The Bridge: Na granicy nadal nie ma kompletnie żadnego pomysłu na postać Sonyi (Diane Kruger). Romans z bratem mordercy jej siostry jest naciągany, niedorzeczny i absurdalny. Nie byłoby tak źle, gdyby twórcy zaprezentowali jakiś ciekawy koncept, ale po raz kolejny pokazują Sonyę jako nieporadną dziewczynkę, której zachowanie jest co najmniej niepokojące. A już reakcje względem zabójcy jej siostry są dziwaczne. Przez chwilę myślałem, że może ma to jej pomóc zamknąć ten etap życia, ale nic z tych rzeczy - autorzy sami się gubią w tej wprowadzanej na siłę dziwności.

Lepiej jest w centralnym śledztwie związanym z postacią Eleanor (Franka Potente) i Fausto Galvana (Ramon Franco). Wprowadzenie do tego równania CIA może atrakcyjnie rozbudować fabułę o elementy, których The Bridge: na granicy bardzo brakuje. Dobrze powiązano z tym rolę duetu dziennikarzy, których znaczenie dla historii jest ciekawsze niż większość pozostałych wątków. Powinni dostać więcej czasu ekranowego.

[video-browser playlist="633473" suggest=""]

Po raz kolejny kompletnie niepotrzebnym zapychaczem jest wątek Charlotte. Na razie nie widać tutaj żadnego sensownego związku między nim i resztą fabuły, a nawet gdyby był - czy nie można byłoby tego lepiej przedstawić? Pojawiają się sugestie, że odegra jeszcze ciekawą rolę w intrydze Galvana, ale ślamazarne budowanie tego motywu sprawia, że nie ma to większego znaczenia. Czy niezła finalizacja naprawi niepotrzebne kradnięcie czasu ekranowego?

Najjaśniejszym punktem tego odcinka jest wątek Marco (Demian Bichir), który dostaje prezent od Galvana. I jest to zaskoczenie, bo narkotykowy król wydaje się ostatnią osobą, która w tym temacie pomogłaby bohaterowi. Tutaj Bichir potrafi zbudować niezłe emocje i dylemat moralny, a to sprawia, że oglądanie bohatera w tym odcinku staje się lepszym doznaniem. Rozczarowuje natomiast finał oparty na kliszach - przez chwilę spodziewałem się niespodzianki w związku z postacią Tate'a (Eric Lange). Zamiast emocji jest jednak wielkie rozczarowanie.

Czytaj również: Dziś wieczorem w telewizji

The Bridge: Na granicy to pokaz braku kreatywności twórców. Niby mają oni niezłe pomysły, ale czasem można odczuć, że nie wiedzą, jak je rozpisać i zrealizować. Serial ma ogromny potencjał, który jest niestety wciąż marnowany.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj