Końcowe odcinki The New Normal pozytywnie zaskakują. Po bardzo długiej przerwie powraca humor, który tak mnie oczarował w pierwszej połowie sezonu. Przygotowania do ślubu Bryana i Davida to idealny pretekst do wielu komicznych sytuacji, których potencjał jest w pełni wykorzystywany. Śmiechu w obu odcinkach jest naprawdę sporo, a sam humor stoi na wysokim poziomie - twórcy nie próbują nas rozbawiać stereotypami ani oklepanymi gagami. Wszystko jest prowadzone spokojnie, subtelnie i ze smakiem.
Samo przygotowanie do ślubu jest sprawnie pokazane, sporo dobrego humoru i poprawnego rozwoju fabuły. Pojawienie się matek obu panów, które zmuszają ich do hołdowania tradycji, to kolejny z wątków, który zagwarantował nam dobrą zabawę. Szkoda jedynie, że gdy dochodzi do ślubu, scenarzyści pokusili się o taką przewidywalność. Przerwanie ceremonii, bo Goldie rodzi, to zbyt oczywisty ruch. Sama scena porodu również rozczarowuje. W tle przygrywa nam mdła piosenka, która nadaje tym słodkim i radosnym scenom jeszcze większego przecukrzenia i przesadnej naiwności.
[image-browser playlist="592536" suggest=""]
©2013 NBC
The New Normal to bajka, która miała poruszać poważne problemy tolerancji. Serial robił to dobrze w pierwszej połowie sezonu, ale po przerwie gdzieś to zanikło wraz z marginalizacją postaci Jane, która w finale pojawia się epizodycznie. W ostatnich odcinkach dramatyczna sfera serialu powraca do tego, co prezentowano wcześniej - szczególne wrażenie robi to w scenie, gdy ksiądz po znajomości udziela panom ślubu. Puenta, że pomimo tego rzekomo bezbożnego czynu piorun ich nie strzelił, pokazuje inne myślenie o tym, iż najważniejsza jest miłość do człowieka, Boga, a nie społeczne konwenanse.
Serial zakończył się klarownym i zamkniętym finałem. Mamy bajkowy happy end utrzymany w stylu całego serialu, Finał dobry, ale sam serial okazał się nierównym produktem, w którym pomysł na opowiadanie historii zmieniał się jak w kalejdoskopie.
Ocena: 7/10