wiele sposobów. Przede wszystkim scenarzysta posługuje się paralelami, analogiami, które w ciekawy sposób przedstawią podobieństwa bądź różnice między bohaterami. Bardzo często spoglądamy na to samo wydarzenie z dwóch zupełnie różnych perspektyw. Czasem wydają się one wciśnięte na siłę, a Loeb mistrzem subtelności najwyraźniej nie jest, tym bardziej jeśli mowa o śmierci, rodzinie i innych egzystencjalnych kwestiach, zwykle jednak działa to znakomicie.
Źródło: Egmont
Zresztą przez cały komiks przesada miesza się z wyjątkowo trafionymi pomysłami. Tak jak w poprzednim tomie, także i w tym historia jest większa niż życie, choć na szczęście liczba superbohaterów ogranicza się do najpotężniejszej Trójcy. Ci zaś stawiają czoła armii skopiowanych Doomsdayów i muszą zmierzyć się z samym Darkseidem, którego chęć na Karę Zor-El jest tyleż wytłumaczona, co zgubiona w chaosie jej zaginięcia. Zresztą od niektórych rozwiązań potrafi uśmiech wyszczerzyć się w prześmiewczym grymasie. Czegoż tu nie ma! Bohaterowie przekraczają granicę kosmosu, dostęp do broni Darkseida jest zaszyfrowany ludzkim kodem (UR7XLL009, jakby ktoś był ciekawy) i znalazło się nawet miejsce dla Superdoga, choć na szczęście jego obecność umiejętnie jest komentowana przez bohaterów. Wśród tych wydarzeń otrzymujemy wyjątkowo pomysłową postać Batmana, zaskakujące zwroty akcji i napięcie, które trzyma nas do ostatnich kadrów. Najmocniejszą jednak stroną są zdecydowanie rysunki, zmarłego już niestety, Michaela Turnera. Artysta posługiwał się bardzo wyraźną, grubą kreską, daleko pociągniętą. Wygląda to tak, jakby w gotowym albumie znalazły się pokolorowanie szkice. Robi to świetne wrażenie – jest swobodnie, dynamicznie, spontanicznie. Turnerowi szczególnie wychodzą oczy, przede wszystkim kobiece, które są bardzo grubo zakreślone, ale i oddają najwięcej z mimiki głównych bohaterów. Zresztą artyście najładniej wychodzą żeńskie postacie, z ciosanymi wręcz kosmykami włosów i wyraźnie zakreślonymi figurami (szczególnie Supergirl w kostiumie), więc jest na co popatrzeć. Niestety Turner popadał czasem w przesadę, rysując przedziwne i komiczne kadry podczas treningu Supergirl u Amazonek. Dosłownie każda pozycja z mieczem służy raczej ukazaniu wdzięków bohaterek niż ich umiejętności. O tym wszystkim łatwo jednak zapomnieć, gdyż co kilka stron możemy zobaczyć widowiskowe stronicowe kadry, które robią ogromne wrażenie. Turner wyjątkowo uchwycił zgraję superbohaterów – wyglądają potężnie, groźnie i zarazem sympatycznie, a Batman z toporem w dłoniach albo w zbroi dopełnia obrazek.
Źródło: Egmont
Oczywiście mnóstwo innych wątków, jak śmierć Jasona Todda czy samego Supermana, jest w zeszycie wspomnianych, lecz nie powinno to przeszkadzać czytelnikom niezaznajomionym z innymi historiami o tych superbohaterach. Ten kilkuzeszytowy tom w ciekawy sposób wprowadza postać Supergirl, choć nie jest w żaden sposób przełomowy czy wyjątkowy. Także samej dynamiki między tytułowymi bohaterami nie ma zbyt dużo, jednak konflikt o Supergirl i rysunki Turnera zdecydowanie robią swoje. Fani z pewnością powinni po ten tom sięgnąć. Reszta ewentualnie z ciekawości.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj