…Oczywiście na owo „lepiej” i tak należy patrzeć ze sporym przymrużeniem oka. Gdy w ostatnich odcinkach na dobre powrócił wątek Lucasa i inwazji z Hope Plaza, w serialu coś drgnęło. Aktorzy zrobili się żywsi, tak jakby nagle przeżyli objawienie - mimo, że poziom aktorstwa, w niektórych scenach przyprawia o trwogę.

Dwugodzinny finał mnie wyjątkowo zaskoczył. Nie były to zupełnie pozytywne emocje, ale przede wszystkim niedowierzanie związane z tym, ile twórcom udało się upchnąć w ostatnie dwa odcinki pierwszego sezonu Terra Nova. W przeszłości działo się bardzo dużo, a co najważniejsze, wszystko zostało nam wyjaśnione.

W ciągu kilku minut oglądaliśmy przygotowania generała Taylora, następnie jego klęskę, a chwilę później „rządy” Lucasa. Producenci serialu się nie popisali. W finale dochodzi do rzekomo spektakularnej walki pomiędzy żołnierzami Terra Nova, a najemnikami, którzy przedarli się z Hope Plaza. Niestety, samej walki widz nie uświadczy. W jednej chwili oglądamy sam moment rozpoczęcia się ataku, by chwilę później przenieść się na trzy dni po inwazji. Jedni powiedzą – taki plan scenarzystów, ja powiem – nikt by za to nie zapłacił.

[image-browser playlist="606207" suggest=""]

Jim mobilizuje wszystkich sprzymierzeńców i już parę scen dalej spotyka się z ukrywającym się w dziczy Taylorem. Dosłownie, skrót goni skrót. Ma to swoje dobre i złe strony. Dobre dlatego, że w finale działo się dużo i wiele wyjaśniono, a złe dlatego, że każdy z wątków potraktowano po macoszemu.

Dziwi również, że scenarzyści zdecydowali się na uśmiercenie aż dwóch ważnych dla serialu postaci. Nie twierdzę, że był to zły czy niepoprawny ruch. Zwyczajnie nie sądziłem, że pozwolą sobie na ukazanie strzału w głowę Wash. W końcu poprzednie odcinki starały się zachować jak największą poprawność i trzymały się z daleka od scen, które mogłoby być nieodpowiednie dla najmłodszego widza. Drugą osobą, która poniosła śmierć w wyniku walk, była dziewczyna Josha. Postać widzieliśmy zaledwie w dwóch odcinkach i na dodatek tylko na kilka sekund, ale mimo tego odegrała dość ważną rolę w życiu młodego Shannona. Wygląda na to, że w końcu będzie mógł bardziej zbliżyć się do Skye.

Dziwi również, że już w finale Taylorowi i spółce udało się w pewien sposób pokonać Lucasa. Powrót Jima do Hope Plaza nadawał się na niezły cliffhanger, który mógłby zakończyć pierwszą serię. Twórcy poszli dalej, bohater w brawurowy, aczkolwiek tandetny sposób wysadził miejsce łączące Terra Nova z przyszłością. Jako wielką niewiadomą, scenarzyści pozostawili widzom „Pustkowia”, na które od razu po uszkodzeniu portalu udali się Lucas i jego zwolennicy. Sądząc po tym, co znajdowało się w kontenerze, który miał trafić do Hope Plaza, na owych „Pustkowiach” na nowo rozpoczną się próby „powrotu do przyszłości”.

[image-browser playlist="606208" suggest=""]

Mało uwagi poświęcono samej Mirze, która wiązała spore nadzieje z powrotem do swojej córki. O ile scenarzyści nie zdecydują się nas zaskoczyć, to prawdopodobnie w ciemnoskórej bohaterce jeszcze bardziej wzrośnie nienawiść do Taylora, który jest odpowiedzialny za unicestwienie jedynej drogi łączącej ich z przyszłością.

Finał pierwszego sezonu wciąż pozostawia nam wiele do życzenia, podobnie jak sam serial, który dotychczas, dla wielu osób okazał się największym niewypałem sezonu 2011/12. Oglądało się go jednak dość przyjemnie, a ja w przyszłym roku chętnie powrócę do obozu generała Taylora.

Ocena: 8/10

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj