Na sequel fenomenalnego The Legend of Zelda: Breath of the Wild musimy poczekać do 2022 roku, ale na szczęście Nintendo przygotowało coś dla fanów serii, by osłodzić im oczekiwanie. Tym czymś jest The Legend of Zelda: Skyward Sword HD, czyli odświeżone wydanie produkcji z 2010 roku, która miała równie wielu zwolenników, co przeciwników. Wydany oryginalnie na konsoli Wii tytuł zachwycał oprawą, ale już sposób sterowania głównym bohaterem, wykorzystujący wyłącznie kontrolery ruchowe, swego czasu był mocno krytykowany. W remasterze postanowiono to poprawić, jednocześnie wprowadzając też kilka innych, interesujących zmian. The Legend of Zelda: Skyward Sword HD to tytuł istotny przede wszystkim z tego względu, że jest chronologicznie pierwszym, stanowiącym wstęp do całej opowieści i dalszych losów Linka, Zeldy oraz Hyrule. Główny bohater zamieszkuje podniebną krainę Skyloft, gdzie szkoli się na jednego z rycerzy dosiadających ogromne ptaki. Pech chciał, że w dniu jego ostatecznego egzaminu księżniczka Zelda znika, porwana przez mroczne, tajemnicze tornado. Protagonista przypadkiem dowiaduje się, że pod Skyloft również znajduje się świat i zamierza wybrać się tam nie tylko, by uratować księżniczkę, ale też i stanąć do walki z wielkim złem, wypełniając przy tym słowa starożytnej przepowiedni.  W jego przygodzie towarzyszy mu Fi, magiczna istota zaklęta w mieczu, będąca jednocześnie jednym z najczęściej krytykowanych elementów w oryginalnej wersji. Lata temu narzekano przede wszystkim na to, jak irytujące i częste były jej komentarze. Fi zdarzało się wielokrotnie przeszkadzać w trakcie zabawy i mówić rzeczy, które dla większości graczy były zupełnie oczywiste. Remaster na szczęście to naprawił i sprawił, że podpowiedzi stały się kompletnie opcjonalne i jeśli tylko nie mamy na to ochoty, to nie musimy ich czytać. Jeśli zaś gdzieś utkniemy, to wystarczy tylko nacisnąć jeden przycisk, by uzyskać podpowiedź.

Fabuła

8 /10

"Uciszenie" Fi nie jest jedyną istotną zmianą z kategorii "quality of life", czyli poprawek po prostu ulepszających doświadczenia płynące z rozgrywki. Twórcy dodali możliwość pomijania scenek przerywnikowych czy przyśpieszania dialogów, a także... zrezygnowali z pokazywania okienek z opisami przedmiotów przy każdorazowym ich podniesieniu. Podczas zabawy docenia się szczególnie to ostatnie usprawnienie, bo nawet będąc kompletnym nowicjuszem, można łatwo i szybko zrozumieć po jednym razie, czym są rupie... Największą zmianą jest bez wątpienia wprowadzenie zupełnie nowej opcji sterowania. Oryginalne Skyward Sword było grą, którą od podstaw przygotowano z myślą o sterowaniu ruchowym. Przez większość przygody na Wii działało to po prostu dobrze, choć sporadycznie zdarzały się wpadki, które potrafiły solidnie frustrować. Hybrydowy charakter Switcha sprawił jednak, że twórcy po prostu musieli wymyślić coś, co pozwoliłoby na zabawę również w formie przenośnej. Przeniesienie walki na klasyczne przyciski raczej nie było możliwe, bo wymagałoby przebudowania w zasadzie całej gry, zdecydowano się więc na kompromis. Jeśli nie chcecie walczyć, wymachując Joy-Conami przed telewizorem, możecie skorzystać z prawej gałki analogowej, do której przypisano ruchy rąk. Wychylając ją w lewo, prawo, górę czy dół robicie wymach mieczem w tę samą stronę. W podobny sposób odbywa się blokowanie tarczą, a do precyzyjnego celowania np. z procy można wykorzystać żyroskop. W tym momencie część z Was może zadać sobie pytanie: dobrze, ale co w takim razie z kontrolowaniem kamery? I jest to bardzo zasadne pytanie, bo by obrócić kamerę, musimy nacisnąć lewy bumper i dopiero wtedy użyć prawej gałki analogowej. Teoretycznie nie brzmi to skomplikowanie, ale w praktyce ciężko się do tego przyzwyczaić, bo jest to kompletnie nieintuicyjne i stoi w sprzeczności z tym, do czego przyzwyczaiły nas dziesiątki czy nawet setki innych trójwymiarowych, przygodowych gier akcji. Nawet po kilkunastu godzinach zdarzało mi się przypadkiem wymachiwać mieczem. 
fot. Nintendo
To stawia Skyward Sword HD w dziwnym rozkroku między dwoma rozwiązaniami dalekimi od doskonałości. Z jednej strony mamy sterowanie ruchowe, przy którym konieczne jest odłączenie kontrolerów Joy-Con, a pomocny jest też duży ekran, z drugiej zaś dostajemy "klasyczne" sterowanie, które wymaga przyzwyczajenia się i momentami sporej cierpliwości. Na dobrą sprawę trudno uznać, by któraś z tych opcji była "lepsza", bo obie mają zarówno zalety, jak i wady. Sam złapałem się na tym, że przeskakiwałem między nimi regularnie, w zależności od aktualnego widzimisię.  Na szczęście sam gameplay nie zestarzał się tak bardzo, jak można było się tego spodziewać po grze mającej na karku ponad 10 lat. W dalszym ciągu mamy tu do czynienia z przygodową grą akcji, w której eksplorujemy kolejne lokacje, walczymy z przeciwnikami i rozwiązujemy łamigłówki, wykorzystując przy tym szereg gadżetów. Gameplay wciąga od pierwszych minut, a odpowiednie zróżnicowanie wyzwań i przeplatanie pojedynków zagadkami sprawiają, że nie sposób się tu nudzić. Prawdziwą wisienką na torcie są starcia z bossami, które mimo upływu lat nadal bawią i sprawiają sporo satysfakcji.  Ciekawie obserwuje się  ten tytuł też z innego względu. Doskonale pokazuje on rozwój serii i to, jak wielką inspiracją był dla późniejszego Breath of the Wild. Sporo tutaj elementów, które wprowadzono do odsłony z 2017 roku. Mowa m.in. o pasku wytrzymałości zużywanym podczas walk czy sprintu, szybowaniu oraz ulepszaniu wyposażenia. Przedstawiciele Nintendo sami zresztą zwrócili na to uwagę w jednym z tweetów. https://twitter.com/NintendoAmerica/status/1367934487217201163

Rozgrywka

7 /10

Wieku gry kompletnie nie widać też w warstwie graficznej, która bardzo dobrze trzyma się nawet w oryginalnym wydaniu na Wii. Tutaj zadbano o podbicie rozdzielczości, co w zupełności wystarczyło, by całość była miła dla oka. Charakterystyczny styl oprawy sprawił, że podróż Linka śledzi się z przyjemnością, zwłaszcza w 60 klatkach na sekundę, co niestety nie jest standardem na Switchu. 
fot. Nintendo
+1 więcej

Oprawa

8 /10

The Legend of Zelda: Skyward Sword HD to solidny remaster, w którym wyeliminowano kilka istotnych problemów oryginalnego wydania, a przy tym delikatnie podbito też grafikę. Szkoda tylko, że sterowanie nadal pozostawia nieco do życzenia i to niezależnie od tego, na którą z opcji się zdecydujemy. Boli też brak jakiejkolwiek nowej zawartości, zwłaszcza gdy weźmie się pod uwagę, że wersja HD dostępna jest standardowej, premierowej cenie i trzeba zapłacić za nią około 200 zł. Gdyby wzorem tegorocznego Super Mario 3D World + Bowser's Fury wprowadzono tu nowy loch, fabularny dodatek czy coś w tym stylu, taka cena byłaby zdecydowanie łatwiejsza do przełknięcia. Plusy: + gameplay i oprawa się nie zestarzały; + sporo drobnych, ale pomocnych usprawnień; + alternatywny tryb sterowania (bo jest). Minusy: - żadna z dwóch opcji sterowania nie jest idealna; - brak jakiejkolwiek nowej zawartości. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj