Templariusze trzymają solidny poziom w 2. sezonie. Bez kombinowania historia potrafi zainteresować i ma swoje momenty.
Templariusze maja dość prostą i klarownie przedstawioną historię w drugim sezonie. Oba odcinki mają podział na kilka wątków, które stopniowo i przemyślanie są rozwijane. To stanowi o sile tego sezonu, bo czuć, że twórcy dobrze wiedzą, jaką snują opowieść i jak chcą ją pokazywać. Nawet jeśli dostajemy sceny schematyczne (choćby ciągłe wylewanie frustracji króla Filipa na temat byłeś żony), daje to obraz w miarę satysfakcjonujący. Wydaje to bardziej spójne i ciekawsze, niż w pierwszym sezonie.
W centrum historii nadal jest Landry i jego droga odkupienia. Już teraz widzimy, że jest to jeden z ważniejszych wątków tego sezonu. Potrafią nim zaciekawić, dobrze wypełnić czas odcinków, ale razi mnie trochę schematyczność. Oba odcinki to szkolenie nowicjuszy, w którym ponownie Landry bryluje, ratując towarzyszy niedoli. Jeśli w kolejnych będzie się to powtarzać w takiej formie, może to być nudne. Problem też można mieć z motywacją bohatera, który trochę mota się w obu odcinkach pomiędzy różnymi skrajnościami. Raz jest bogobojnym templariuszem, któremu zależy na braciach i chce im pomóc, by w następnej scenie tak naprawdę iść na samobójczą misję. Rozumiem, że kwestia wypalenia krzyża na sercu była bolesna, ale gdzieś po drodze nie wychodzi zaakcentowanie emocjonalnego stanu postaci, którego następujące decyzje byłby dzięki temu wiarygodne.
Świetna natomiast jest relacja Landry'ego z Talusem. Widać niechęć, surowość i wręcz antypatyczność nauczyciela, który szczerze nie trawi obecności Landry'ego.
Mark Hamill to największa zaleta tego sezonu Templariuszy i jego oglądania w tej roli to prawdziwa przyjemność. Pewnie, da się dostrzec w nich echa Jokera czy Luke'a, ale.. wydają się to świadome decyzje. Talus jest jednak jednocześnie zupełnie inny, intrygujący i z każdym odcinkiem ważniejszy dla opowieści. To doskonale zadziałało pod koniec trzeciego odcinka, gdzie przyjechał zabić lucyferian i uratować Landry'ego. Najjaśniejszy punkt odcinka ma miejsce jednak chwile później w rozmowie, gdy Talus opowiada mu o wierze i odbudowuje w nim coś, co myślał, że stracił. Pewność siebie, że Bóg nadal nad nim czuwa. W tym jednym momencie dostajemy kluczowy moment dla postrzegania Talusa, który nabiera wyrazistości oraz dla ewolucji Landry'ego, który w końcu powinien stanąć pewnie na swoich nogach.
Rozczarowaniem może być książę Ludwik, który w tych odcinkach stał się nudnym, bezosobowym brutalnym złoczyńcą, jakich wiele w takich serialach. Ma misję zabicia wszystkich potomków, by dorwać dziecka Landry'ego, a przy okazji ma zdyskredytować templariuszy. Postać jest nieciekawa, bezosobowa i nawet pojawienie się jego wybranki serca nic w tym aspekcie nie zmienia. Dostajemy takiego typowego zabijakę-psychopatę, który nie oferuje nic więcej. Trochę to marnowanie potencjału. Dla odmiany prawa ręka króla dostaje spory wątek rozbudowujący tę postać. Intrygant dworu staje się kimś mocno skrzywdzonym przez ówczesny kościół, kto do tego ma osobisty zatarg z papieżem. Twórcy nadaje tej postaci czegoś nowego bardzo prostymi i oczywistymi środkami, ale w tym przypadku sprawdza się to całkiem nieźle i dobrze rozrusza fabułę. W końcu papież to był najważniejszy sojusznik templariuszy, więc jego śmierć zmieni reguły gry.
W obu odcinkach nie brak akcji i to cieszy, bo jednak takie seriale jak Templariusze ogląda się przyjemniej, gdy dzieje się coś więcej. Mamy przede wszystkim starcie ze wspomnianymi lucyferianami, w którym nie brak poległych po stronie dobra. Nawet ta samobójcza wyprawa Landry'ego ma w sobie coś dobrze zrealizowanego. Nawet, jak wydaje się to trochę głupie, że kolejny poganie pojedynczo do niego podbiegają. Wiem, że to wczesna pora i kto żyw z bronią, szedł w bój, ale... trochę to gryzło się, gdy sekundy później widzimy ich masy. I sam Landry też pozostawia wiele do życzenia, gdy w walce staje się dziwnie nieskuteczny. Kwestia wyjechanie do boju na koniu wyglądała ładnie, ale została rozwiązana dość głupio.
Templariusze trzymają solidny poziom. Dobrze się ten sezon ogląda i pomimo widocznej prostoty i słabości jest to udana rozrywka.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h