W końcu przyszedł czas na poznanie prawdy o tym, kim jest Hollow. Końcówka poprzedniego odcinka wyraźnie to zasugerowała ukazaniem znamienia na ramieniu demona, który mają także Hayley i Hope. W tym miejscu można pochwalić pomysłowość twórców, którzy sprawnie osadzają Hollow w mitologii indiańskiej. Wyjawienie kolejnych aspektów historii jest niezwykle ciekawe. Tak trochę w stylu mrocznej baśni, gdzie jako widzowie chcemy poznać następny etap tej opowieści. Przyznaję, że to naprawdę może się podobać. Są w tym zawarte dobre, proste pomysły budujące klimat Hollow. I co najważniejsze – wszystko odróżnia czarny charakter od wszystkich złoczyńców, jakich widzieliśmy w serialu. Jej motywacje są czystym złem, bez żadnych wydumanych powodów, jak przy innych wrogach Klausa. Takie uproszczenie w pełni usprawiedliwione fabularnie nadaje tej postaci jednocześnie wyrazistszego charakteru. Dobrym pomysłem okazuje się również powiązanie początków Hollow z genezą powstania wilkołaków. Jest to wszystko wiarygodne, interesujące i ukazane z dobrym klimatem. Czuć, że jest to przemyślane i odpowiednio dopracowane. A tym samym wywołuje to emocje. Szczególnie, gdy dowiadujemy się, że Hayley i Hope są jedynymi osobami mogącymi zagrozić demonowi. To oczywiście nadaje wydarzeniom większego wyrazu, a rola młodej Mikaelsonówny zaczyna mieć większe znaczenie. Zresztą Hope także pokazuje się z dobrej strony. Postać podoba mi się coraz bardziej. Dobrze wpisana w konwencję, ale zarazem jest w niej urok i niewinność stanowiące zacny kontrast dla mroku i przemocy. No i w końcu też pokazała swoją moc, wyrzucając Davinę i ratując ojca. Coś czuję, że to i tak czubek góry lodowej, a potęga tej postaci będzie jedynie rosnąć. Nigdy nie byłem wielbicielem powrotu zmarłych postaci. Czasem tego typu motywy, nawet jeśli mówimy o gościnnej roli, niszczą wydźwięk poświęcenia. Gdzieś te emocje znikają. Powrót Daviny, by uratować Mikaelsonów i miasto, jest w zasadzie solidny, ale niekoniecznie potrzebny. To tak naprawdę mógł być ktokolwiek z Przodków. Gdyby jednak wątek jej zemsty na Mikaelsonach był mocniej zaakcentowany, to miałoby sens, ale w zasadzie jest on ciągle niwelowany. Jej motywacje są inne. Jako opowiadaczka historii sprawdza się poprawnie, więc można jej obecność zaakceptować. Oby jednak nie powracała zbyt często. Miłym akcentem dla fanów jest gościnny występ Alarica z Pamiętników wampirów. Plusem jest to, że nie jest to tylko smaczek dla fanów, ale rzecz istotna dla rozwoju fabuły. Szczególnie w kwestii rozmowy o szkole, do której może wziąć Hope. Niechęć Klausa jest zrozumiała, ale jego interakcja z Alaricem może się podobać. No i ta scena, gdzie Alaric wysadza swój samochód w walce z Hollow. Nie pamiętam, kiedy ostatnio w oryginalnym serialu ta postać przypominała tę twardą wersję siebie. W gruncie rzeczy to najsłabszym momentem jest konfrontacja z Hollow w grobowcu. Wychodzi to trochę kiczowato z tą pewnością siebie Hayley, zwrotem akcji, że poza krwią trzeba coś więcej, i rzucaniem bohaterami po ścianach. Można było to zrobić lepiej, bo brakuje w tym miejscu dobrej realizacji i atmosfery. Plus jednak za sam cliffhanger z Elijahem wyraźnie przechodzącym pewien wewnętrzny kryzys, który mam nadzieję, zaprocentuje w rozwoju postaci. Dobry, ważny odcinek The Originals, który znacząco rozwinął fabułę. Jak bardzo mnie cieszy, że twórcy skupiają się na konflikcie, rodzinie i nie wprowadzają romansów tak jak w Pamiętnikach wampirów. Dobrze to działa.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj