The Gifted: Naznaczeni: sezon 2, odcinek 4 – recenzja
Data premiery w Polsce: 3 października 2017The Gifted: Naznaczeni wciąż bije swoje rekordy w raczeniu widza głupotami i absurdami, jak w poprzednich odcinkach. Nic się nie zmienia, a wręcz jest coraz gorzej i twórcy brną w coraz gorszą stronę.
The Gifted: Naznaczeni wciąż bije swoje rekordy w raczeniu widza głupotami i absurdami, jak w poprzednich odcinkach. Nic się nie zmienia, a wręcz jest coraz gorzej i twórcy brną w coraz gorszą stronę.
The Gifted po raz kolejny robi ze Struckerów największą wadę odcinka. Z jednej strony mamy siermiężnie tkany wątek Reeda, którego zachowanie w rozmowie z Thunderbirdem i podejście do mocy pokazane jest z pozbawieniem jakiegokolwiek sensu czy emocjonalnej wiarygodności. W jednej scenie mówi z pewnością w głosie, że pogada z Thunderbirdem, by opanować sytuacji. W drugiej rozmawia z nim jak spanikowany narkoman, który potrzebuje działki, jaką w jego przypadku byłaby blokada lub wyłączenie mocy. W tym nie ma za grosz spójności, a z Reeda robią po raz kolejny głupca. Z kolei Caitlin nadal jest kierowana w rozmaite skrajności bez przemyślenia czy nadania temu choćby odrobiny sensu. Jej zachowanie podczas rozmowy z hakerem ćpunem woła o pomstę do nieba. Twórcy w swoim stylu popychają postać do abstrakcyjnych decyzji, które w żadnym momencie nie mają związku z charakterem bohaterki i nie są autentyczne. Czuć, że aktorzy nie wiedzą za bardzo, co mają grać i motają się na ekranie w taki sposób, że trudno przyjąć to z aprobatą. Po prostu czuć tę sztuczność, gdy trzeba odegrać określoną postawą, kompletnie w nią nie wierząc, nie mając scenariusza i reżysera, który zobaczy, jak źle to wygląda.
Można pisać całą litanię o tym, co w tym odcinku nie działa. Blink ponownie zachowuje się dziwnie i absurdalnie irytująco, Lauren i Marcos dopasowali się do dna, jakie prezentują Struckerowie w swoim wątku, a Thunderbird z mądrego faceta staje się synonimem dziecka błądzącego we mgle. A nie zapominajmy też o byłym agencie Turnerze, którego wątek jest tak bardzo wciśnięty na siłę, że to aż boli. Nie ma w nim nic wartościowego i mającego jakikolwiek cel w tej historii. Tej postaci nie powinno tu być.
Cały atak na zakład psychiatryczny to opis twórców w negatywnym znaczeniu tego słowa. Blink i Thunderbird stojący wiele metrów od Polaris tylko po to, by ta ot tak ich zastopowała. No i Lauren, która przez te odcinki drugiego sezonu popada ze skrajności w skrajność. W jednym odcinku była w pełni świadoma, że Andy sam podjął decyzję o tym, by odejść i nikt na niego nie wpłynął. A teraz udzielił się jej denerwujący idealizm matki, który doprowadza do przegranej konfrontacji z bratem. Nie zapominajmy też o wymuszonej dramaturgii z nieprzytomną Lauren, która w kolejnym odcinku w ckliwej rozmowie z rodzicami wyleje potok łez. W tym wątku tak naprawdę działa tylko sam cel ataku: tajemnicza postać, którą wydostano z zakładu. To intryguje i w sumie tyle.
The Gifted realizacyjnie i fabularnie jest serialem złym. Tutaj kompletnie nic nie gra na żadnym poziomie i z każdym odcinkiem można jedynie utwierdzić się w przekonaniu, że problem tego serialu leży w samym jego fundamencie. Twórcy nie mają umiejętności i pomysłu, by opowiadać historię wartą opowiedzenia. Takim sposobem ten serial wyrasta na jeden z najgorszych komiksowych produkcji w historii.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat