Niezależnie od tego, jaki rodzaj lęku przed przyszłością pojawia się w większości science fiction - ograniczone zasoby, bezduszna technologia, rosnący w siłę "robotyczni" władcy - tym, co leży u podstaw, jest zazwyczaj nasza własna przestarzałość. Film Łabędzi śpiew śledzi losy Camerona Turnera (Mahershala Ali), śmiertelnie chorego mężczyzny, który postanawia się sklonować, by oszczędzić swojej ciężarnej żonie Poppy (Naomie Harris) i ich synowi Coreyowi (Dax Rey) traumy związanej z jego utratą. Historia stawia głównego bohatera przed egzystencjalnym i etycznym dylematem. Subtelne zabiegi reżysera pozwalają widzom płynnie wejść w tę rzeczywistość. Nie przytłaczają zmysłów, nie odwracają uwagi od głównego tematu filmu. 

Łabędzi śpiew - zwiastun

Produkcja tonalnie i estetycznie przypomina Ex Machinę Alexa Garlanda. Przykładem na to jest wybór palety wizualnej, zestawienie technologicznego zaawansowania w otoczeniu malowniczych krajobrazów, a także dość głębokie dylematy etyczne i egzystencjalne. Mahershala Ali - dwukrotny zdobywca Oscara - pierwszy raz dostał główną rolę w filmie fabularnym. Produkcja okazuje się niezłym początkiem nowego etapu w karierze aktora. Kreacja Aliego jest odpowiednim przykładem tego, jak czarujący i silny może być jego urok. Sedno jego charakteru tkwi w podwójnej roli; jest powściągliwy w tym, co robi, a drobny manieryzm, który przedstawia, uwydatnia wewnętrzną walkę toczącą się w głowie jego postaci. Naomi Harris i Awkwafina są postaciami drugoplanowymi, które potęgują rosnący niepokój bohatera związany z jego decyzją. Obie aktorki dobrze sobie radzą w swoich rolach, ale to właśnie Harris zwraca uwagę na istotne kwestie i doskonale portretuje Poppy (żonę). Widzimy ją głównie poprzez wspomnienia Camerona. Jest pokazywana w najbardziej emocjonalnych momentach (czy to poprzez spotkanie z nim w pociągu, czy też jej zmagania ze śmiercią brata). Aktorka pasuje do wdzięku swojego męża. Oboje się wzajemnie uzupełniają. Stworzenie zwycięskiej opowieści miłosnej byłoby prawie niemożliwe, gdyby nie występy głównych bohaterów, którzy mają nieskazitelną chemię. Harris jest dynamiczna i wielowymiarowa, a  występ Aliego jest pełen patosu. Aktor zręcznie pokonuje zakręty i niuanse swojej podwójnej roli z wprawą, wyrafinowaniem i otwartą wrażliwością, w której widzimy dwa wyraźnie zdefiniowane portrety jednej duszy. Tymczasem Glenn Close wciela się w postać dr Scott, która życzliwie pomaga w potrzebie. W jej postaci kryje się pewna złośliwość. To wielowarstwowa bohaterka, którą można odebrać na różne sposoby.
fot. Apple TV
Cleary i Nathan Nugent (montażysta) ustanawiają energię, efektywność i oszczędność czasu poprzez wprowadzanie ciętych scen, które wskazują na ból związany z miłością i stratą wpływającą na losy filmowej pary. Podczas gdy zastąpienie siebie dla dobra żony może wydawać się obłudne i samolubne ze strony bohatera, twórca daje jasno do zrozumienia, że oszczędza to nie tylko ciężaru żałoby, ale także ciężaru utrzymania klona w tajemnicy. Reżyser nie popada w przesadną ckliwość, co jest ogromną zaletą. Surrealistyczny motyw "poza ciałem" jest delikatnie wpleciony w strukturę filmu i świata przedstawionego. Połączenie naturalnego oświetlenia oraz znakomitej, przyziemnej scenografii Annie Beauchamp sprawia, że niedaleka przyszłość wygląda jak znajoma rzeczywistość. Estetyka obu światów - przytulnego domu rodziny Turnerów i surowego, nowoczesnego instytutu Arra - różni się znacznie pod względem lokalizacji i stylistyki, ale jest taka sama w swoim wyczuwalnym poczuciu łagodnego spokoju i bezpieczeństwa. Palety kolorów są w pewien sposób zsynchronizowane i odzwierciedlają więź tworzącą się między Cameronem a jego duplikatem. Projekt kostiumów Cynthii Ann Summers również pomaga rozróżnić ich wkrótce rozszczepione życia. Camerona ubrano w głębokie, bogate barwy, a Jacka w jaśniejsze odcienie. Kontrast jest uderzający, ale ma sens. Z jednej strony mamy kogoś, komu życie ucieka między palcami. Naprzeciwko widzimy światełko w tunelu, które wzmacnia przesłanie -  za jakiś czas mnie tu zabraknie i nie będzie mi dane doświadczyć wielu rzeczy. Lecz póki tu jestem, nie pozwolę wam odczuć pustki, którą musiałem przeżywać w swoich ostatnich momentach. I to jest dla mnie najważniejsze.  Scenariusz jest precyzyjny i konsekwentnie napisany do pewnego momentu, ponieważ poruszamy się w trudnej rzeczywistości Camerona i nie zawsze za nią nadążamy. Jedyną wadą filmu jest to, że długi czas trwania rozciąga sens scenariusza, jak tylko się da. Łabędzi śpiew przedstawia bardzo prosty temat relacji międzyludzkich, przyszłości jednego człowieka i dokonanego przez niego wyboru. Przez cały czas zmagamy się z konsekwencjami wyboru bohatera, a dzięki procesowi klonowania - widzom przedstawiane są bardzo sentymentalne wspomnienia, które mają wywołać głęboki smutek z powodu okoliczności, w jakich się znalazł. W końcu druga szansa na życie jest możliwa tylko dla jednego z bohaterów. 

Łabędzi śpiew - zdjęcia

fot. Apple TV
+4 więcej
Co dziwne, to właśnie zespół z tajemniczego Domu Arra, który tworzy klona Cameron, jest najbardziej niedoceniony w całej przedstawionej historii. Wokół "operacji" unosi się atmosfera napięcia i niepewności, a nawet lekkiej niezgody wśród trzyosobowej grupy. Jednak twórcy nic tak naprawdę nie robią w tym temacie. Mamy pewien mrok, który nigdy nie jest w pełni wykorzystany, zwłaszcza w przypadku dr Eve Scott, która podejmuje decyzje dotyczące życia Camerona. Sposób, w jaki Cleary i zespół zajmujący się efektami wizualnymi wykorzystują futurystyczną technologię, taką jak zaawansowane urządzenia komunikacyjne i robotyka, dodaje aspektom budowanego świata charakteru, nie odwracając uwagi od opowiadanej historii. Na najwyższe noty zasługuje również stonowana, dopracowana oprawa dźwiękowa. Symfoniczna muzyka Jaya Wadleya odzwierciedla udręczoną, skruszoną psychikę głównej postaci i jest jednym z atutów produkcji. Delikatne odgłosy kropel deszczu w lesie lub też ciepły strumień energii płynący z szczęśliwego domu wyraźnie podkreślają kontemplacyjną podróż Camerona, którą warto odbyć.
fot. Apple TV
Łabędzi śpiew to godny dramat sci-fi. Choć miejscami może wydawać się przesadzony i zbyt sentymentalny, to jest jednak wciągający. Fabuła przedstawia skomplikowaną ideę, a dzięki silnej, pierwszoplanowej roli wszystkie wady schodzą na dalszy plan. Ali Mahershala jest naprawdę wyjątkowy, gdy poddaje się eksperymentowi. Ta rola jest wyzwaniem: wymaga umiejętności i aktora, który potrafi wyrazić emocje za pomocą samego spojrzenia. Wzruszający, prosty w przekazie film, który warto sprawdzić. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj