Co może powstać z połączenia filmów wojennych, formatu słynnego cyklu Parszywa dwunastka, motywów biblijnych – wykorzystanie wizerunku aniołów, fantastyki, grozy, czystej akcji, a także odrobiny wisielczego humoru? Odpowiedzi na to pytanie udzielą amerykański scenarzysta Peter J. Tomasi oraz duński rysownik Peter Snejbjerg w klimatycznym komiksie Świetlista brygada. Przygotujcie się na batalię z prawdziwego zdarzenia.
Grudzień 1944 roku. Belgijski las skąpany w śniegu i mrozie. Druga wojna światowa wkracza w decydującą fazę. Mały oddział amerykańskich żołnierzy poluje na nazistów. Niestety siły wroga momentami przeważają ekipę śmiałków. Szybko okazuje się, że to nie jedyne zagrożenie czyhające na dzielnych strzelców, do akcji bowiem wkraczają przeklęci, dysponujący wielką mocą, bezwzględni naziści. Wrogowie są praktycznie nieśmiertelni – lawina strzałów nie jest w stanie powstrzymać hordy okrutników dowodzonych przez bezdusznego generała Grigoria. Celem sługów szatana jest zdobycie boskiego miecza, a następnie bezpardonowe zaatakowanie bram niebiańskich. Amerykanie zostają obdarzeni przez umierającego anioła Sariela boską mocą – stają się żołnierzami światłości, gotowymi stawić czoła szatańskim nazistom.
Zwartą drużynę stanowi zespół szalonych indywidualistów. Znajdziemy wśród nich: urodzonego lidera, człowieka o jasnym kodeksie moralnym, Chrisa Stavrosa; walecznego Marcusa Hala; enigmatycznego Marka; wielbiciela komiksów o tematyce superbohaterskiej, rozbrajającego Simona. Mocnym punktem recenzowanego dzieła jest właśnie kreacja dziarskiej ekipy. Chris przeżywa śmierć żony w wypadku samochodowym. Z czasem okazuje się, że jeden z członków Świetlistej Brygady skrywa pewien sekret. Jego życie bezpośrednio związane jest z losem Jezusa, a wspomniany żołnierz uczestniczył w egzekucji Syna Bożego. Scenarzysta oryginalnie przedstawił historię aniołów, wyzutą z emocji postać Grigoriego, a także spore nagromadzenie makabry, śmierci i brutalności.
W niniejszym woluminie świetnie prezentują się ilustracje Duńczyka. Peter Snejbjerg ciekawie przedstawił aliantów – każdy z nich wyróżnia się jakąś cechą charakterystyczną. Równie udanie wyglądają świetliste anioły, zimowa sceneria oraz zgodne z epoką stroje, samochody i uzbrojenie. Efektownie wypadają częste starcia wrogich sił, hektolitry rozlanej krwi, mocno pokiereszowane ciała. W kolorystyce dominują następujące barwy: czerwona, niebieska, czarna i zgniła zieleń.
The Light Brigade to udany miszmasz aniołów i wojny. Klasyczna, postmodernistyczna jazda bez trzymanki z wyrazistymi postaciami, właściwą dramaturgią i soczystymi dialogami. Obawiam się jednak, że w lawinie październikowych nowości komiksowych rzeczony album może umknąć uwadze czytelników - całkiem niesłusznie, bo to przyjemne, czysto rozrywkowe czytadło.