W piątym odcinku skupiamy się na dwóch ważnych wydarzeniach poprzedniego epizodu. Pierwsze to pojmanie Renfielda, a drugie - kontynuacja romansu z Miną. Uważam to za całkiem udane połączenie.

Na samym początku widzimy śpiącą Minę. Jej sen zostaje nagle przerwany przez czającego się w ciemności Alexandra. Rozmowa w sypialni dość szybko przechodzi do punktu niepozostawiającego złudzeń co do prawdziwych pragnień dziewczyny. Gdy już mamy zobaczyć to i owo, bohaterka budzi się i zdaje sobie sprawę z tego, co przeżyła. Podobało mi się to, jak scena została skonstruowana. Muszę przyznać, że prawie zostałem wyprowadzony w pole, gdyby nie fakt, że od początku dało się wyczuć, iż coś jest nie tak. Dobrze też było zobaczyć Minę. Najładniejsza twarz serialu powinna być pokazywana częściej w podobnych scenach (choć może jednak bez tych całych jęków na zawołanie).

Przejdźmy do wcześniej wspomnianego drugiego najważniejszego wątku: porwania Renfielda. Jak to często bywa po porwaniu w serialach, bohater jest teraz przesłuchiwany w sali tortur. Widzimy tu liczne próby przekonania Renfielda do odpowiedzi na zadane mu pytanie. W samych torturach nie uświadczymy niczego nowego, poza tym aktorka przesłuchująca wypada dość blado. Inaczej jest w przypadku Nonso Anozie. Aktor świetnie odgrywa ból. Mimo iż czasami nie jest dogłębnie pokazane, jak oprawczyni zadaje mu cierpienie, to i tak bez problemu można wyczuć, jak wielką mękę właśnie przechodzi.

W skład porwania wchodzi też inny watek - pierwsze spotkanie Alexandra i Renfielda, do którego dochodzi w pociągu. Dobrze, że twórcy postanowili poruszyć ten temat. Wielu się pewnie zastanawiało, dlaczego to akurat on został wybrany. Mnie osobiście motyw nie przypadł zbytnio do gustu. Spodziewałem się, że będzie to trochę bardziej zagmatwane. Tymczasem otrzymaliśmy nic nadzwyczajnego, a wątek w pociągu był przewidywalny od samego początku.

[video-browser playlist="633612" suggest=""]

Przy okazji chciałem też wspomnieć o scenie, która rodzi w mojej głowie jedno z największych pytań. Alexander po odkryciu tropu przyjeżdża na miejsce, które według niego może zaprowadzić go do Renfielda. W celu poszukiwań kładzie się na ziemi, wącha ją, po czym wstaje i już wie, gdzie on jest. Dobrze, podsumujmy: facet w garniturze, który dba o swój wizerunek, kładzie się na ziemi w pobliżu przechodzących ludzi i zaczyna wąchać ją jak pies; w tym czasie nikt kompletnie nie reaguje na ten widok. Pewnie widzieli już dziwniejsze rzeczy...

Podobną mękę jak Renfield przechodzi też obiekt badań doktora Van Helsinga. Naukowiec postanawia ożywić serce wampirzycy. W tym celu razi ja prądem z cudacznie wyglądającego defibrylatora. W pewnym momencie udaje mu się i serce zaczyna bić. Jestem średnio przekonany do tego motywu. Oczywiście ożywiano już tak zwłoki w wielu produkcjach, ale nigdy wampira. Scena też ma pewną dziurę logiczną. Po podaniu serum i otwarciu dachu wampirzyca zaczyna się palić. No dobra, rozumiem, że jakoś trzeba było przedstawić porażkę, ale po co palić cennego królika doświadczalnego? Poza tym nie mam zarzutów. Motyw ma swój własny, unikalny klimat. Twórcy od początku eksperymentują z przedstawianiem niektórych dzisiejszych urządzeń i wychodzi im to całkiem nieźle.

Odcinek oprócz swoich wad ma też dużo zalet. Dla mnie najważniejszą jest to, jak zostały rozegrane poszczególne sceny. "The Devil's Waltz" prezentuje jak na razie najlepszy klimat w pierwszym sezonie. Poprawił się też ogólny poziom aktorstwa. Jessica De Gouw, na którą wcześniej narzekałem, gra tu całkiem dobrze (w szczególności w scenie, kiedy tańczy z Meyersem). Czuć chemię między tymi postaciami, a to jest tu najważniejsze. Reszta też prezentuje się nieźle. Harker i Lydia wypadają naprawdę naturalnie w momencie, gdy ich ukochani tańczą ze sobą, nie zważając na nich. Ich miny świadczą o tym, że tempo wydarzeń przyśpieszy teraz diametralnie. Na uwagę zasługują też sceny walki. Drakula podczas potyczek wypada dużo lepiej niż Jayne. Gdy spada na posadzkę z dużej wysokości, rozpętuje się krwawa jatka. Greyson ze swoimi nadnaturalnymi zdolnościami daje świetny pokaz brutalnej siły.

"The Devil's Waltz" to jeden z lepszych odcinków sezonu. Pomimo wspomnianych wad i niektórych średnich (a czasem i słabych) scen ogląda się go znakomicie. Fabuła została posunięta w dobrą stronę. Teraz należy tylko czekać i patrzeć, jaki będzie werdykt "jurorów" tego tańca.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj