Fabuła w The Gifted zaczyna się dość standardowo i przewidywalnie. Okazuje się bowiem, że w rodzinie Struckerów dzieci – Andy (Percy Hynes White) i Lauren (Natalie Alyn Lind) – posiadają gen X, który właśnie się uaktywnił. Nie byłoby w tym pewnie wielkiego dramatu, gdyby głowa rodziny, Reed (Stephen Moyer), nie pracowała dla rządu, którego celem jest eliminacja mutantów. Nagle gdy sprawa dotyczy jego rodziny faceta rusza sumienie i zaczyna widzieć ciemną stronę swojej pracy. Struckerowie rzucają się do ucieczki, szukając pomocy u ludzi, których jeszcze nie tak dawno ojciec wsadzał do więzień. Szefostwo Fox wyszło ze słusznego założenia, że Legion, który został tak dobrze przyjęty przez krytyków i część widzów, może być zbyt ambitny dla przeciętnego odbiorcy. Postanowiono więc zamówić drugi serial również opowiadający o mutantach, tylko zrealizować go w mniej artystyczny sposób. Rodziło to pewne wątpliwości, czy nie dostaniemy dramatu rodzinnego, w którym rozterki sercowe głównych bohaterów będą na pierwszym planie, a ich super moce gdzieś na czwartym. By tak się nie stało, pieczę nad produkcją objął Bryan Singer, reżyser filmów z serii X-Men i producent tytułów z nimi związanych. Miał on być gwarantem tego, że serial będzie swoim klimatem zbliżony do kinowych odpowiedników. Udało się. Pierwszy odcinek jest od początku napakowany akcją. Twórcy nie tracą czasu na wprowadzanie i przedstawianie poszczególnych postaci. Na to będzie jeszcze czas. Już otwierająca scena pokazuje mutantów renegatów uciekających przed policją i używających do tego swoich unikalnych mocy. Wśród nich jest kilka postaci, które niektórzy fani mogą kojarzyć z komiksów i to tych wydawanych przez TM-Semic w latach 90. Jest chociażby Polaris czy Thunderbird. Nie wiemy jednak, o co dokładnie chodzi i do jakiej grupy należą. Do tego już sam pilot naładowany jest easter eggami od pojawienia się w jednej scenie Stana Lee, po charakterystyczny dzwonek telefonu komórkowego Eclipse, którym jest muzyka z intra z „X-Men:Pewnie przy kolejnym seansie wyłapię ich więcej. Serial The Gifted: Naznaczeni świetnie oddaje klimat znany z komiksów Marvela, w których przestraszeni mutanci uciekają przed stworzonymi do ich likwidacji Sentinelami. Już w pierwszym odcinku możemy zobaczyć małe roboty z tej serii. Zostały one bardzo ładnie wygenerowane komputerowo, prawie na filmowym poziomie, co pokazuje, że Fox nie oszczędza na tej produkcji. Zresztą efekty specjalne, jakie zostały użyte w pilocie, są na wysokim poziomie i nie dają poczucia żenady. Mam nadzieję, że pojawienie się już słusznych rozmiarów Sentineli będzie tylko kwestią czasu. Bardzo dobrze została dobrana obsada. Młodzi mutanci idealnie nadają się do swoich ról, przedstawiając strach związany z nagle odkrytymi mocami, ale także powoli narastającą pewność siebie w trakcie ich używania. Gdy do tego dodamy jeszcze mutantów renegatów, dostajemy wybuchową mieszankę. Twórcy nie odkrywają przed widzami wszystkich kart. Wiemy na przykład, że w tym uniwersum istnieją X-Men i The Brotherhood. Problem polega na tym, że obie grupy nagle gdzieś zniknęły. Nikt nie wie, dlaczego. The Gifted: Naznaczeni to produkcja z wielkim potencjałem. Może nie tak dużym jak Legion, ale na pewno większym niż Agenci tarczy czy dogorywający Marvel's The Inhumans - Sezon 1. Jestem bardzo ciekaw, jak twórcy dalej poprowadzą historię i czy zobaczymy jakichś członków X-Men w dalszych odcinkach.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj