Motyw wojny między dobrem a złem czy niebem a piekłem dość często pojawia się w popkulturze; równie popularne jest wykorzystywanie do swych rozgrywek przez te siły ludzi w charakterze pionków. Nie inaczej jest w komiksie Petera J. Tomasiego pt. The Light Brigade. Tu w rolę czarnych charakterów wcielają się grigori, a w zasadzie ostatni z nich: upadły anioł, który przeciwstawia się boskiej woli. Wspomagany przez nefilim, czyli efekt krzyżówki aniołów z ludźmi, pragnie zdobyć relikwie i moce, które umożliwią rewanż za dawne krzywdy. Przeciwstawić się tej sile mogą jedynie ludzie obdarzeni przez niebiosa nadnaturalnymi mocami. Większość albumu pokazuje kolejne brutalne starcia pomiędzy tymi dwoma grupami. Od samej osi fabularnej, która nie odbiega znacząco od wykorzystywanych już wcześniej rozwiązań, znacznie bardziej interesująca jest scenograficzna otoczka. Co prawda połączenie nazistów podczas II wojny światowej z mrocznymi, nadprzyrodzonymi siłami także nie jest przesadnie oryginalne, ale w obranej przez twórców konwencji całkiem nieźle się sprawdza. W tym przypadku nie mamy do czynienia (przynajmniej bezpośrednio) z napędzaniem III Rzeszy przez demoniczne siły, a jedynie grupkę wykorzystującą okoliczności do realizacji własnych celów.
Źródło: Mucha Comics
Całkiem nieźle wypada też druga, "dobra" strona konfliktu. W rozgrywkę wyższych sił zostaje wplątany oddział amerykańskiej piechoty walczący gdzieś na belgijskim froncie w 1944 roku. Tomasi starał się pokrótce nakreślić charakterystyki jego wielu członków, mamy więc między innymi twardziela, chłopaka żyjącego komiksami (jest kilka niezłych nawiązań z przymrużeniem oka) oraz oczywiście sceptyka, który odrzuca wiarę w Boga w związku z licznymi tragicznymi wydarzeniami z życia. Nietrudno się domyślić, że właśnie jego los i dylematy stanowią oś, wokół której zbudowana jest fabuła Świetlistej brygady. Zestawienie negacji wiary z namacalnymi dowodami jej istnienia zostało rozegrane zgrabnie, chociaż nie należy przy tym spodziewać się bardziej rozbudowanej problematyki - ten komiks to przede wszystkim rozrywka daleka od moralizatorstwa. Co nie znaczy, że wartości takie jak braterstwo, poświęcenie czy odwaga nie odgrywają w Świetlistej brygadzie ważnej roli. Do treści dobrze dopasowana została strona graficzna, za którą odpowiada Peter Snejbjerg. Kadry są zróżnicowane, wykorzystują różne palety barw dostosowane do wydarzeń. Sam układ plansz również się zmienia. Pewne zastrzeżenia może budzić rysowanie postaci: nieco zbyt schematyczne, a jednocześnie miejscami nierealistyczne (i nie chodzi o istoty nadprzyrodzone), popadające delikatnie w karykaturę. Niemniej zabieg ten stosowany jest konsekwentnie i można się do niego przyzwyczaić. Być może taki styl podyktowany był dużą ilością przemocy i krwi, która pojawia się w albumie. Dzięki temu plansze nie wydają się aż tak drastyczne. W scenariuszu nadrzędną rolę pełni finał i droga do niego, przez co niektóre sceny i wątki potraktowane są umownie. Ich konsekwencje fabularne należy brać za dobrą monetę, a nie doszukiwać się związków przyczynowo-skutkowych. Świetlista brygada z jednej strony jest dość przewidywalna fabularnie i bazuje na znanych wątkach, ale z drugiej oferuje sporo niezłej rozrywki i smaczków kryjących się tak w fabule i dialogach, jak i rysunkach. Dobra rzecz na odprężenie, ale i z odrobiną refleksji.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj