W nowych odcinkach serialu Syn marnotrawny Malcolm i spółka podejmują się kolejnych dwóch spraw, zabójstwa w zakładzie, w którym przebywa Martin Whitly oraz seryjnego mordercy zwanego Rzeźnikiem Debiutantek. Pierwsza z tych zagadek daje ciekawy wgląd w sytuację Chirurga w zamknięciu, wszelkie zależności i relacje, jakim podlega psychopata. Samo śledztwo nie jest za bardzo skomplikowane czy oryginalne, ale stanowi rodzaj bardzo dobrze nakreślonego przyczynku dla rozwoju więzi Malcolma i Martina. Sprawa seryjnego mordercy (a raczej morderczyni) również nie należy do gatunku tych, nad którymi trzeba się wiele głowić. W pewnym momencie naszej psychopatce brakowało tylko, żeby miała na czole napisane, że to ona jest Rzeźnikiem Debiutantek. I nie pomogła w tym wypadku nawet lekka zmyłka, którą zaproponowali scenarzyści. Jednak tak naprawdę ta sprawa miała zgłębić wątek Ainsley. I muszę przyznać w końcu w tym sezonie ta bohaterka ma jakiś aspekt fabuły, na który zasługuje. Twórcy zdecydowali się na pokazanie Ainsley jako niestrudzonej dziennikarki, która tropi zbrodnie za wszelką cenę. I to dobrze zadziałało dla całej produkcji. Trochę nie za bardzo podobały mi się pewne lekkomyślne wybory bohaterki i jej tłumaczenie się z nich. Jednak koniec końców Ainlsey prezentowała się o niebo lepiej niż w poprzednich odcinkach i mam nadzieję, że ta tendencja się utrzyma, ponieważ chciałbym zobaczyć ją w kolejnych śledztwach z Malcolmem. Ten duet bardzo dobrze sprawdza się na ekranie. No i przede wszystkim twórcy subtelnie, ale naprawdę nieźle dali nam kolejne przesłanki dotyczące genu mordercy, który Ainsley w sobie nosi. Ta aura grozy budowana wokół postaci zaczyna działać.
FOX
Jak już jesteśmy przy grozie i psychopatii, to jak wspominałem wyżej, sprawa morderstwa Claremont była pretekstem do rozwoju relacji Martina i Malcolma, której dawno nie widzieliśmy. I mogę tylko napisać o tym wątku w samych superlatywach. Scenarzyści bardzo sprawnie wchodzili w tę toksyczną więź obydwu panów, aby dać ujście ich rozterkom i złości w kilku scenach. Szczególnie świetnie zagrana była ta na spotkaniu pacjentów z psychiatrą, gdy Malcolm wyrzucił z siebie cały gniew na Martina, a ten sprytnie manipulował sytuacją. Ta sekwencja udowodniła po raz kolejny, że Tom PayneMichael Sheen zostali świetnie dobrani do tych ról i potrafią spokojnie prowadzić swoje postacie, by za chwilę dać upust emocjom. I to widać w praktycznie każdej scenie tych odcinków, gdy dochodzi do interakcji Malcolma i Martina. Wątkiem, który mocno gryzie mi się z resztą fabuły, jest ten dotyczący JT. Cały czas trzymam się bowiem zdania, że scenarzyści musieli kombinować, aby znaleźć jakiś element historii, który bohater miałby dla siebie. I wymyślili chyba najgorszy z możliwych, ponieważ na początku ukryli go gdzieś w tle, przez co kłócił się on z resztą wątków, a w nowych odcinkach jeszcze pokazali, że jednak z niego rezygnują i szybko go zakończyli. Chyba zrozumieli w trakcie, że z tego elementu już nic nie będzie. Nowe odcinki Syna marnotrawnego po raz kolejny są bardzo dobre aktorsko i rozwijają w końcu w jakiś ciekawy sposób wątek Ainsley. Nie ma tutaj jakichś interesujących spraw, które rozwiązują bohaterowie, ale to nie przeszkadza w oglądaniu. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj