The Goon: Kolekcja. Tom 1, czyli po naszemu Zbir, to tworzona przez kilkanaście lat seria autorstwa Eric Powell opowiadająca o dwójce gangsterów, którzy walczą o swoje wpływy, terytorium i władzę… z zombie i innymi fantastycznymi potworami. Pomysł wydaje się absurdalny, ale autor prowadzi go konsekwentnie, a z czasem uwypuklają się inne elementy znamionujące, że Powell ma na tę serię pomysł i konsekwentnie go realizuje. The Goon opowiada o tytułowym Zbirze i jego kumplu Frankym, silnorękich na usługach bossa mafii. Ich głównym zadaniem – jak się zdaje – jest walka o terytorium ze sługami Bezimiennego, nekromanty wskrzeszającego kolejne sługi, by zapanować nad miastem. Od czasu do czasu napotykają też inne istoty nadprzyrodzone, ale wspólny mianownik jest jeden: trzeba im spuścić łomot. Z czasem jednak postacie głównych bohaterów zyskują tła, szczególnie gdy poznajemy ich przeszłość i motywacje. Tym bardziej wtedy barw nabierają poszczególne sceny, sprzeczne z poprawnością polityczną, z czarnym humorem i gangsterskimi klimatami charakterystycznymi dla przedwojennych czasów. Jest barwnie, jest brutalnie, jest pulpowo, popkulturowo i rubasznie.
Źródło: Non Stop Comics
W albumie widać ewolucję stylu graficznego autora. Początki są miejscami toporne, a bohaterowie bez wyrazu, ale z czasem postaci zaczynają nabierać docelowego charakteru. Całość rzecz jasna nadal utrzymana jest w pulpowej stylistyce – wszak taka jest natura The Goon – ale jednocześnie zyskuje zęba koniecznego, by tego rodzaju opowieści się wyróżniły. W przypadku tego albumu zawierającego pierwszą część przygód Zbira koniecznie trzeba wspomnieć o formie wydania. To niemal pięćset stron w twardej oprawie z obwolutą. Oprócz samych zeszytów z przygodami Zbira mamy tu także przedmowy do różnych wydań (niektóre to wartość sama w sobie) czy galerię prezentującą szkice, etapy pracy nad rysunkami czy alternatywne grafiki. Wszystko to, co fan potrzebuje do szczęścia.
Na deser mamy jeszcze crossover z Hellboyem – co jak co, ale Mike  Mignola stworzył postaci idealnie wpasowujące się w klimat tego komiksu. Ba, wcale bym się nie zdziwił, gdyby historia Zbira nie narodziła się w umyśle twórcy Piekielnego Chłopca. Już samo to powinno wystarczyć za rekomendację. Minus albumu w zasadzie jest tylko jeden: jest tu za dużo podobnych historii. Można to zrozumieć ze względu na system wydawniczy czy historię powstawania serii, ale nie zmienia to faktu, że lepiej pierwszego tomu The Goon nie łykać na jedno czy dwa podejścia. Lepiej podejść do niego z umiarem, czytać poszczególne zeszyty czy rozdziały w pewnych odstępach czasowych. Wtedy Zbir będzie mógł w pełni wybrzmieć.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj