Święto ognia to nowy film Kingi Dębskiej oparty na książce pod tym samym tytułem. Czy lubiana reżyserka znów zrobiła coś, co zauroczy widzów?
Święto ognia to taki typowy film tej reżyserki. I nie napisałem tego w negatywnym kontekście! Po prostu
Kinga Dębska ma określony styl i sprawnie łączy komedię z historią obyczajową. Widzowie to lubią. Tutaj jest podobnie – pomimo faktu, że
pierwowzór literacki nie jest klasyfikowany jako komedia. Mamy więc sporo niewymuszonego humoru, a także uroku, ciepła i dobrych emocji. To sprawia, że seans upływa w przyjemnej atmosferze i wywołuje pozytywne uczucia. To produkcja niewymuszona i szczerze zabawna.
Narratorką opowieści jest osoba z dziecięcym porażeniem mózgowym. Dzięki temu możemy spojrzeć na pewne sprawy z innej perspektywy i – jak to u Kingi Dębskiej bywa – troszkę się wzruszyć. Nie ma w tym ani nic depresyjnego, ani szczególnie smutnego. Historia pokazuje, że osoby z niepełnosprawnością, pomimo braku możliwości normalnej komunikacji, myślą i czują dokładnie tak jak ludzie zdrowi. To zostaje na długo z widzem dzięki świetnej roli nieznanej Pauliny Pytel, która fantastycznie oddaje wszelkie szczegóły zachowania Nastki. Wiarygodność w takiej kreacji jest ważna i na pewno bardzo trudna do osiągnięcia. Młoda aktorka sprawia, że emocjonalnie możemy się w to zaangażować.
Obok tego jest wątek związany z tytułem filmu i siostrą Nastki –baletnicą. Pojawia się w nim jednak wiele stereotypów gatunkowych, m.in. kontuzja dziewczyny i zażywanie leków przeciwbólowych, by dalej tańczyć. Przez to, że wątek oparto na ogranych motywach, nie jest on w stanie porwać i zaangażować. Niczym nie zaskakuje ani nie niesie takiego ładunku emocjonalnego. Trzeba jednak zaznaczyć, że
Joanna Drabik dobrze radzi sobie w tej roli. To prawdziwa baletnica, więc w scenach tańca jest szalenie ekspresyjna. Dzięki temu taniec przekazuje więcej emocji niż sceny dialogowe, tak bardzo utopione w filmowych kliszach.
W tym filmie może Wam się spodobać aktorstwo.
Tomasz Sapryk i
Karolina Gruszka mają dobre sceny. Jednak ekran kradnie
Kinga Preis w roli sąsiadki bohaterów, która nawiązuje z nimi bliskie relacje. Zabawna, przebojowa, czuła i szalenie pozytywna! To taki niesamowity wulkan energii, który staje się najmocniejszym punktem produkcji. Czuć, że reżyserka dała aktorce sporo przestrzeni i możliwości, a artystka to wykorzystuje i błyszczy na ekranie. Jej postaci nie da się nie pokochać.
Film ma jednak duży problem. To kolejna polska produkcja, która demonizuje raka w sposób okrutny i mało rozsądny. Zamiast edukować i pokazywać, że można walczyć z chorobą i wyjść z niej, ukazano nowotwór jako coś nieuleczalnego i ostatecznego. Kino powinno uczyć, że z chorobami można walczyć. Ten przestarzały motyw staje się wytrychem fabularnym. To jest wyraźna skaza na tym filmie i zwyczajnie niepotrzebny wątek, który i tak pojawia się tylko na chwilę. Niewiele z niego wynika. Rak wydaje się taką emocjonalną manipulacją, która nie sprawdza się na ekranie.
Jestem pewien, że Ś
więto ognia spodoba się wielu widzom. Kinga Dębska umie perfekcyjnie łączyć komedię z obyczajową opowieścią o czymś naprawdę ważnym. Jednak w filmie tym jest też dużo nierówności. Drzemał w tym większy potencjał.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h