W premierowym odcinku zmianie ulega przede wszystkim lokacja opowiadanej historii. Pierwszy raz w serialu twórcy wychodzą tak daleko poza miejsce zamieszkania bohaterów. Dzięki osadzeniu wydarzeń w Meksyku widz dostaje delikatną zmianę wizualnego klimatu (cieplejsze barwy w połączeniu z mrokiem) oraz rozbudowę serialowej mitologii. Wyjaśnieniami na temat jaguarołaków twórca wprowadza mitologię aztecką, która jednoznacznie sugeruje jeszcze większy nadnaturalny świat w Teen Wolf. Na razie informacji jest niewiele, ale podawane są one stopniowo i satysfakcjonują.

Motyw wskrzeszenia bohaterów w serialu czasem wydaje mi się niepotrzebny i irytujący, bo to tak naprawdę tylko tanie szokowanie. Dlatego też powrót Kate wzbudza mieszane odczucia - pozbycie się jej było ważne pod względem fabularnym i emocjonalnym (miało wpływ na Allison), więc sprowadzeniem jej z powrotem twórcy trochę psują wydźwięk wcześniejszego sezonu. Pomimo tego fabularne wyjaśnienie ożycia Kate jest wiarygodne i satysfakcjonujące. Szkoda, że na razie nie wiemy, jaki jest jej cel.

[video-browser playlist="618310" suggest=""]

Wielu fanów Teen Wolf nadal rozpacza po odejściu Allison, ale premierowy odcinek 4. serii pokazuje, że fantastycznie udaje się wypełnić po niej lukę. Ten serial należy teraz do Malii, w którą wciela się Shelley Hennig. Postać jest sympatyczna, wyrazista, intrygująca i poniekąd zabawna w swojej bezpośredniości i naiwności. Najjaśniejszym punktem jest jednak jej relacja ze Stilesem - Hennig i O'Brien mają świetną chemię, która w ich czasem romantycznych, czasem przyjacielskich perypetiach działa bardzo dobrze. Malia ma szansę stać się najlepszą postacią kobiecą tego serialu.

Wielkim plusem premierowego odcinka jest stopniowe odkrywanie kart. Podczas zdradzania kolejnych etapów tajemnicy panuje niezła atmosfera, ale nie wiemy jeszcze, o co tak naprawdę chodzi. Derek zniknął, ale nikt nie wyjaśnia dlaczego. Twórca oferuje intrygujące skrawki wzmocnione emocjami, które potrafią zachęcić i podbudować oczekiwanie na kolejny odcinek.

Teen Wolf wraca na ekrany i nadal trzyma formę. Shelley Hennig świetnie wprowadza się na stałe do serialu i wypełnia lukę po odejściu Crystal Reed. Problemem premierowego odcinka są jedynie drobne elementy - w szczególności scena tortur, która wydawała się kiczowata. Pomimo tego jakość nadal jest wysoka i zapowiada się znów świetna zabawa.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj