Już w poprzednich sezonach This is Us mogliśmy oglądać odcinki poświęcone pojedynczym bohaterom z Wielkiej Trójki, których historie w pewnym stopniu się zazębiały, tworząc całość. Twórcy nie zrezygnowali z tego sprawdzonego, trzyczęściowego formatu fabularnego i bardzo dobrze, bo wiedzą, co robią, a efekty zawsze są zadowalające. Tym razem historię zaczęli od wątku skupiającego się na Randallu i jego problemach natury psychicznej, z którymi mierzył się od dziecka. Długo musieliśmy czekać na zgłębienie tego tematu, ale jak to bywa w This is Us – na wszystko przychodzi odpowiednia pora. Jednak zanim przeszliśmy do zmagań bohatera na tle mentalnym, to z niecierpliwością czekaliśmy na rozwój wypadków w konfrontacji Randalla ze złodziejem. Nic wielkiego się nie wydarzyło – obyło się bez nerwowych ruchów czy walki. Oczywiście nie zabrakło też chwili napięcia i niepewności, bo ten zakapturzony mężczyzna groził naszemu bohaterowi nożem. Ale nie można powiedzieć, żeby w tym przypadku emocje sięgnęły zenitu. Natomiast najważniejsze w tym odcinku były konsekwencje tego napadu. W ostatnim czasie Randall żyje w dużym stresie w związku z chorobą matki oraz spoczywa na nim ogromna presja ze strony sprawowanego urzędu. Do tego heroicznie obronił kobietę zaatakowaną przez napastnika, w rezultacie czego złamał rękę. Więc nie trudno było się domyślić, że zmierzaliśmy do kolejnego załamania psychicznego tej postaci. Niestety przez to, że można było się tego spodziewać, to tym razem łzy Randalla w łazience, aż tak nie poruszały, choć wciąż była to smutna scena, którą oglądało się z ciężkim sercem. Do tego dodatkową szkodę wyrządził Kevin, który odwrócił uwagę od załamanego bohatera, gdy kamera pokazała go z jakąś kobietą w łóżku wzbudzając tym ciekawość, czy ma ona znaczenie dla jego wymarzonej przyszłości. Jasne, że w ten sposób płynnie przeszliśmy do wątku Kevina z kolejnego tygodnia, ale w efekcie tego cała magia tej intymnej i wzruszającej sceny gdzieś się ulotniła. Warto podkreślić to, jak twórcy mądrze podchodzą do zagadnień takich jak załamanie psychiczne, stany lękowe czy ataki paniki. Już wcześniej oglądaliśmy pewne epizody tych zaburzeń, które przytrafiały się Randallowi, a w najnowszym odcinku zobaczyliśmy kolejne. Jako chłopiec obawiał się „potworów”, które wywoływały u niego bezsenność. Trzeba przyznać, że postać Jacka bardzo ociepliła te momenty historii, ze względu na jego opiekuńczość i urok osobisty Milo Ventimiglii. Nieco bardziej dramatycznie przedstawiał się wątek Randalla w wieku nastoletnim, gdzie męczyły go koszmary wywołane traumą po zmarłym ojcu. Niles Fitch naprawdę świetnie zagrał przerażonego i znerwicowanego bohatera, przeżywającego trudne chwile ze względu na złe sny. Ale same koszmary raczej nie wywoływały dreszczyku emocji, bo nie były one zbyt przerażające. Można się domyślać, że intencją twórców nie było straszenie widzów tylko ich celem było pokazanie, jaki efekt wywierają na zachowanie i stan psychiczny głównego bohatera. Dodatkowo również chcieli pokazać jego lęki związane z rodziną, jak to było w przypadku snu ze złodziejem, który z tych kilku koszmarów chyba najbardziej przemawiał do wyobraźni. Jednak This is Us nie byłby sobą, gdyby nie znalazł recepty na te wszystkie bolączki tej postaci, pełniąc tym samym rolę edukacyjną w serialu. Jest to po prostu rozmowa, której mamy kilka wariantów w odcinku. Randall zwierzał się Kevinowi, a także Beth, która dodatkowo zaproponowała mu uczestnictwo w grupowym spotkaniu osób przeżywających utratę bliskich. Trzeba przyznać, że ta bohaterka zyskuje duży szacunek, dzięki swojej dojrzałości i rozumieniu uczuć swojego chłopaka. Również sympatię zyskał ojciec Malika, który zaproponował Randallowi wizytę u terapeuty. I chyba to właśnie jest najciekawsza kwestia podjęta w tym wątku, że główny bohater wzbrania się przed bardziej profesjonalną formą pomocy. Też trudno mu się dziwić, bo miał już z nią kontakt na przykład przy sesjach z bratem. Najważniejsze, że serial po prostu stara się oswajać widzów z tym, że wizyta u terapeuty nie jest powodem do wstydu. W każdym razie ciekawi to, czy Randall się przełamie, czy jednak uparcie będzie szukać własnych rozwiązań swoich problemów na tle mentalnym, choć na pewno nie będzie to spędzać nam snu z powiek. Najnowszy odcinek był całkiem interesujący, a do tego twórcy mądrze podeszli do tematu załamania psychicznego i lęków Randalla. Robią to w swój łagodny i wyidealizowany sposób, za co nie można ich winić, bo taki jest styl This is Us. Zresztą, patrząc na to, ile główny bohater zdołał przeżyć wciągu tych czterech sezonów, to taka narracja przekazuje widzom dużo pozytywnej energii. Niewątpliwie można tu było bardziej podkręcić emocje, ale wtedy serial straciłby coś ze swojej wyjątkowości. Pierwsza część „szalonego” tygodnia Wielkiej Trójki (nazwa odcinka to A Hell of a Week: Part One) wprowadziła nas również do historii pozostałej dwójki rodzeństwa. I te wątki zapowiadają się znacznie ciekawiej niż ten Randalla. Na ten z Kate poczekamy do trzeciej odsłony „trylogii”, ale już zwraca uwagę jej zachowanie w wieku nastoletnim oraz odwołanie rodzinnego obiadu z ważnej przyczyny. Jednak jeszcze bardziej intryguje wątek Kevina, który zostanie rozwinięty w następnym odcinku. Wiemy, że wybiera się na pogrzeb matki Sophie, a do tego trafił do łóżka z kobietą. Nie musi to być jego była żona, ale i tak niecierpliwie będziemy czekać na odpowiedzi w następnym tygodniu. Twórcy na pewno szykują nam kolejne niespodzianki i emocje!
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj