Szybcy i wściekli: Wyścigowi agenci są osadzeni w filmowym uniwersum i zdecydowanie luźno powiązani fabularnie. Mamy nawiązania do kinowych produkcji oraz głównego bohatera, Tony'ego Toretto, który jest kuzynem Doma. Jest to mało znaczące fabularnie, więc nie uważam, że to spoiler, ale sam Dom Toretto również pojawia się w serialu i gra go Vin Diesel. Jako że to Szybcy i wściekli, określona konwencja znana z kinowych filmów musi zostać zachowana i twórcy robią, co mogą, aby ją odtwarzać w animowanej wersji. Mamy więc dużo przegiętych scen akcji z samochodami ścigającymi się z... czołgami, z szybkim pociągiem, wielkim samolotem transportowym oraz inne pomysłowe rozwiązania, które idealnie pasują do tego, czego oczekujemy po tej serii. Nie brak nawet skoków pomiędzy wieżowcami, które pełnią rolę nawiązania do Szybkich i wściekłych 7. Pod tym względem jest to rzecz dość dynamiczna, efekciarska i satysfakcjonująca. Fabularnie sercem opowieści jest kwestia rodziny, tak jak to powinno być, a wszystko ilustruje charakterystyczny dobór piosenek. Twórcy więc odznaczyli z listy wszelkie punkty determinujące to, co w tej serii najlepsze. Serial jednak różni się w kluczowym aspekcie od swoich filmowych odpowiedników: więcej tutaj wyścigów i akcji z samochodami. To pokazuje, jak twórcy animacji starali się połączyć korzenie Szybkich i wściekłych z ich aktualną konwencją, bo choć wyścigi odgrywają kluczową rolę w fabule sezonu, są one wykorzystywane do walki ze złem na skalę globalną (póki co, bez kosmosu!). Do tego wszelkie samochody to nie tylko wyścigowe  cacka, ale pojazdy udoskonalane o różne ofensywne gadżety, niczym z filmów o Jamesie Bondzie, które idealnie pasują do wciąż rozwijającej się konwencji tej serii.  Pierwszy sezon opowiada rozbudowaną i zamkniętą historię o tym, jak Tony Toretto i jego ekipa idą w ślady Doma, zaczynając dla rządu walkę ze złem. Jest to więc rozwój motywu z ostatnich odcinków serii, gdzie Pan Nikt współpracował z bohaterami. Poszczególne etapy rozwoju mają odpowiednio rozłożone akcenty na delikatny rozwój głównego bohatera, który musi dorosnąć do bycia takim, jak jego kuzyn. To odbywa się troszkę kosztem postaci drugoplanowych, ale patrząc z perspektywy dość szerszej - dobrano tutaj sympatyczną grupę o prostych, oczywistych cechach, ale dobrze zgrywającą się w fajny kolektyw w klimacie Szybkich i wściekłych, a zarazem bardziej trafiającą do młodszego odbiorcy. To może być dla niektórych minus fabuły, ale musimy pamiętać, że jest to serial animowany, którego głównymi odbiorcami są dzieciaki, więc pewne uproszczenia, czasem głupotki i banały są tutaj obecne bardziej niż w filmowych odpowiednikach. Kwestia tego, jaką macie tolerancję na tego typu rozwiązania, które choć są, nie rażą i nie irytują przesadną infantylnością. Trochę to niweluje czasem bardzo specyficzny humor związany z Panią Nigdzie oraz jej agentami na czele z Garym oraz zabawnymi wyobrażeniami obrazującymi opowieści bohaterów utrzymanych w innym stylu wizualnym. Za produkcję odpowiada DreamWorks Animation, czyli te same studio, które stworzyło 3 nie z tej ziemi: Opowieści z Arkadii oraz Łowcy trolli: Opowieści z Arkadii. Szybcy i wściekli: Wyścigowi agenci mają podobny styl wizualny, który jest efekciarski, miły dla oka i nie razi taniością czy kiczem, jak czasem animacje mają w zwyczaju. Solidny poziom, który nie odstaje od dobrych standardów. Te 10 odcinków to dynamiczna akcja, prosta, ale solidnie dopracowana i przemyślana fabuła dotykająca kwestii walki o rodzinę. Nawet pomimo uproszczeń wynikających z konwencji, jak ktoś lubi ten świat, Szybcy i wściekli: Wyścigowi agenci mogą być przyjemnym dodatkiem. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj