Najnowszy odcinek The Boys stał pod znakiem motywu uczuciowych związków, które mogliśmy obserwować w niemal każdym wątku. Najwyraźniej twórcy pewne tematy chcą mieć z głowy, aby swobodnie przejść do dynamicznej akcji pełnej krwi, flaków i posoki. Ten epizod nie był taki całkowicie bezkrwawy, ponieważ posiadał makabryczne momenty, ale bazowano głównie na klimacie grozy, co też było w porządku. Nie zawsze The Boys potrzebują pościgów czy strzelanin, aby tego rodzaju zgony też powodowały skrzywienie na twarzy z powodu ich brutalności. Najważniejszym i najciekawszym wątkiem, który kręcił się wokół motywu związku, był ten najbardziej oczekiwany, czyli ponowne, romantyczne spotkanie Billy’ego z Beccą. Połączyła ich wielka miłość, która po urodzeniu się Ryana nie ma przyszłości ze względu na nienawiść Butchera do supków. Twórcy stąpali tutaj po cienkim lodzie, pisząc scenariusz, ponieważ mogli łatwo popaść w banał. Ale znakomicie udało im się podkreślić prawdziwą i diaboliczną naturę Billy’ego, który stanowi zagrożenie dla chłopaka. Zrobili to w taki sposób, że widzowie mają prawo trzymać stronę Becki, która martwi się o syna. To rozstanie ma sens, a o wzruszającą i emocjonalną jego stronę zatroszczyli się aktorzy, którzy byli fantastyczni. Warto jeszcze wspomnieć w tym kontekście, że żarty trzymają się twórców. Zamiast torturować Butchera poszukiwaniem tropów, gdzie może przebywać jego żona, po prostu dali mu na tacy adres od Mallory. Z jednej strony wyczuwalny jest pośpiech, aby szybko przejść do kolejnych wydarzeń, ale z drugiej strony to też pewnego rodzaju element nieprzewidywalności tego serialu. Fabuła wcale nie musi iść klasycznie, jak po sznurku i wcale na tym źle nie wychodzi. Kolejnym wątkiem krążącym wokół tematu związku był ten dotyczący Homelandera. Z początku wydawało się, że superbohater śni lub oglądamy erotyczne wspomnienia o Stillwell, a okazało się, że powrócił Doppelganger, co zaskoczyło. To był zabawny twist, ale jeszcze dziwaczniej zrobiło się, gdy w końcówce odcinka zamienił się w Homelandera, pozostając w seksownej bieliźnie. To ten rodzaj pokręconego i skrzywionego humoru, który wyróżnia The Boys. I choć sytuacja wyglądała komicznie, to klimat grozy nie pozwalał na śmiech. Homelander zabił Doppelganger i staje się coraz mroczniejszy i bardziej agresywny. A ma ku temu powody. Bardziej intrygował jego wątek utraty kontroli nad Siódemką i ciągłej potrzeby bycia kochanym, jak to celnie określiła Stormfront. Homelander to złoczyńca w stroju superbohatera. Ale jak to bywa z takimi postaciami, to właśnie tlące się w nim człowieczeństwo i ludzkie emocje powodują, że nie jest oczywistym bohaterem, a jego historia jest złożona, a w rezultacie interesująca. A Stormfront wykorzystuje jego słabości i niestabilność emocjonalną. Jest cwana, sprytna i pogrywa sobie z nim. I prostymi środkami osiąga swój cel, aby wzbudzać w ludziach gniew, tak jak w samym Homelanderze (Antony Starr gra świetnie). Memy potrafiły rozbroić, bo były przezabawne. A do tego Stormfront, podobnie jak Starlight w windzie, też mu się postawiła, ale jest znacznie lepszą manipulatorką niż Annie. Ciekawi, do czego te gierki doprowadzą pod koniec sezonu. Na uwagę zasługuje również wywiad Homelandera i Queen Maeve, który udzielali w telewizji. Serial wyszedł naprzeciw jakże aktualnym pytaniom dotyczącym braku różnorodności rasowej w Siódemce oraz wśród superbohaterów. Oczywiście odpowiedź była dyplomatyczna i rozwiązująca wszelkie wątpliwości. To raczej wyjawienie przez Homelandera homoseksualnego związku Maeve z Eleną, pod przykrywką otwartości Vought na osoby LGBT, wzbudzało duże emocje. Ten wymuszony coming out był bezwzględnym i okrutnym posunięciem Homelandera. W każdym razie The Boys zmierzyli się tematem wybielania superbohaterów wzorowo, a do tego dali pole do dyskusji o sposobach wyjawiania tego rodzaju prywatnych informacji. Kolejnym wątkiem dotyczącym relacji damsko-męskich była historia Hughiego i Annie. Nie pasjonuje ona tak, jak to było w poprzednim sezonie, ale wciąż opiera się ona na tych samych fundamentach, czyli wzajemnego uczucia. O ile chwilami robi się nieco mdło, to jest to w duchu tej relacji. Nawet melodyjna piosenka Billy’ego Joela idealnie wpasowała się w ten odcinek. Szczególnie, że pochodzi z albumu zatytułowanego… Storm Front. Twórcy wymyślili sobie to kapitalnie, bo utwór stanowił tym samym element zapowiadający rewelacje dotyczące tej superbohaterki. Natomiast zdecydowanie bardziej wyraziście zaprezentował się Mother's Milk. Poznaliśmy historię jego ojca, która zmotywowała go do walki z supkami. To jest ważne, ponieważ teraz wiemy, że dusi w sobie głęboką urazę do nich, a jego uganianie się za nimi nie jest bezpodstawne. Ten bohater może nie jest nadzwyczaj charyzmatyczną postacią w porównaniu do pozostałych, ale Laz Alonso skutecznie skupił na sobie uwagę podczas swojej smutnej opowieści. Z kolei sama podróż trójki bohaterów nie ekscytowała, ale przyniosła też jedną ważnych informację. Stormfront skrywa mroczne tajemnice, które wiążą się z jej poprzednim superbohaterskim wcieleniem Liberty. Wygląda na to, że temat rasizmu zostanie bardziej rozwinięty w The Boys, co dla tego serialu jest wartościowe. Pozostałych wątków też nie ominął motyw przewodni odcinka. Frenchie dryfuje między Kimiko, a Cherie, co nie przyniosło emocji. Również tutaj wspomniano o powodach walki tej postaci z supkami, ale wymaga to jeszcze rozwinięcia. Jedynie mogliśmy zacierać ręce z ekscytacji podczas próby dopadnięcia Stormfront przez Kimiko. Szkoda, że została w ostatniej chwili powstrzymana. Z kolei Deep „wybrał” żonę z Kolektywu, co wyjaśniło ciągnący się przez cały odcinek zagadkowy casting. Może nie dostarczało to, aż tak wiele humoru, jak poprzednie wydarzenia związane z tym bohaterem, ale sam pomysł, aby to tak rozegrać był świetny. Nowy odcinek nie zapomniał o postaciach Black Noir i A-Traina. Ten pierwszy prowadzi własne śledztwo w związku z Butcherem, dzięki czemu dołożył się do humorystycznej strony epizodu. A sprinter został wyrzucony z Siódemki, ponieważ już nie może biegać tak szybko. Obaj bohaterowie są w tym sezonie odsunięci na dalszy plan, ale przy takiej liczbie wątków ktoś musiał na tym ucierpieć. Szkoda, że trafiło to na A-Traina, ale wciąż jest czas, aby zabłysnął w The Boys. Fabuła nowego odcinka The Boys była znowu wypełniona mnóstwem wątków, nad którymi na szczęście twórcy panują. Nawet jeśli większość bohaterów wędruje swoimi ścieżkami, to każdy wnosi coś istotnego do historii. Porównując do pierwszych odcinków drugiego sezonu, czwarty epizod był dość spokojny, jak na The Boys. Taki na wyciszenie po brawurowej akcji, a jednocześnie potrzebny do zaczerpnięcie powietrza przed kolejnymi, bardziej mięsistymi i rozrywkowymi wydarzeniami. Tego się trzymajmy!
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj