Po seansie w ostatnim tygodniu byłem ciekawy, co ujrzę po dwóch diametralnie różnych odcinkach. Z jednej strony niestety błędy zostały powielone, ale z drugiej pojawiły się pewne pozytywy, które dobrze rokują na przyszłość.
O czym mowa? Zacznę dość nietypowo, bo od efektów specjalnych. Nie było ich znowu jakoś dużo, ale były zastosowane w odpowiednich momentach w najlepszy możliwy sposób. Kwintesencją tego była oczywiście scena, w której połączony krąg atakuje Zachary'ego. Każde użycie magii zapiera dech w piersiach również z tego powodu, że nie słyszymy wypowiadanych zaklęć. Teraz widzimy tylko ich efekt, a to jest zdecydowanie dobre posunięcie.
[image-browser playlist="607709" suggest=""]©2011 The CW Television Network
Również ciekawa sytuacja jest z kreacjami postaci. Z początku bardzo dobrze się prezentowali Cassie i Adam, natomiast teraz ich relacje, jak i sposób odgrywania ról wydaje się być niestety strasznie sztuczny. Jest to niestety smutne i napawa pesymizmem, że główna aktorka staje się postacią bez wyrazu już w trzecim odcinku. Natomiast Nick, Mellisa i Diana – wręcz przeciwnie! Zaznaczają swoją obecność w serialu jak tylko się pojawiają. Mają swoją ciekawą osobowość, a niektórzy pewnie by rzekli, że nawet przebojowość, która jest miłym zaskoczeniem. Oby tak dalej. Martwi jednak, że jedne z główny postaci stały się bardziej wyraziste, a inne na tym straciły. Mam nadzieję, że niedługo Britt i Thomas znowu będą błyszczeć i zachwycać jak podczas pierwszego spotkania.
Dalej zachwyca Charles, który pokazuje się co chwilę z innej strony. Interakcje tej postaci z innymi zawsze stanowią ciekawy element odcinka i nie wiadomo co mogą przynieść. Może momentami ten czarny charakter jest, aż zanadto czytelny, ale tego chyba brakowało w obecnych produkcjach. Silą się na wymyślanie czegoś nowego, co różnie wychodzi, a często najprostsze rozwiązania są najlepsze.
[image-browser playlist="607710" suggest=""]©2011 The CW Television Network
Fabuła wciąż intryguje i ciekawi, jednak brak jej odpowiedniego tempa. Wydaje się, że po premierze stanęła w miejscu i nie rozwinie się dalej póki nie zostanie wyjaśniona sprawa z lat ubiegłych. Mam nadzieję, że tak nie będzie, jednak obawy moje są z odcinka na odcinek coraz większe. Jak zwykle denerwowały inkantacje zaklęć, montaż scen (bodajże tylko jedne przejście udało się dobrze zmontować) oraz gdzieś został zatracony element dobrych kawałków pop-rockowych, który był bardzo dobrym uzupełnieniem w pilocie. A jest jeszcze ta jakże irytująca melodyjka z intra. Też zaczynacie mieć wrażenie, że ktoś chyba się pomylił w tym wypadku?
Bardzo trudno mi jest ocenić ten odcinek, gdyż coraz bardziej się zawodzę na tym serialu. Świetny pilot i nagle bęc. Natomiast wciąż pamiętam, że produkcje The CW wolno się rozkręcają - patrz Supernatural i The Vampire Diaries. Najnowszym przykładem niech będzie Alphas, które wyszło z początkowego dołka. The Secret Circle póki co jakoś specjalnie nie nudzi, ale już tak nie porywa jak za pierwszym razem. Trzeba poczekać, co przyniesie przyszłość, ale ta nie jest zbyt różowa dla nowej produkcji The CW.
Ocena: 6/10