Szczera prawda przyciąga bardziej obsadą, a nie osobą showrunnera. Mamy bowiem w głównych rolach duet wyśmienity i niespodziewany. Wesley Snipes i Kevin Hart w poważnym, dramatycznym repertuarze, który nie ma w sobie nic z komedii! Panowie znakomicie sprawdzają się na ekranie, udowadniając przede wszystkim, że trafnie dobrano ich do ról - takiej chemii nie da się sztucznie stworzyć. To działa, wierzymy w ich relację, problemy i budowane na ekranie emocje. Jest to też wyraźnie skrojone pod aktorów, ich aparycje, zdolności oraz osobowości. Doskonale to widać po Harcie, którego bohater jest fikcyjną wersją jego samego. Trudno odmówić  panom starań. Wesley Snipes prezentuje się o wiele lepiej, przypominając fanom, że to nie tylko dobry aktor kina akcji, ale człowiek mający o wiele więcej do zaproponowania. Hart stara się, ale jego rola nie została należycie wykorzystana. W kulminacji jego zachowanie staje się puste emocjonalnie, co odziera kreację z autentyczności. Nie do końca jest to wina scenariusza - aktor w najważniejszych momentach nie jest w stanie wykrzesać z siebie potrzebnych emocji. Starań mu jednak nie odmówię. Widać, że z lepszym reżyserem mógłby pokazać o wiele więcej. Na pewno jest to potrzebna zmiana wizerunku, która może przekonać widzów, którzy nie przepadają za jego komediowymi rolami. 
fot. Netflix // Adam Rose
Sama historia zaczyna się emocjonująco i ciekawie. Sytuacja przypomina kulę śniegową - tragedia napędza kolejne tragedie. Ta spirala jest fundamentem historii, a relacja braci jej sercem. Choć pierwszy odcinek potrafi zaciekawić, zaangażować i zaskoczyć w finale, to później serial rozczarowuje. Szczera prawda staje się festiwalem oczywistych zagrań i dość ogranych motywów. Z czasem każdy nowy, istotny etap historii da się przewidzieć z dużym wyprzedzeniem. To szczególnie odczuwalne jest w finale, który pozostawia nas z obojętnością. Na pewnym etapie serialu ten zwrot akcji wydawał się jedyną oczywistą drogą, a to stanowi o słabości przygotowanej historii, w której żaden z etapów nie dostarczał oczekiwanych po pierwszym odcinku wrażeń. Ta opowieść usilnie stara się przemycić na drugim planie coś mądrzejszego o życiu celebrytów, którzy osiągają niewiarygodny sukces. Jest w tym wiele prawd o wyzysku, relacjach z fanami i innych problemach generowanymi przez pieniądze. Na tym też opiera się całe sedno miniserialu wywodzące się z relacji braci. Jeden odnosi sukcesy, drugi jest jak pasożyt żerujący na bracie. Choć w wielu momentach chce dobrze, desperacja zmusza go do różnych zachowań. Widać szczytne cele i mądre przemyślenia, które nigdy nie mają czasu wybrzmieć. Twórcy nie weszli na tyle głęboko, aby stało się to istotną częścią serialu, jedynie powierzchownie ogarnęli cały temat. Niektóre wnioski brzmią górnolotnie, ale są pozbawione emocjonalnego rdzenia, by miały znaczenie dla widza. Szczera prawda to miniserial, który ogląda się dobrze i szybko. Cała historia - pomimo oczywistego rozwoju - może się podobać. Po seansie jednak zostaje niedosyt, że to wszystko miało większy potencjał, niż pokazano na ekranie. Dobrze jest zobaczyć Snipesa w naprawdę wyrazistej roli, ale aktorzy zasługują na materiał lepszy od tego przeciętniaka.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj