Najnowszy odcinek This Is Us poświęcono Beth, co tym razem nie zaskoczyło, ponieważ końcówka poprzedniego epizodu zasugerowała nam taki obrót sprawy. W tym sezonie już oglądaliśmy jeden odcinek skupiający się na drugoplanowej postaci (Toby), ale w tym przenieśliśmy się do zupełnie innej rodziny, niemal niezwiązanej z głównym wątkiem Pearsonów. Dlatego wielu widzów mogło poczuć się rozczarowana, że nie zobaczyliśmy na ekranie Jacka, Kevina czy Kate. Można by nawet stwierdzić, że mieliśmy do czynienia z fillerem, gdyby nie poważna zmiana w życiu Beth, która na pewno będzie mieć swoje konsekwencje w dalszej części sezonu. Ważne, że odcinek zachował swój wyjątkowy sposób opowiadania historii oraz ciepłą atmosferę serialu. Więc mimo braku głównych bohaterów, Our Little Island Girl wciąż interesował i wzbudzał spore emocje, dlatego taka odmiana okazała się również wartościowa dla This is Us. Najbardziej w odcinku wyróżniła się matka Beth, w którą wcieliła się Phylicia Rashad znana przede wszystkim z familijnego serialu Bill Cosby Show, a ostatnio możemy ją oglądać w Imperium. Miała za zadanie zagrać opanowaną, władczą i nieznającą słowa sprzeciwu kobietę, która potrafi wywrzeć niezwykłą presję na innych. I to jej się w stu procentach udało, nawet aż za dobrze, ponieważ jest jedną z niewielu postaci w This is Us, która drażni i irytuje swoją osobą. Ale wszystko to w sposób zamierzony, aby wywołać emocje i refleksje w widzach. Twórcy nie tylko przeprowadzili nas przez przeszłość Beth, ale również wyjaśnili przyczyny postępowania jej matki. Znowu w serialu wszystko sprowadza się do wychowania oraz tego, jakie wzorce przekazują rodzice swoim dzieciom, które wpływają na ich dalsze etapy życia. Najlepiej to było widać w szczerej rozmowie Beth i Carol, gdy kobiety opowiadały o swoich związkach, miłości, karierze zawodowej i rodzicielstwie. Choć ta scena nie wzruszała do łez to i tak niosła ze sobą duży ładunek emocjonalny, dzięki pokrzepiającemu wzajemnemu zrozumieniu. Nawet, jeśli nie każdemu przypadła do gustu matka Beth czy też nieco nużące i szerokie przemyślenia o życiowych decyzjach to trzeba pochwalić twórców, że wykazują się niezwykłą mądrością w tych tematach. Nie prawią banałów, lecz nadają im głębię, dzięki czemu serial nabiera jakości, którą trudno szukać w innych produkcjach. Znowu też pojawił się motyw śmierci rodzica w This is Us, gdzie oglądamy kolejny przykład radzenia sobie z żałobą. Oczywiście smutek ogarniał widzów, gdy widzieli Beth, w którą ojciec zawsze wierzył i poświęcał się dla spełnienia jej marzenia. Z początku jego powiedzonko o tym, że wcześniej tańczyła niż chodziła brzmiało uroczo, ale po kilku jego powtórzeniach straciło swoją magię. Natomiast podkreślało to, że śmierć Abe nie była wątkiem dominującym w tym odcinku. To miłość Beth do baletu oraz radość, spełnienie i wolność, jaką dawał jej taniec, była tu najważniejsza. Dlatego paradoksalnie więcej emocji wzbudzały sceny, gdy nie została wybrana do solówki, a także bezdyskusyjna reakcja matki, aby zmienić jej ścieżkę kariery zawodowej. To było bardzo poruszające mimo, że ta decyzja wyszła jej na dobre, ponieważ w college’u spotkała Randalla. Dlatego też, gdy dorosła Beth tak jakby mówiła ojcu, że ułożyła sobie życie również wzruszała. Na brak emocji nie mogliśmy narzekać w tym powolnie rozwijającym się odcinku. Warto też wyróżnić dwie młode aktorki, które wcieliły się w Bethany. Akira Akbar i Rachel Hilson nie tylko fizycznie przypominają dorosłą Beth, czyli Susan Kelechi Watson, co pozwoliło nam uwierzyć w upływ czasu, ale również fantastycznie zagrały. A do tego ich umiejętności taneczne dodawały autentyzmu tej historii. Również Carl Lumbly, jako Abe Clarke szybko zyskał sobie sympatię, dzięki swojej serdeczności, którą wokół siebie roztaczał. Jak zwykle w This is Us znakomicie spisano się pod względem castingu. Ten nietypowy, jak na This is Us odcinek miał za zadanie przybliżyć nam postać Beth, aby lepiej ją zrozumieć i poznać jej motywacje. Jest prologiem do dalszej części fabuły związanej z Randallem. Teraz też futurospekcje nabrały większego sensu, gdzie widzieliśmy tę bohaterkę właśnie w szkole baletowej. Natomiast nie zmienia to faktu, że epizod mocno oddalił się od głównej osi wydarzeń. Miał kilka wzruszających momentów, ale nie wzbudzał on takiej ciekawości, jak wątki Pearsonów. Jako ciekawostka i uzupełnienie całej historii sprawdził się bardzo dobrze, ale wolelibyśmy wrócić do głównych bohaterów, za którymi zdążyliśmy zatęsknić.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj