Dance Dance Resolution to dla The Good Place istotny fabularnie odcinek. Nie bawił co prawda do łez, ale tę produkcję wyróżnia ciekawy pomysł, więc nie oczekuję od niej tylko dawki śmiechu. The Good Place to coś więcej.
Po zeszłotygodniowej premierze spodziewałem się, że serial obierze trochę inny kierunek. Twórcy jednak zdecydowali się kontynuować koncepcję Groundhog Day. O ile uważam za istotne ukazanie sprytu głównych bohaterów i ich ciągłe odkrywanie prawdy, to i tak nie mogę powiedzieć, by mnie ten pomysł nie zmęczył. Pierwszą połowę odcinka ratował zdecydowanie Michael wpadający w coraz większe problemy po każdym restarcie.
Dance Dance Resolution rozkręca się dopiero od momentu szantażu Vicky (czyli dawnej prawdziwej Eleanor), która wciąż jest zła na przewodniczącego demona za obsadzenie w nieważnej roli. Bardzo lubię, gdy takie z pozoru głupie wątki przekształcają się w coś poważnego i istotnego dla fabuły. Poza tym występ Mindy i średniego miejsca pozytywnie wpływa na epizod. Uwielbiam tę postać, a jej reakcje na bohaterów są zarówno spodziewane (kogo by nie męczyło pięćdziesiąte tłumaczenie tego samego i prowadzenie tych samych rozmów), jak i zabawne. Bohaterowie (nie tylko pierwszoplanowi) to jedna z największych zalet The Good Place.
Chociaż pierwsza część trzeciej odsłony mi się nie podobała, a na początku wspomniałem, że nie śmiałem się do łez to i tak nie mogę powiedzieć, że nie było w ogóle zabawnie. Odkrycie sekretu w 108 próbie przez Eleanor czy Jason odkrywający prawdę i reakcja Michaela naprawdę mi się podobały. Tak samo jak do pewnego momentu zabójstwa Janet (w tym przypadku twórcy trochę przesadzili i poczułem przesyt). Nierozgarnięty fałszywy mnich, kolejna nietuzinkowa postać, za którą lubię ten serial, to co prawda bohater, który potrafi grać mi na nerwach, ale z drugiej strony bardzo lubię takie niezbyt inteligentne osoby w serialach. Za szczególne wyczekiwane uważam dawanie rad przez takie osobistości, a ta udzielona Michaelowi, mimo iż głupia na pierwszy rzut oka, popchnęła mimo wszystko wydarzenia do przodu. Wiem, że końcowy żart z dobrym miejscem był trochę oklepany i oczywisty, ale na mnie często działa ta sztuczka.
Twórcy uraczyli nas kolejnym zwrotem akcji, który mam nadzieję, sprawi, że główna czwórka przestanie tracić pamięć. Przeżywanie jednego dnia w kółko to jedno, ale gdy połowa obsady zapomina przeszłe wydarzenia, to nie jest dobre rozwiązanie dla widzów. Oby tylko ten motyw za szybko nie wrócił. Chciałbym znowu poczuć, że ten serial rusza do przodu, a nie tylko stoi w miejscu nie rozwijając postaci.
Reasumując, to nie był zły odcinek The Good Place. Przedstawił on ważne wydarzenia, stał się furtką do kolejnego kroku bohaterów w rozwoju. Pierwsza część Dance Dance Resolution, choć w pewnych momentach nużąca, była potrzebna. To nadal jest bardzo dobra komedia, mająca na siebie pomysł oraz wyróżniająca się pozytywnie nie tylko na tle seriali stacji ogólnodostępnych.