Syn marnotrawny: sezon 2, odcinki 4-5 - recenzja
Nowe odcinki serialu Syn marnotrawny w końcu przynoszą przełom w wątku Ainsley. Oceniam.
Nowe odcinki serialu Syn marnotrawny w końcu przynoszą przełom w wątku Ainsley. Oceniam.
W nowych odcinkach serialu Syn marnotrawny Malcolm i spółka podejmują się kolejnych dwóch spraw, zabójstwa w zakładzie, w którym przebywa Martin Whitly oraz seryjnego mordercy zwanego Rzeźnikiem Debiutantek. Pierwsza z tych zagadek daje ciekawy wgląd w sytuację Chirurga w zamknięciu, wszelkie zależności i relacje, jakim podlega psychopata. Samo śledztwo nie jest za bardzo skomplikowane czy oryginalne, ale stanowi rodzaj bardzo dobrze nakreślonego przyczynku dla rozwoju więzi Malcolma i Martina. Sprawa seryjnego mordercy (a raczej morderczyni) również nie należy do gatunku tych, nad którymi trzeba się wiele głowić. W pewnym momencie naszej psychopatce brakowało tylko, żeby miała na czole napisane, że to ona jest Rzeźnikiem Debiutantek. I nie pomogła w tym wypadku nawet lekka zmyłka, którą zaproponowali scenarzyści. Jednak tak naprawdę ta sprawa miała zgłębić wątek Ainsley.
I muszę przyznać w końcu w tym sezonie ta bohaterka ma jakiś aspekt fabuły, na który zasługuje. Twórcy zdecydowali się na pokazanie Ainsley jako niestrudzonej dziennikarki, która tropi zbrodnie za wszelką cenę. I to dobrze zadziałało dla całej produkcji. Trochę nie za bardzo podobały mi się pewne lekkomyślne wybory bohaterki i jej tłumaczenie się z nich. Jednak koniec końców Ainlsey prezentowała się o niebo lepiej niż w poprzednich odcinkach i mam nadzieję, że ta tendencja się utrzyma, ponieważ chciałbym zobaczyć ją w kolejnych śledztwach z Malcolmem. Ten duet bardzo dobrze sprawdza się na ekranie. No i przede wszystkim twórcy subtelnie, ale naprawdę nieźle dali nam kolejne przesłanki dotyczące genu mordercy, który Ainsley w sobie nosi. Ta aura grozy budowana wokół postaci zaczyna działać.
Jak już jesteśmy przy grozie i psychopatii, to jak wspominałem wyżej, sprawa morderstwa Claremont była pretekstem do rozwoju relacji Martina i Malcolma, której dawno nie widzieliśmy. I mogę tylko napisać o tym wątku w samych superlatywach. Scenarzyści bardzo sprawnie wchodzili w tę toksyczną więź obydwu panów, aby dać ujście ich rozterkom i złości w kilku scenach. Szczególnie świetnie zagrana była ta na spotkaniu pacjentów z psychiatrą, gdy Malcolm wyrzucił z siebie cały gniew na Martina, a ten sprytnie manipulował sytuacją. Ta sekwencja udowodniła po raz kolejny, że Tom Payne i Michael Sheen zostali świetnie dobrani do tych ról i potrafią spokojnie prowadzić swoje postacie, by za chwilę dać upust emocjom. I to widać w praktycznie każdej scenie tych odcinków, gdy dochodzi do interakcji Malcolma i Martina.
Wątkiem, który mocno gryzie mi się z resztą fabuły, jest ten dotyczący JT. Cały czas trzymam się bowiem zdania, że scenarzyści musieli kombinować, aby znaleźć jakiś element historii, który bohater miałby dla siebie. I wymyślili chyba najgorszy z możliwych, ponieważ na początku ukryli go gdzieś w tle, przez co kłócił się on z resztą wątków, a w nowych odcinkach jeszcze pokazali, że jednak z niego rezygnują i szybko go zakończyli. Chyba zrozumieli w trakcie, że z tego elementu już nic nie będzie. Nowe odcinki Syna marnotrawnego po raz kolejny są bardzo dobre aktorsko i rozwijają w końcu w jakiś ciekawy sposób wątek Ainsley. Nie ma tutaj jakichś interesujących spraw, które rozwiązują bohaterowie, ale to nie przeszkadza w oglądaniu.
Poznaj recenzenta
Norbert ZaskórskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat