Teen Wolf wcześniej przedstawił widzom tajemniczą postać zabójcy bez ust, który siał zniszczenie białą bronią. Zakładałem, że jest to wspomniany przez twórców Benefactor, czyli centralny złoczyńca 4. sezonu. Gdy dochodzi do starcia w szkole, powoli budowane jest napięcie aż do kulminacji z niespodzianką. Wszystko okraszono niezwykłym klimatem, niezłym one-linerem Petera i pytaniem - skoro to był zwyczajny siepacz, to kim jest wspomniany Benefactor? Ta tajemnica 4. sezonu Teen Wolf staje się niezwykle ciekawa, intryguje i zmusza do myślenia. Oby tylko nie był to powrót kogoś znanego z poprzednich sezonów, gdyż wrażenie mogłoby być nie najlepsze. A mam przeczucie, że może to być ktoś z rodziny Argentów.
Odcinek jest szalenie ważny dla rozwoju postaci Scotta, który stawia swoje pierwsze kroki na drodze do bycia alfą z prawdziwego zdarzenia. Jego relacja z Liamem, pokraczne próby pomocy i ostateczne dojrzewanie bohatera mogą się podobać. Jest to ukazane prosto, ale z rozsądkiem i bez banałów. Równie dobrze moglibyśmy zobaczyć pewnego siebie Scotta, który podejmuje jedynie słuszne decyzje, ale tak nie jest - zauważmy, że jakiekolwiek próby z jego strony są pokraczne i przekomiczne (zwłaszcza scena Stilesa, Scotta i porwanego Liama). Dzięki takim zabiegom wątek ten potrafi rozbawić i doskonale rozbudowuje fabułę odcinka.
[video-browser playlist="633604" suggest=""]
Lydia dotychczas była tłem dla głównych wydarzeń i reszty bohaterów. Tym razem twórca Teen Wolf znów powraca do jej postaci i robi to dość pomysłowo. Odkrycie tajemnego nagrania w domku, które może usłyszeć tylko ona jako banshee, zmusza do zadania pytania - czy jej rodzina jest taka jak ona? Może jej ojciec? Twórcy nigdy nie poruszyli tego tematu i wydaje się, że ten moment może być sugestią pójścia w tę stronę. Jasnym punktem okazuje się sama początkowa scena odsłuchu, gdy w nadzwyczajnej atmosferze pojawiają się twarze na ścianie. Nie można odmówić ekipie Teen Wolf umiejętności tworzenia klimatu i intrygowania pomysłami.
Jak w poprzednim odcinku podobało mi się ukazanie wątków romantycznych, tak tym razem nie działa to zbyt dobrze. Chciałem więcej Stilesa i Mali, ale nie w takiej formie. Naturalnie działania Stilesa są zrozumiałe, ale jednocześnie jest to zbyt wielki banał, coś stojącego poniżej dobrego poziomu Teen Wolf. Nie najlepiej też wpleciono tutaj relację Scotta z Kirą. Na pewno była przepiękna wizualnie (ten Księżyc w pełni...) i tworzyła świetną atmosferę, ale to nie był czas i miejsce na takie momenty. Tutaj Jeff Davis nie popisał się wyczuciem.
Zobacz również: Zwiastun horroru "Ouija"
Teen Wolf zapewnia bardzo dobrą rozrywkę, a przy okazji w tym sezonie charakteryzuje się większą otoczką tajemnicy. Dzięki temu nadal mamy sympatycznych bohaterów i świetny klimat, ale nasza ciekawość jest bardziej pobudzona, przez co frajda staje się większa.