Odpowiedź na to pytanie jest zaskakująco prosta i niestety jednocześnie smutna. Źle nie było, ale także bez rewelacji. Zdecydowanie można było wycisnąć dużą więcej z głównego wątku. Wszystko było jakieś takie oczywiste, brakowało elementu zaskoczenia (może poza końcową sceną). Poszukiwania kryształów były nudne i przewidywalne do szpiku kości, a motyw z zaczarowaną kopalnią został zbyt słabo i oględnie potraktowany, żeby choć w małym stopniu zaciekawił widza. Jednym pozytywem jaki się jawi na tle owej nijakości była wizyta Cassie, Faye i Jake’a u dziadka tego ostatniego. Przyniosła interesujące informacje i wyróżniała się na tle innych scen. Nie tylko przez scenografie, ale i grę aktorską dziadka Jake’a, który wypadł zadziwiająco przekonująco jak na paranoika. Zabrakło też akcji i dobrego tempa rozwoju fabuły w tym wątku, czyli tzw. motoryki, która była zwyczajnie słaba. A przecież miało być tak pięknie po oszołamiającej przemowie Blackwella z zeszłego odcinka.
Zgoła odmiennie prezentuje się natomiast wątek romantyczny. Jest realizowany w bardzo przyzwoity sposób i jest jednym z najjaśniejszych obecnie punktów serialu. Chemia jaka zachodzi pomiędzy Grantem, a Dianą jest niesamowita. Jakby się oglądało dwa magnesy. Po za tym, sposób w jaki scenarzyści rozgrywają tą relacje, nie jest zaskakujący, ale na tyle dobrze ukazany, że widz nie może jakoś szczególnie narzekać. Chociaż cała sytuacja momentami może być irytująca, bo nie o tym ma być ten serial, to wypada naprawdę dobrze w porównaniu z wątkiem głównym.
[image-browser playlist="603129" suggest=""]
©2012 The CW Television Network
Po raz kolejny świetnie się zaprezentował John Blackwell. Chociaż, to już nie powinno być żadną niespodzianką. Na pierwszy rzut oka widać większe doświadczenie aktorskie od młodszej części obsady. Nie da się też nie zauważyć, że jest to bardzo intrygująca postać i nadal trudno się zorientować w jaką grę gra, a jest to tylko, jak najbardziej na plus. Zresztą nie jest to jakimś specjalnym zaskoczeniem, że tzw. starszyzna jest o niebo lepsza o młodszych kolegów. I to nie tylko John, ale także Dawn, Charles itd.
Trudno także się nie zwrócić uwagi na jeszcze jeden fakt. Słysząc "lock-unlock" z ust bohaterów trudno się nie śmiać. Jest to po prostu kompromitujące. Gdzie inkantacja w jakimś nieznanym języku? Gdzie jakaś magia? Pomimo końcówki sezonu to nadal tragedia. Twórcy ani odrobinę nie poprawili tego elementu.
[image-browser playlist="603130" suggest=""]
©2012 The CW Television Network
Dziewiętnasty odcinek The Secret Circle zawiódł. Miał idealnie przygotowane fundamenty pod dynamiczną akcję, interesującą fabułę, a był przeciętny. Bardziej się chciało oglądać sceny romantyczne niż te związane z wątkiem głównym, a to mówi samo za siebie. Szkoda, że poziom produkcji nadal można określić bardziej jako sinusoidę niż trend wznoszący.
Ocena: 6+/10