The Gifted po raz kolejny robi ze Struckerów największą wadę odcinka. Z jednej strony mamy siermiężnie tkany wątek Reeda, którego zachowanie w rozmowie z Thunderbirdem i podejście do mocy pokazane jest z pozbawieniem jakiegokolwiek sensu czy emocjonalnej wiarygodności. W jednej scenie mówi z pewnością w głosie, że pogada z Thunderbirdem, by opanować sytuacji. W drugiej rozmawia z nim jak spanikowany narkoman, który potrzebuje działki, jaką w jego przypadku byłaby blokada lub wyłączenie mocy. W tym nie ma za grosz spójności, a z Reeda robią po raz kolejny głupca. Z kolei Caitlin nadal jest kierowana w rozmaite skrajności bez przemyślenia czy nadania temu choćby odrobiny sensu. Jej zachowanie podczas rozmowy z hakerem ćpunem woła o pomstę do nieba. Twórcy w swoim stylu popychają postać do abstrakcyjnych decyzji, które w żadnym momencie nie mają związku z charakterem bohaterki i nie są  autentyczne. Czuć, że aktorzy nie wiedzą za bardzo, co mają grać i motają się na ekranie w taki sposób, że trudno przyjąć to z aprobatą. Po prostu czuć tę sztuczność, gdy trzeba odegrać określoną postawą, kompletnie w nią nie wierząc, nie mając scenariusza i reżysera, który zobaczy, jak źle to wygląda. Można pisać całą litanię o tym, co w tym odcinku nie działa. Blink ponownie zachowuje się dziwnie i absurdalnie irytująco, Lauren i Marcos dopasowali się do dna, jakie prezentują Struckerowie w swoim wątku, a Thunderbird z mądrego faceta staje się synonimem dziecka błądzącego we mgle. A nie zapominajmy też o byłym agencie Turnerze, którego wątek jest tak bardzo wciśnięty na siłę, że to aż boli. Nie ma w nim nic wartościowego i mającego jakikolwiek cel w tej historii. Tej postaci nie powinno tu być. Cały atak na zakład psychiatryczny to opis twórców w negatywnym znaczeniu tego słowa. Blink i Thunderbird stojący wiele metrów od Polaris tylko po  to, by ta ot tak ich zastopowała. No i Lauren, która przez te odcinki drugiego sezonu popada ze skrajności w skrajność. W jednym odcinku była w pełni świadoma, że Andy sam podjął decyzję o tym, by odejść i nikt na niego nie wpłynął. A teraz udzielił się jej denerwujący idealizm matki, który doprowadza do przegranej konfrontacji z bratem. Nie zapominajmy też o wymuszonej dramaturgii z nieprzytomną Lauren, która w kolejnym odcinku w ckliwej rozmowie z rodzicami wyleje potok łez. W tym wątku tak naprawdę działa tylko sam cel ataku: tajemnicza postać, którą wydostano z zakładu. To intryguje i w sumie tyle. The Gifted realizacyjnie i fabularnie jest serialem złym. Tutaj kompletnie nic nie gra na żadnym poziomie i z każdym odcinkiem można jedynie utwierdzić się w przekonaniu, że problem tego serialu leży w samym jego fundamencie. Twórcy nie mają umiejętności i pomysłu, by opowiadać historię wartą opowiedzenia. Takim sposobem ten serial wyrasta na jeden z najgorszych komiksowych produkcji w historii.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj