Hughie Campbell (Jack Quaid) jest zwyczajnym, spokojnym gościem, który nigdy nikomu nie zrobił krzywdy. Pracuje w niedużym sklepie z elektroniką, mieszka z ojcem i powoli próbuje sobie ułożyć życie z ukochaną Robin. Niestety, pewnego dnia dziewczyna ginie w wyniku nieszczęśliwego wypadku, „rozjechana” przez superbohatera A-Traina (Jessie T. Usher), który nie zauważa jej podczas wykonywania jednej ze swoich misji. I tu dochodzimy do głównego założenia serialu. Otóż USA jest ochraniane przez ligę superbohaterów o nazwie Siedem. Na jej czele stoi skrzyżowanie Supermana z Kapitanem Ameryką – Homelander (Antony Starr). Na pierwszy rzut oka są to bohaterowie, jakich znamy z komiksów DC: szlachetni, prawi i zawsze dbający o dobro obywateli. Jednak gdy się przyjrzymy bliżej, są to po prostu trybiki w rękach wielkiej korporacji, która na sprzedaży rzeczy z ich podobiznami: zabawek, kubków, talerzy, ręczników, płatków śniadaniowych, a także na spotkaniach z fanami i autografach zbija fortunę. Dla nich to tylko biznes. Mają specjalny departament oceny ryzyka, który wybiera im, które zagrożenie czy katastrofę powinni powstrzymać. Liczy się tylko kasa i nic więcej. Dlatego kiedy A-Train zabija dziewczynę Hughie’go i próbuje to tłumaczyć jako wypadek przy pracy, chłopak nie wytrzymuje psychicznie, żądając, by superbohater przyznał się do popełnienia błędu i publicznie przeprosił. Nietrudno się domyślić, że ego herosa na to nie pozwala. Wtedy na scenie pojawia się Billy Butcher (Karl Urban), który wraz ze swoim zespołem składającym się z Frenchiego (Tomer Kapon) i Mother’s Milka (Laz Alonso) starają się zdemaskować tych niby herosów i pokazać światu, jacy są naprawdę. Metody, jakimi starają się to osiągnąć, nie należą do najłagodniejszych. Amazon nie owija w bawełnę i serwuje nam to, co od początku obiecuje – brutalną, krwawą, ale przy tym zabawną opowieść o tym, co by się stało, gdyby ratowanie ludzi było dla superbohaterów jedynie biznesem i nie szłyby za tym żadne heroiczne przesłanki. Jeśli tyko pojawi się cień zagrożenia, że misja może być dla nich zabójcza, z miejsca z niej rezygnują, nie licząc się z tym, ile osób zginie. Tu nie ma miejsca na szlachetność. Superbohaterowie biorą zawsze to, na co mają ochotę – nie pytają, czy mogą. Żyją w przekonaniu, że są kreacją Boga, nadludźmi zesłanymi na Ziemię, by prowadzić ludzkość niczym barany ku oświeceniu. Prawda, którą odkrywa Butcher wraz ze swoimi kompanami, jest zgoła inna. The Boys jest świetną produkcją, która może nie opływa w wielki budżet, ale za to nie marnuje pieniędzy na zbędne efekty specjalne. Używa ich tylko wtedy, kiedy są one niezbędne, ale za to robi to w świetnym stylu, na wysokim poziomie. Widz nie ma uczucia tandety czy nadużywania komputerowych efektów specjalnych. Może dlatego, że największym atutem tej produkcji są świetnie dobrani aktorzy. Zwłaszcza królujący na ekranie Karl Urban jest fantastyczny jako zgorzkniały i zawsze pewny siebie Butcher. Napędzany nienawiścią do superbohaterów, a zwłaszcza do Homelandera, nie cofnie się przed niczym, by osiągnąć swój cel. Świetnie obserwuje się zestawienie dwóch spojrzeń na sytuację superbohaterów. Z jednej strony widzimy świat oczami tytułowej grupy, a z drugiej strony mamy perspektywę Starlight, nowo wybranej członkini Seven, która ma dołączyć do Homelandera, A-Traina, Queen Maeve (Dominique McElligott), Black Noira (Nathan Mitchell), Translucenta (Alex Hassell) i The Deepa (Chace Crawford), najpotężniejszych bohaterów na całym świecie. Widz szybko orientuje się, że o tym, kto należy do ligi decydują słupki popularności. Jeśli jeden z bohaterów traci w oczach społeczeństwa jest wysyłany na emeryturę i szybko zastępowany nową, świeżą twarzą. Sami zainteresowani są tego świadomi. Wiedzą, ile warte jest należenie do grupy i nieraz wykorzystują to, by stłamsić nowych członków. Pomimo tego, że serial składa się z 8 odcinków ogląda się je jak film. Trudno się od niego oderwać. Historia jest tak spójna i trzymająca w napięciu, że chcemy poznać jej finał. Twórcy starają się nam dać trochę wytchnienia i możliwości zrobienia sobie przerwy, jednak pokusa zobaczenia finałowej potyczki jest zbyt duża. Zwłaszcza że jak to w takich historiach bywa, idealny plan Butchera w pewnym momencie zaczyna się sypać i gdy już myślimy, że naszym bohaterom wszystko ujdzie na sucho, spada na nich katastrofa za katastrofą. W efekcie widz siedzi na skraju fotela, trzymając kciuki, by im się udało wyjść cało z opresji, choć szanse nie wydają się zbyt wielkie. Tą produkcją Amazon dołącza do wyścigu o zainteresowanie wielbicieli komiksów i robi to w bardzo dobrym stylu. Choć muszę przyznać, że twórcy The Boys nie uchronili się przed pewnymi błędami. Jednym z nich jest wprowadzenie zbyt dużej liczby bohaterów, przez co nie są w stanie każdej postaci w pełni rozwinąć. Na niektóre też nie mają pomysłu, jak choćby wątek The Deep, który rozpoczyna się interesująco i nawiązuje do królującego ostatnio w mediach ruchu Me Too. Twórcy wprowadzają go, po czym nagle widać, że ta postać zaczyna im uwierać, nie wiedzą, co mają z nią zrobić. Wahają się, czy zrobić z The Deep wiejskiego głupka, czy postać tragiczną, która po prostu z nadmiaru sławy się pogubiła. Podobnie jest z Queen Maeve, która miała być chyba reprezentantką grupy LGBT, tłumiącą swoją prawdziwą seksualność i ukrywającą ją przed światem, by nie stracić w oczach społeczeństwa. Może w następnym sezonie The Deep i  Queen Maeve dostaną większą szansę na to, by się zaprezentować. Niemniej The Boy sto świetny serial, który zainteresuje nie tylko fanów komiksu Gartha Ennisa i Daricka Robertsona. Serial można oglądać w Polsce na platformie Amazone od 26 lipca.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj