Sztuką jest napisać film, w którym bohaterowie jedynie ze sobą rozmawiają i jednocześnie nie zanudzić widza ogromem patosu, brakiem polotu i świeżości, a Hawke, Delpy i Linklater zrobili to już po raz trzeci. Przed północą to kontynuacja losów Francuzki Celine i Amerykanina Jessego, których poznaliśmy w filmach "Przed wschodem słońca" i "Przed zachodem słońca".

Celine i Jessego spotykamy jako czterdziestoletnich rodziców dwóch uroczych bliźniaczek, którzy spędzają wakacje na greckiej wyspie daleko od Paryża, w którym na co dzień mieszkają. Czas mija w sielskiej atmosferze, dopóki Jesse nie musi pożegnać swojego syna z poprzedniego małżeństwa, a jego uwaga - rzucona mimochodem - że chciałby być bardziej obecny w życiu chłopca, który mieszka z matką w Chicago, staje się punktem zapalnym wielkiej kłótni z Celine.

Cichy, ale radykalny ton filmu sprawia, że rozmowy i rozmyślania o życiu i miłości, które prowadzą z głównymi bohaterami inni wczasowicze, stają się drzazgą, boleśnie wbijającą w świadomość widzów. Oprawa Przed północą jest skromna, elegancka i prosta; pozwala całkowicie skupić się na słowach, które stanowią jego esencję. Linklater operuje subtelnymi, poetyckimi impresjami, które budują klimat i pobudzają wrażliwość.

Mistrzowsko zrealizowana została scena drogi, którą Jesse i Celine przebywają, wędrując do hotelu, w którym mieli spędzić romantyczną noc. Staje się ona metaforą ciszy przed burzą - kiedy to zahaczając o kolejne z pozoru beztroskie tematy, Jesse i Celine nieświadomie podążają w głąb siebie, gdzie, jak się okazuje, ukrytych jest wiele niewypowiedzianych pretensji i żali. Wszystkie przepychanki słowne to istny majstersztyk, każde słowo zostało przemyślane i ma swoje znaczenie. Jest inteligentnie, surowo i dobitnie.

Spór dwojga ludzi, którzy kochają się miłością prawdziwą, ale nieidealną, przeplatana jest inteligentnym humorem, trzaskaniem drzwiami i krążeniem po hotelowym pokoju. Jest to poruszający obraz kłócącej się pary, najlepszy i najbardziej prawdziwy, jaki zdarzyło mi się oglądać na ekranie kina. Duża w tym zasługa Hawke i Delpy, którzy stworzyli kreacje bohaterów realnych, boleśnie prawdziwych, z którymi można się identyfikować. To oni sprawiają, że chłonie się każde słowo Jessego i Celine, wciąż nie mając dość; bez poczucia zmęczenia materiału czy natrętnej myśli: "Przecież to już było!", tak często pojawiającej się z tyłu głowy podczas oglądania najnowszych produkcji.

Przed północą pozostawia widza z uczuciem smutku, ale tego poruszającego, który dobrze jest poczuć od czasu do czasu, szczególnie po wyjściu z kina. Subtelny obraz Linklatera niepostrzeżenie i po cichu wydobywa emocje, pozostawiając niedosyt, który każe mieć nadzieję, że to nie było ostateczne pożegnanie Celine oraz Jessego i jeszcze się z nimi spotkamy.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj