Realizacja debiutanckiego obrazu polskiego reżysera nie należała do najłatwiejszych - ciągle odmawiano mu współpracy czy dofinansowania, utrudniając ukończenie filmu. Choć osobiście temu projektowi bardzo kibicowałem, po seansie wydaje mi się, że byłoby lepiej gdyby on w ogóle nie doszedł do skutku.

Chochlew miał ku nakręceniu Tajemnicy Westerplatte solidne pobudki. Podobnie jak chyba większość polskich widzów i krytyków miał dość oglądania martyrologii i gloryfikacji naszego narodu. Słynne, trwające siedem dni oblężenie półwyspu na północy, miało znakomitą, lecz powszechnie nieznaną historię. Naturaltnie trudno odmówić żołnierzom tam walczącym ofiarności i determinacji, jednak niezaprzeczalnym faktem jest, że zdarzyło się tam kilka rzeczy, o których podręczniki często nie wspominają. Reżyser doskonale odnalazł się w historii i opowiedział – trzeba przyznać w dość obiektywny sposób – o konflikcie między kapitanem Dąbrowskim i majorem Sucharskim, dowódcami obrony Westerplatte. Obaj to wielcy patrioci, jednak inaczej rozumiejący swoją służbę wobec kraju i walkę w jego obronie.

[image-browser playlist="594373" suggest=""]©2013 ITI Cinema

Podczas gdy Dąbrowski jest gotów w każdej chwili za Polskę oddać życie i tego samego wymaga od swoich kompanów, Sucharski dostrzega beznadziejność sytuacji i chce się poddać, by przysłużyć się jeszcze ojczyźnie w kolejnym etapie wojny. Znakomity jest właśnie wydźwięk polityczny filmu – reżyser przedstawia argumenty obu stron i nie opowiada się po żadnej z nich. Kapitan dążący do uczynienia z Westerplatte polskich Termopil i major kwestionujący sens walki za wszelką cenę, są równorzędnymi postaciami, każdy z nich ma swoje racje.

Problem w tym, że o ile trudno nie docenić treści obrazu Chochlewa, tak forma jej przedstawienia jest niestety nie do przyjęcia. Osią filmu są relacje dwóch dowódców, którzy w gruncie rzeczy są nam zupełnie obojętni. W przeciwieństwie do "Pokłosia" i "Obławy", w "Tajemnicy Westerplatte" nie uświadczymy żadnego portretu psychologicznego postaci. Zarówno Robert Żołędziowski, jak i Michał Żebrowski, nie potrafią wykrzesać ze swoich bohaterów nic więcej niż mówi nam początkowe założenie o ich odmiennych poglądach na temat obrony półwyspu. Nieobecnego duchem Żebrowskiego wciąż zdaje się dręczyć nierozwiązywalne równanie nieśmiertelności z "Sępa", a Żołędziowski z niezrozumiałych powodów robi ze swojej postaci robi niemal psychopatę.

Karykaturalne sylwetki głównych bohaterów to jednak przede wszystkim wina scenariusza, przez który nie tylko przez dwie godziny słyszymy kolejne teatralne kwestie, ale też tyle czasu się nudzimy. Zupełnie niewyważona jest tu dramaturgia całej walki i świetne batalie początkowe są następnie jedynie powielane w mniejszej skali przez resztę filmu. Recykling jest tu aż nadto widoczny – polskich żołnierzy nie atakuje naraz więcej niż piętnastu Niemców. Po tym jak jedna linia padnie, dopiero wkracza następna. Nigdy nie dochodzi do prawdziwie zmasowanego ataku, co przecież musiał mieć miejsce w rzeczywistości. Konflikt Dąbrowskiego z Sucharskim napędzający narrację filmu właściwie nie ma punktu kulminacyjnego, a decyzje podjęte siódmego dnia nie mają większego fabularnego uzasadnienia. Chyba że liczyć postawę postawę bohatera granego przez Borysa Szyca, który zupełnie nie istnieje w trakcie walki z wrogiem, pojawiając się jedynie w krytycznych momentach podejmowania decyzji.

[image-browser playlist="594374" suggest=""]©2013 ITI Cinema

"Tajemnica Westerplatte" cierpi na deficyt widowiskowości. Wiele można zrzucić oczywiście na braki budżetowe, ale często ma się wrażenie, że pieniądze poszły nie na to, co trzeba. Bardzo dobre – rzecz jasna jak na polskie warunki – animacje eskadry bombardującej Westerplatte są ogrywane kilkunastoma ujęciami aż do znudzenia, a jednocześnie latające pociski bardziej przypominają laserowe promienie, aniżeli efekt działania broni palnej.

Trudno zaliczyć film Pawła Chochlewa do udanych debiutów. Co z tego, że reżyser świetnie dobrał składniki, jeśli nie potrafi z nich przyrządzić dobrego dania? Wszystko wydaje się być zmarnowanym potencjałem. W momencie, gdy bohaterowie decydują się zakończyć swój koszmar i wywiesić w końcu białą flagę, oprócz nich wyraźną ulgę czuje też widz. Tyle tylko, że z zupełnie innych pobudek.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj