W zamierzeniu The Outpost wydaje się próbą nawiązania do historii gatunku, czyli zrobienia fantasy o przygodowym charakterze dla szerszej grupy odbiorców stylu Xena: Warrior PrincessHercules: The Legendary Journeys. Nie jest to zły zamiar, bo nie wszystko musi być mroczne, poważne i ambitne jak Game of Thrones. Fantasy to gatunek, w którym można się bawić na rozmaite sposoby. Niestety, ale na zamiarach się skończyło, bo widać, że twórcy nie mają zielonego pojęcia, jak chcą osiągnąć swoje cele. Przede wszystkim ten serial ponosi porażkę na fundamentalnym poziomie. Na każdym kroku krzyczy do widza, jak bardzo jest tani i że bliżej mu do polskiego Wiedźmin sprzed laty, niż do poważnie traktowanego serialu fantasy czy przygód Herkulesa i Xeny. Ten brak budżetu jest odczuwalny w każdym aspekcie pilota: fatalne kostiumy, hermetyczna i wręcz klaustrofobiczna scenografia (większość sceny kręconych w studiu, w ciemności), kiepskie efekty specjalne, zła realizacja poszczególnych scen i co najwyżej przeciętni aktorzy. Znowu mamy sytuację, gdzie głównych bohaterów wybiera się na podstawie wyglądu, nie za talent do tworzenia kreacji, czego efektem są postacie komiczne, niedopracowane i zalewające nas falami sztuczności raz po raz. Zwłaszcza porażkę tutaj ponosi główna bohaterka, której nie da się polubić ani zaakceptować. Nie ma w tym za grosz autentyczności, która jest potrzebna w tworzeniu osób z krwi i kości, których losem będziemy się interesować. Nie mogę jednak odmówić twórcom ambicji tworzenia świata z jakąś historią. Co prawda, czuć, że tu i ówdzie sobie zaczerpnęli z Conana i innych przedstawicieli fantastyki, ale na ogólnym poziomie, klocki mają swoje miejsce. Nie brak w tym klimatu, z trzech (dosłownie) scen wykorzystania ładnego krajobrazu i nawet magii. Szczególnie w przypadku rasy, do której należy główna bohaterka ma to jakiś sens, bo mówią oni w jakimś ichniejszym języku, a to zawsze wpływa pozytywnie na świat przedstawiony. Są to jednak detale, niezmieniające złego wrażenia, które powoduje fuszerka w pozostałych elementach. Jest to prosta historia o kobiecie magicznej rasy, która wyrusza zemścić się na mordercach jej rodziny. Gdyby każdy kolejny etap nie był nasycony sztampą i wtórnością, może byłoby to zjadliwe, ale gdy bohaterowie zaczynają mówić, komiczność niektórych scen staje się niewyobrażalna. I ten humor oczywiście jest niezamierzony, a to wszystko bynajmniej nie jest żadną ukrytą zaletą. Struktura fabuły jest źle poukładana (zaczyna od jakichś walk w teraźniejszości, by potem zobaczyć bohaterkę jako dziecko i potem wracamy do czasu bieżącego), tempo jest za szybkie, a doprowadzenie do starcia z jednym z czarnych charakterów jeszcze w pilocie wręcz dziwne. Szczególnie, że finał tej walki jest jedyną niespodzianką tego odcinka. Talon, czyli główna bohaterka, zabija przeciwnika, ale temu udaje się nabić ją na dwa miecze . Nawet sceny walk to wszystko nie nadrabiają. Są siermiężne, z kiepską choreografią i kiczowato budowaną dramaturgią. Wszystko przypomina amatorszczyznę najgorszego rodzaju. Podkreślam to, bo ten serial wygląda fatalnie, jakbyśmy oglądali tanią produkcję fanowską - a i one przy niższym budżecie wyglądają profesjonalniej i ciekawiej. Tutaj przez cały odcinek można odnieść wrażenie, że oglądamy nagrania z tzw. LARP-a, czyli zabawy w fantasy grupy fanów, którzy co prawda czerpią z tego frajdę, ale nie chcieliby, aby ktoś z zewnątrz to oglądał, bo nie wygląda to dobrze i nie jest to po prostu przystosowane do spotkania z większą grupą odbiorców. The Outpost to jeden z takich seriali, które trudno się ogląda. Pomimo pozytywnych momentów tu i ówdzie, tego po prostu nie da się oglądać z uwagi na fatalne wykonanie. Dawno nie było tak karygodnie zrealizowanego serialu w amerykańskiej telewizji, który przez cały czas mówi nam, że został zrobiony po kosztach, jak tylko się da. A szkoda, bo jakiś potencjał w tym był.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj