Wiele książek tego typu cierpi przede wszystkim na źle przygotowaną fabułę; pomysł zazwyczaj jest dobry, ale wykonanie nie takie, jak być powinno. Podobnie jest z recenzowanym Testamentem Judasza, który porusza tematykę religijną (jak zresztą wskazuje sam tytuł). To niezłe posunięcie, tym bardziej że bazę stanowią apokryfy i pisma im podobne, których Kościół nie uznaje za kanon, przez co są tak interesujące, a zarazem kontrowersyjne. Dobre podłoże na książkę zostało może nie zaprzepaszczone, ale na pewno nie w pełni wykorzystane, bowiem autorzy na przestrzeni tych ponad 200 stron nie są w stanie właściwie przygotować i rozwinąć w miarę ciekawej historii. Powodem jest fakt, że fabuła zostaje nastawiona na akcję i pędzenie na złamanie karku przez kolejne stolice naszego świata. Wszystko dzieje się za szybko; czytelnik nie ma chwili wytchnienia, nie może żyć opowiadaną historią, jak ma to miejsce w dziełach Browna. Wydaje się, że wielka przygoda kończy się jeszcze zanim tak naprawdę się zaczyna. I choć czytelnik nie może czuć się jakoś specjalnie zawiedziony, to bez wątpienia pozostaje w nim spory niedosyt spowodowany zbyt dużym tempem i pobieżnie przygotowaną warstwą fabularną. Wszystko dostajemy wręcz podane na tacy, a nie o to w takich powieściach chodzi. Gdyby twórcy pokusili się o jeszcze jakieś dodatkowe 150-200 stron, z pewnością mogliby właściwie poprowadzić tę opowieść. Tak się jednak nie stało. Szkoda – może po prostu brakowało im pomysłów bądź źródeł. Nie od dziś wiadomo, że przygotowując taką powieść, wypada przeprowadzić stosowne badania z zakresu poruszanej tematyki. Nie zawsze jednak są na nie środki.
Pochwały (i nagany) zależą się także za bohaterów, którzy są naprawdę ciekawi i zachodzi pomiędzy nimi odpowiednia chemia. Niestety brakuje czasu na ich wprowadzenie, przedstawienie ich historii, osobowości - czyli tego, co ich de facto charakteryzuje i pozwala czytelnikowi zaznajomić się z osobami, które będą w centrum zainteresowania przez kilkaset najbliższych stron. Na pochwałę zasługują za to dialogi, które zostały całkiem zgrabnie napisane; dostarczają oczekiwanego humoru i są pełne dwuznaczności, dzięki czemu czyta się je bardzo dobrze.
Co do samej historii - pomysł bez wątpienia trafiony. Judasz Iskariota to interesująca postać i można na niej oprzeć ciekawą fabułę. Oczekiwana mieszanina faktu i fikcji na temat tej postaci dostarcza przyzwoitej rozrywki, przy okazji zasiewając w czytelniku ziarno niepewności pt. "Jak to było naprawdę?". Pewnie jak w każdej tego typu historii, jakaś część jest prawdą, jednak kto w co chce uwierzyć, to już jego prywatna sprawa. Niemniej trudno autorom zarzucić zły wybór na tego typu powieść.
Testament Judasza jest niestety średnią książką z tego gatunku, którą czyta się szybko ze względu na tematykę, krótkie rozdziały i niepotrzebnie zdynamizowaną akcję. Ciekawostką może był fakt, że po raz pierwszy od dawna w pierwszym rozdziale nikt nie został uśmiercony, co jest cechą charakterystyczną tego typu pozycji. Trudno źle się bawić przy jej lekturze, ale też nie należy spodziewać się dzieła wybitnego, bowiem Testament Judasza nim nie jest. Dobra lektura na jesienny wieczór w fotelu przed kominkiem - ale bez wątpienia są lepsze.