Nim zobaczymy, jak Batman i Superman nawzajem będą się okładać pięściami na dużym ekranie, wpierw możemy zapoznać się z historią ich współpracy. Superman/Batman. Wrogowie publiczni #01 jest zaledwie wstępem do znacznie dłuższej serii o tym tytule, jednak już tutaj stawką jest cały świat, a największym wrogiem - nie kto inny, jak Lex Luthor. W kierunku Ziemi zmierza wielki meteor, który może zniszczyć całą planetę. Nie jest to jednak zwykły meteor, z którym poradzić mógłby sobie Bruce Willis i Ben Affleck (intertekstualne nawiązanie zamierzone). To część planety Krypton. Lex Luthor, prezydent Stanów Zjednoczonych, oskarża Supermana o narażenie naszej cywilizacji na wyginięcie i rozkazuje służącej pod nim grupie superbohaterów pojmanie Człowieka ze Stali. Ten jednak sprzymierza się z Batmanem i dwójka ta staje nie tylko przed zadaniem pokonania starych przyjaciół, ale także obalenia Lexa Luthora oraz uratowania planety przed nieuchronną zagładą.
Źródło: Egmont
Tom wypełniony jest świetnymi pomysłami. Pierwsze 20 stron to zabawna i fascynująca lektura, rozpoczynająca się od podwójnego prologu. Wpierw poprzez krótką historyjkę Kiedy Clark poznał Bruce’a jesteśmy świadkami pierwszego ich spotkania, gdy ci byli jeszcze dziećmi, natomiast w drugiej części przenosimy się jeszcze wcześniej, by z ich punktu widzenia zobaczyć najbardziej traumatyczne chwile w ich życiu. Analogiczne rysunki i naprzemiennie prowadzona narracja budują bardzo solidny szkielet pod czekającą nas historię. Chwała za taki wstęp, bo bez niego fabuła rozlazłaby się w szwach. Historia szybko zamienia się w jatkę, i to we wszelakich konfiguracjach. Zmiany stron, akcje dywersyjne, zamiany tożsamości, przenoszenie w czasie, walka dwóch Supermanów - to wszystko tu jest! Gdyby nie solidna warstwa narracyjna dwójki superbohaterów, która przewija się przez cały tom, komiks natychmiast straciłby na swojej dynamice. W każdym pojedynku Superman i Batman dostają równo panele, by pokazać, jak zgraną są ekipą. Przy okazji potrafią przerzucać się żartami i nawet wymieniać się wrogami, którzy akurat stanęli na ich drodze ku ratowaniu świata. Nie obywa się bez konfliktów między nimi, jednak z reguły jest to łatwa, niezbyt ambitna historia, w której czuć pewnego rodzaju old school. Najpełniejsze odzwierciedlenie styl ten odnajduje w końcowej części, gdy widzimy konstrukcję mającą pokonać zbliżający się meteor. Nie będę zdradzać, co to jest, choć z pewnością niejeden czytelnik się uśmiechnie - albo z zażenowania, albo z pomysłowości twórców. Rysunki Eda McGuinnessa są bardzo plastyczne, przyjemne, mało chaotyczne. Na pierwszym miejscu są tu bohaterowie, szczególnie ich mimika, reszta ma drugorzędne znaczenie. Tła są mało szczegółowe, praktycznie nie istnieją. Nie można się do nich przyczepić, nie stanowią jednak najsilniejszej strony tego komiksu. W tej kwestii na pewno wygrywa poczucie humoru Loeba, szczególnie jeśli chodzi o żarty z Power Girl i napięcie między tytułowymi bohaterami.
Źródło: Egmont
Na szczęście Wrogowie publiczni są także obietnicą kolejnych, być może bardziej interesujących historii. Skoro rozpoczęliśmy od tak wielkiego i epickiego wydarzenia, które zrzeszyło na stronach jednego tomu ogromną liczbę ważnych superbohaterów DC, to może w następnym numerze zobaczymy coś mniej wybuchowego, a bardziej eksponującego samych bohaterów. W tym właśnie tkwi najmocniejsza strona Superman/Batman - w zestawieniu tej dwójki, która przecież teoretycznie nie ma ze sobą nic wspólnego.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj