Wielokrotnie zastanawiałam się, skąd plotkarze wiedzą tyle o życiu innych? Skąd czerpią wiedzę o ludziach, z którymi nawet nigdy nie rozmawiali, tylko znają ich z widzenia? Zwłaszcza w małych miejscowościach i miastach takie zachowania są na porządku dziennym – można powiedzieć, że nikt nie ucieknie od plotek na swój temat… Boleśnie przekonała się o tym Vivian Dalton, bohaterka Telefonistki. Lata pięćdziesiąte XX wieku. Vivian mieszka w Wooster, amerykańskim małym miasteczku w stanie Ohio, wraz z mężem Edwardem oraz nastoletnią córką Charlotte. Wiedzie spokojne życie żony, matki oraz kobiety pracującej – jest telefonistką w centrali. Praca daje jej dużo satysfakcji, głównie dlatego, że dzięki niej może podsłuchiwać rozmowy telefoniczne mieszkańców Wooster. Ma ogromną wiedzę na temat życia innych. Często powtarza, że doskonale zna się na ludziach i szuka potwierdzenia tej tezy w informacjach, jakie słyszy od innych osób (bez ich wiedzy, oczywiście). Pewnego dnia Vivian podsłuchuje rozmowę miejscowej snobki i córki burmistrza, Betty Miller, z kimś obcym. Dowiaduje się z niej o pewnej szokującej informacji, która mogłaby zniszczyć dobry wizerunek małżeństwa Daltonów w mieście. Vivian najbardziej obawia się, że ta plotka dotrze do mieszkańców Wooster i postanawia sprawdzić na własną rękę, czy tkwi w niej ziarno prawdy. Tym samym poukładane życie i twardy światopogląd kobiety zmieniają się diametralnie… Gretchen Berg przyznała, że fabuła jej debiutanckiej powieści jest luźno oparta na życiu jej babci, która pracowała jako telefonistka. Autorka dodała też, że starała się, aby klimat Telefonistki oddawała ducha lat pięćdziesiątych XX wieku, dlatego też dobrze przygotowała się do pisania powieści. Oglądała filmy z tego okresu, czytała gazety o tym oraz szukała takich detali jak ubiór, fryzury czy makijaż kobiet z tego dziesięciolecia. Tutaj należą się brawa dla Gretchen Berg, ponieważ sama podczas czytania miałam wrażenie, że przenoszę się w czasie do tamtego okresu, gdzie w telewizji oglądano sitcom Kocham Lucy, a jeśli chciało się z kimś porozmawiać przez telefon, trzeba było posiadać aparat z nakręcanymi numerami, zadzwonić na centralę i poprosić o wykręcenie konkretnego numeru (w erze smartfonów nie do pomyślenia!). Tak doskonale oddane realia w powieści od razu sprawiają, że czytelnik chce jak najgłębiej wejść w tę opowieść.
Źródło: Insignis
Historia Vivian Dalton jest bardzo ciekawa. Mam na myśli nie tylko to, co zszokowało bohaterkę - przyznam się, że myślałam o innym wydarzeniu, ale autorka naprawdę mnie zaskoczyła. I to pozytywnie. Nigdy bym się nie spodziewała takiego rozwiązania. Poza wątkiem tajemniczej plotki pojawia się kilka innych motywów, m.in. pałająca chęcią zemsty na Vivian Betty Miller, kradzież pieniędzy czy też działania Charlotte, które mają na celu znalezienie powodu dziwnego zachowania matki. Może się wydawać, że każde z tych elementów fabuły ma ze sobą niewiele wspólnego, ale im dalej Telefonistka zabiera czytelnika w świat mieszkańców Wooster, tym coraz wyraźniej te wątki się ze sobą łączą. Gretchen Berg napisała powieść, której historia, mimo początkowego rozbicia, pod koniec łączy się w jedno. To też bardzo mnie zaskoczyło (oczywiście pozytywnie).
Oczywiście, wątkiem głównym Telefonistki jest plotka. Wszyscy w Wooster uwielbiają plotkować, każdy chce wiedzieć jak najwięcej o swoim sąsiedzie, nawet jeśli mówi coś zupełnie innego. Jak pisałam na początku tej recenzji, nikt z mieszkańców tego małego miasteczka nie ucieknie przed bacznym okiem innych. Nie tylko Vivian, ale również Betty Miller… Jak na debiut literacki Telefonistka to bardzo dobra powieść. Nie tylko dobrze oddaje klimat Ameryki lat pięćdziesiątych XX wieku, ale pokazuje schemat, jaki do dziś widać w małych miastach czy wsiach, nawet polskich -  plotki, plotki, i jeszcze raz plotki. Tak dobrej powieści obyczajowej nie warto pomijać w 2020 roku.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj