Ósmy odcinek This Is Us to pierwszy z serii trzech epizodów poświęconych Wielkiej Trójce. Na pierwszy ogień poszedł Kevin, ponieważ jego wątek zaczął zbliżać się do punktu krytycznego. Od kilku odcinków obserwowaliśmy, jak ten bohater stacza się w dół nadużywając leków i alkoholu, próbując tłumić ból fizyczny i psychiczny. Widok ten nie był przyjemny, bo obnażał najgorszą stronę tej postaci, ale dzięki temu zbudowano grunt pod dalszy ciąg nieprzysparzających mu sympatii zachowań, które miały w końcu doprowadzić go do upadku. Jednak w tym wypadku bardziej interesowały jego retrospekcje z wieku nastoletniego, gdzie w końcu mogliśmy zobaczyć pełną historię kilku ważnych momentów z życia Kevina, które wprowadzono we wcześniejszej fazie sezonu, ale nie zostały rozwinięte, aby podtrzymać tajemnicę. Dlatego w tym odcinku ciekawość mieszała się z niechęcią do głównego bohatera, ale ważne, że oglądało się ten epizod w pełnym skupieniu. Oczywiście zbliżające się załamanie Kevina było do przewidzenia, więc ważniejszą kwestią było, aby ten proces pokazać w interesujący, nietypowy sposób. Twórcy wymyślili sobie, że w kilku najbardziej emocjonalnych momentach będą przeplatać teraźniejszość z przeszłością i zdało to egzamin. Takie sceny oglądamy, kiedy Kevin odbiera nagrodę w szkole oraz na boisku, gdy doznaje kontuzji i przywołuje wszystkie złe wspomnienia. Dało to zamierzony efekt, bo widzimy na ekranie ból i rozpacz Kevina, a jednocześnie wiemy, co się dzieje w jego głowie. Widz nie musi się domyślać czy składać poszczególne wątki fabularne w całość, bo wszystko zostało jasno przedstawione. Choć też lekko chaotycznie, bo przejścia między czasami obecnymi, a licealnymi mogły powodować zawrót głowy i chwilową dezorientację. Mimo wszystko urozmaiciło to odcinek. Natomiast najważniejszym punktem Number One było ostateczne załamanie się Kevina, który pod domem Charlotte błagał ją ze łzami w oczach o wisiorek ojca. Justin Hartley tutaj wzniósł się na wyżyny swoich możliwości aktorskich i rozpacz odbijająca się na jego twarzy wyglądała przekonująco. Emocji nie brakowało, ale nie było ich na tyle, aby widzowie mogli poczuć ten ból, smutek i rozdarcie. Może to też kwestia tego, że pozostali odtwórcy głównych ról w Tacy jesteśmy zawiesili poprzeczkę tak wysoko, że ta całkami dobrze odegrana scena, po prostu nie zrobiła aż tak dużego wrażenia. W każdym razie Kevin sięgnął dna, kiedy postanowił się przespać z Charlotte, aby zdobyć bloczek na recepty. Przez ułamek sekundy mogło się wydawać, że do łóżka zaciągnie młodą Kelly, ale w obliczu ostatnich wydarzeń w Hollywood to byłoby całkowicie nie na miejscu. Twórcy na pewno zdawali sobie z tego sprawę, ponieważ już w poprzednim odcinku wycięli kwestię związaną z Kevinem Spacey’m, więc takie zasugerowanie widzom nieodpowiedniego uczynku możemy uznać za psotny dowcip, na który można było się nabrać. Kevin zdominował cały odcinek, ale jedyną postacią, która nie pozostała w jego cieniu był Jack. Zobaczyliśmy pełną historię przekazania wisiorka synowi, która była najjaśniejszą sceną epizodu. Bił z niej blask, ciepło i nadzieja mimo tragicznych okoliczności ze względu na koniec sportowej kariery młodego Pearsona. To czysta esencja Tacy jesteśmy w jednym ujęciu. A przy okazji znowu poznaliśmy kolejne małe szczegóły związane z pobytem Jacka w Wietnamie, co zawsze jest wartościowe dla ogółu fabuły. Za sprawą wspomnień Kevina mogliśmy też zobaczyć, jak ciężką walkę z alkoholizmem prowadziła głowa rodziny Pearsonów. Choć Logan Shroyer niewątpliwie jest bardzo przystojnym młodzieńcem to jego aktorskie umiejętności wymagają podszlifowania, ale udało mu się uzyskać efekt niedowierzania na twarzy oraz zniesmaczenia na widok ojca modlącego się o siłę do Boga. Drugą kwestią jest też to, że Kevin ma problemy z wyrażaniem emocji, więc w jakiś sposób można rozgrzeszyć aktora. Jednak najważniejsze, że ten obrazek Jacka na kolanach miał wstrząsnąć widzami i to się powiodło. Wątek Kevina w nowym odcinku Tacy jesteśmy został bardzo dobrze poprowadzony, gdzie uwypuklono przełomowe momenty z jego życia, omijając oczywiście śmierć Jacka. Poza tym dzięki rozwinięciu jego historii widzowie mają szansę trochę lepiej go zrozumieć. Jego samolubna i arogancka postawa wynika z tego, że od dzieciństwa wmawiano mu, że jest najlepszy, więc nawet gdy otwarcie przyznawał, że wcale tak nie jest, wciąż wzbudzał podziw. Twórcy mądrze przedstawili jego perspektywę oraz jak działa presja otoczenia. Tacy jesteśmy imponuje wielowymiarowym podejściem do tematu, który można analizować z różnych stron. Jednak końcówka Tacy jesteśmy wprawiła w największe osłupienie, gdy Kevin dowiedział się od Randalla, że Kate poroniła. Najprawdopodobniej właśnie o tym będzie kolejny odcinek, który zostanie poświęcony tej bohaterce i jej ogromnej tragedii. Możemy się szykować na wodospad łez, gdzie paczka chusteczek będzie niezbędna podczas seansu!
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj