Można już chyba nieśmiało orzec, że prowadzące The Grand Tour trio wraz z ludźmi stojącymi za produkcją doszli do pewnych wniosków, co można łatwo zauważyć po poprzednim i najnowszym odcinku programu. The Grand Tour tak jakby zaczyna przypominać Top Gear – ostatnim razem w końcu pojawił się test zwykłego auta dla przeciętnego kierowcy, a teraz zaserwowano widzom zwarty pod względem tematyki epizod. Bez przerywania testami, jedynie z klasycznymi i stałymi częściami Conversation Street oraz Celebrity Face Off – z coraz bardziej znanymi gośćmi (Luke Evans i Kiefer Sutherland). Jeremy Clarkson, Richard Hammond oraz James May od zawsze uwielbiali Jaguary – wiedzą to zwłaszcza miłośnicy Top Gear, bowiem nic się w tym temacie nie zmieniło. Lata lecą, a ta miłość wciąż trwa. Podobnie jak same Jaguary, nazywane pieszczotliwie Jags. Czas jest jednakże nieubłagany i bez litości obchodzi się z tymi pięknymi samochodami, wyglądającymi tak, że nic, tylko konie w nich kraść… albo wykradać z hotelu ręczniki – Clarkson i spółka z jakiegoś powodu żyje w przeświadczeniu, że właścicielowi Jaguara wybaczy się wszystko, włącznie z pożyczeniem sobie kurtki czy czapki od jakiegoś przypadkowego gościa. Rzeczywiście te samochody mają w sobie nieprzemijającą elegancję, choć to oczywiście za mało. Dobrze by było, gdyby jeszcze względnie działały, co jest głównym motto tego odcinka zatytułowanego bardzo elokwentnie Jaaaaaaaags. Nasze trio zamierza udowodnić, że kiepska sprzedaż Jaguarów nie jest spowodowana ich awaryjnością. Po prostu ludzie się nie znają. Jak tu jednak udowadniać ich niezawodność? To jasne, trzeba kupić jak najstarsze modele, mające na karku kilkadziesiąt lat i liczyć na to, że widzowie nie zauważą żadnych usterek, ani nawet trwałych uszkodzeń. Ani podmiany samochodu… Z góry wiadomo, że tak stare samochody, jak XJR, XK8 oraz 420G (rocznik 1967) nie poradzą sobie na drogach amerykańskiego stanu Kolorado. Może gdyby nimi po prostu jechać, nie byłoby problemu, to jednak byłoby nudne. Zamiast tego musi mieć miejsce klasyczny wyścig – chyba po raz pierwszy od lat widzowie są świadkiem, jak Clarkson i May nie jadą szybko. Przyczyna jest oczywista – jeszcze by się samochody rozkraczyły na drodze. Za to Hammond od początku sezonu zachowuje się jak dziecko z nadmiarem energii, które psuje zabawki wręcz seryjnie. Założę się, że niejeden miłośnik Jaguarów zapłakał widząc, jak Hammond demoluje kolejny pojazd, który absolutnie nie jest przeznaczony do skoków rodem z rajdów WRC. Widoczna jest w tym odcinku pewna spontaniczność – Amerykanin żartujący z Brytyjczyków raczej w scenariuszu nie widniał. Widniał za to na pewno widowiskowy skok w przepaść z udziałem Jamesa Maya, który, no proszę, nie zarobił nawet zadrapania. Takie cuda tylko w The Grand Tour. Wyścig na lotnisku z elementem jak najszybszego zatrzymania się po osiągnięciu 100 mil na godzinę już dawno nie był tak kuriozalny, ponieważ rzadko się zdarza, że samochody mają problem z osiągnięciem tej magicznej cyfry na liczniku. A za lotniskiem przepaść… Emocji więc nie brakuje, drugi Jaguar zostaje podmieniony na sprawniejszy model, a ostatnim elementem tej dziwnej wycieczki jest wspinaczka na szczyt stoku narciarskiego, co nie ma żadnego sensu. Pewną ciekawostką jest co prawda fakt, że trzy samochody, łącznie z napędem na sześć kół, całkiem nieźle wjeżdżają pod górę, to jednak nic w porównaniu z tym,  co dzieje się potem. Zjazd stokiem w dół już dawno nie dostarczył takich nerwów, zarówno widzom, jak i kierowcom. To rzeczywiście wygląda bardzo niebezpiecznie, trudno więc nie zacząć zastanawiać się, gdzie jest granica pomysłów trójki prowadzących. Czy z tego ślizgu po śniegu wypływa jakiś wniosek? No cóż, Jaguary ładnie zjeżdżają, kiedy jeździ się slalomem jak narciarze, przydałyby się też sprawne hamulce. Conversation Street po raz kolejny wypełnione jest nowinkami o samochodach (część o nadgorliwych strażakach skracających samochody o dach to raczej anegdotka), a w Celebrity Face Off pojawiają się coraz bardziej znane twarze, co tylko cieszy. No i Kiefer Sutherland okazuje się rewelacyjnym kierowcą, co po jego przejeździe po prostu widać. Za to cały odcinek można śmiało nazwać udanym – cała ta próba wciskania widzom opinii, że 50-letnie Jaguary poradzą sobie ze wszystkim to oczywiście jeden wielki żart, jednak i tak trzeba przyznać, że jak na swój wiek i liczbę przebytych kilometrów auta radzą sobie zaskakująco dobrze. To tylko ich kierowcy mają okropnie głupie pomysły, w końcu kto będzie próbował zjeżdżać jakimkolwiek samochodem po stoku narciarskim…
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj