Najnowszy odcinek Teorii wielkiego podrywu zaczyna się obiecująco, lecz z biegiem czasu traci na jakości. Po raz kolejny nie wykorzystuje potencjału wymyślonej historii.
Znów potwierdza się, że schemat podziału grupy na Leonarda i Sheldona wraz z dziewczynami oraz Howarda, Bernadette i ich świty (chociaż w tym wypadku bez Stuarta) się nie sprawdza. Najlepsze momenty
The Emotion Detection Automation to te, w których spotyka się cała paczka. Rozmowa czwórki chłopaków na schodach (tak jak ta w sklepie komiksowym) przypomina stare dobre czasy.
Pomysł, by wyposażyć Sheldona w maszynę do odczytywania uczuć, miał niesamowity potencjał. Jednak dr Cooper obecnie i ten sprzed związku z Amy to różni bohaterowie, więc żarty znów sprowadzały się do uczłowieczania naukowca i rozpatrywania przez niego sposobu traktowania innych. Pod koniec natomiast Sheldon prowadzi ze swoją dziewczyną poważną rozmowę, w której po raz kolejny widać nieporadność Jima Parsonsa w odgrywaniu takich scen. o ile
The Big Bang Theory słabo – w porywach do średnio – radzi sobie jako komedia, tak w wątkach poważnych jest jeszcze gorsza.
W drugiej podgrupie scenarzyści skupili się dla odmiany na postaci Raja. Decydując się przy tym na skonfrontowanie go z jego byłymi. Ten pomysł był ryzykowny, gdyż twórcy udowadniali już, iż potrafią wywołać u widza uczucie dyskomfortu. Na szczęście w tym przypadku go nie doświadczyłem, lecz wcale to nie oznacza, iż rozmowa wyszła dobrze. Oczywiście znalazło się tam miejsce dla dyskomfortu, bo na tym miał opierać się żart, lecz on w tej scenie w żadnym wypadku nie zadziałał. Wciąż za to głowiłem się, jak niesłysząca Emily rozumiała konwersację bez tłumaczenia Howarda? To było dawno, ale wydaje mi się, że dziewczyna nie potrafiła czytać z ruchu ust (a poza tym było zaznaczone, iż Wolowitz jest tam, by tłumaczyć). Równie głupia była rozmowa dwóch najbliższych przyjaciół zaraz po tym, jak dziewczyny sobie poszły. Bromance działa, gdy bohaterowie nie rozważają związku. Ten dialog był nie na miejscu choćby z tego powodu, że Wolowitz zawsze był przeciwny zbyt gejowskim pomysłom kumpla. „Żartobliwa” pogawędka o związku to jednak zbyt duże przełamanie konwencji i uważam go za minus.
W
The Emotion Detection Automation po obiecującym początku poziom się obniżył. Można rzecz jasna doszukać się pozytywów w fakcie niepojawienia się brata Penny, na który się przez chwilę zapowiadało, ale kłótnia Hofstadterów była oklepana tak bardzo, że aż nie warta wspomnienia (nie pojawił się w niej motyw umowy małżeńskiej, na co przez chwilę liczyłem). Po pojawieniu się dwóch w miarę udanych epizodów znów pojawiła się odsłona średnia, po raz kolejny mająca swoje momenty, których z biegiem czasu ubywało.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h