W drugim odcinku Teda Lasso powraca Jamie Tartt (Phil Dunster), który w poprzednim epizodzie pojawił się tylko na chwilę w końcówce. Można nie lubić tej postać, która jest zapatrzona w siebie, ale bez niej serial traci na ciekawych i komediowych interakcjach między nim a zawodnikami i trenerem. Jest po prostu wyrazistym bohaterem, który się rozwija. Można było się spodziewać, że Jamie powróci do drużyny AFC Richmond, więc pytanie brzmiało, jak twórcy poradzą sobie z tym zadaniem, żeby pokazać to wiarygodnie i w humorystyczny sposób. Poszło im całkiem dobrze, bo motyw z reality show, którym Tartt chciał zdenerwować ojca, był nawet zabawny. Jego skrucha wydaje się prawdziwa w stosunku do Keeley i Teda, więc oglądamy też nowe oblicze tego bohatera. Natomiast najbardziej obiecująco zapowiada się jego powrót do klubu, który potrzebuje zwycięstw i punktów do tabeli, żeby wrócić do najwyższej ligi. Wiemy, że zespół nie jest zadowolony z tego pomysłu, co wcześniej wyraził Sam swoją próbą prowokacji - wyszło to uroczo, a nieporozumienie rozśmieszało. W każdym razie fabuła zyska na dołączeniu Jamiego do AFC Richmond. Z kolei Roy, który trenuje piłkarską drużynę dziewczynek (kolejne wesołe sceny), w końcu uległ namowom Keeley, żeby zostać ekspertem telewizyjnym i komentować mecze w studiu. To było do przewidzenia, że postanowi być sobą i zacznie przeklinać na wizji podczas oceny spotkania piłkarskiego. Brak zaskoczenia pod tym względem spowodował, że aż tak te sceny nie śmieszyły. Z kolei miłość Roya z Keeley kwitnie. Wciąż z przyjemnością ogląda się na ekranie tę dwójkę bohaterów, nawet jeśli znajdują się w dość niezręcznych sytuacjach.
fot. Apple TV+
+1 więcej
Natomiast Ted w tym odcinku próbował zyskać sympatię Sharon swoim sprawdzonym sposobem, czyli za pomocą ciasteczek, co okazało się nieskuteczne. Trener rzucał nieśmiesznymi żartami, na które nie reagowała psycholożka, co paradoksalnie było zabawne. Na razie ten wątek rozwija się w przewidywalnym kierunku, w którym pewnie dojdzie do poważniejszej rozmowy pani doktor z Tedem. Ważne, że ich wspólne sceny powodują wesołość, choć nieprzesadną. Trzeba też powiedzieć, że Sarah Niles to dobry wybór castingowy, bo z jednej strony postać jest przenikliwa i budzi dyskomfort swoją stoicką postawą, a z drugiej też ma w sobie coś takiego, że mimo wszystko ją lubimy. W każdym razie Higgins, który w tym odcinku nie umiał sobie znaleźć miejsca w klubie, zapewnił widzów, że Sharon zostanie do końca sezonu, więc czekamy na ciekawsze konfrontacje i dogłębne psychologiczne analizy. Jednak w epizodzie nie wszystkie żarty śmieszyły. Problem znowu pojawił się przy Nathanie, który swoim czepialstwem w stosunku do Willa irytuje. Oczywiście wynika to z jego zazdrości, że nowy pracownik wykonuje swoją pracę lepiej, niż on to robił. Ale z tej całkiem sympatycznej postaci (i zabawnego popychadła) stał się nieznośny. Twórcy ewidentnie mają jakiś plan na ten wątek, ale na razie uzyskują odwrotny efekt do zamierzonego. Drugi odcinek Teda Lasso poświęcono na przygotowanie gruntu pod dalsze wydarzenia. Również małą rolę odegrała Rebecca, co rozczarowuje. Pod względem humorystycznym epizod nie imponował, ale wciąż trzymał solidny, komediowy poziom. Sezon na pewno się rozkręci, gdy drużyna i Jamie wrócą do gry, ponieważ element sportowy, z którego w tym odcinku zrezygnowano, zdynamizuje historię. Ted Lasso to wciąż dobra rozrywka, ale podobnie jak w pierwszej serii najwyraźniej potrzebuje czasu, żeby wzbudzać większe emocje. Oby dało to takie same pozytywne efekty!
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj