Trzeci sezon od początku trzymał bardzo wysoki poziom i za jego sprawą serial zmienił się nie do poznania. Na lepsze, rzecz jasna. Dziewiąty odcinek również podąża obranym przez twórców kierunkiem i choć może nie jest tak intensywny, jak niektóre epizody przed przerwą, to na nudę z pewnością nie można narzekać.

Akcja rozpoczyna się na dobrze nam znanej arenie, gdzie Merle i Daryl mają stoczyć ze sobą bój na śmierć i życie. Akurat w tym wątku zaskoczenia nie ma, każdy chyba spodziewał się, że wydarzenia potoczą się właśnie w ten sposób, ale bynajmniej nie stanowi to wady - takie rozwiązanie jest chyba jedynym słusznym. Nie ukrywam jednak, iż żałuję, że bracia odeszli tak szybko, bo oglądanie Merle'a przedrzeźniającego grupę dawało sporo radości.

[image-browser playlist="594539" suggest=""] ©2013 AMC.

Interwencja grupy Ricka w Woodbury poskutkowała pogorszeniem nastrojów wśród mieszkańców miasteczka. I tu pojawia się pierwszy zgrzyt. Nie do końca przekonywujące było zachowanie ludności, która po nocnym ataku nagle pakuje manatki i za wszelką cenę próbuje opuścić mieścinę. Poczuli się zagrożeni, to oczywiste, ale mimo wszystko chyba każdy rozsądny człowiek w takiej sytuacji uzna, że za murami miasta jest bezpieczniej niż na zewnątrz. O ile jednak ich decyzja jeszcze była zrozumiała, tak przemowa Andrei ku pokrzepieniu serc zawiodła na całej linii. Kiczowaty patos zdawał się już uwolnić od produkcji AMC, ale tutaj twórcy przywołali go raz jeszcze. Co gorsza, wystąpienie naszej dzielnej blondynki odniosło skutek i już po kilku wypowiedzianych przez nią zdaniach mieszkańcy gotowi byli zostać, naprawić wyrządzone szkody i uczynić z Woodbury swoją ojczyznę. Naprawdę kiepska scena. Dziwi nieco także zachowanie Glenna, który ma jakieś niezrozumiałe pretensje do Ricka, a to, co spotkało Maggie urasta w jego oczach do rangi co najmniej zbiorowego gwałtu. Trudno przyjąć jego punkt widzenia i miejmy nadzieję, że to tylko chwilowe "odchyły" spowodowane zbyt mocnym pobiciem. Po ostatnich odcinkach chłopak stał się jednym z ciekawszych bohaterów i szkoda, by było zmarnować potencjał tej postaci. Całkiem nieźle prezentuje się wątek Tyreesa i jego towarzyszy. Tym razem dane nam było poznać ich nieco bliżej i czarnoskóry mięśniak okazuje się być konkretnym, trzeźwo myślącym mężczyzną. Nietrudno go polubić, więc mam nadzieję, że w odróżnieniu od swoich poprzedników zagości na ekranie dłużej. Jego grupa wydaje się bardzo sympatyczna, może za wyjątkiem jednej osoby, która zdążyła już pokazać, że może nastręczyć problemów. Znając ten serial pewnie i tak jako pierwsza pójdzie do odstrzału.

[image-browser playlist="594540" suggest=""] ©2013 AMC.

Najlepiej z całego odcinka wypada samo zakończenie, w którym widzimy, że Rickowi coraz bardziej odbija. Twórcy zmierzają chyba do konfrontacji dwóch obłąkanych osób, co wydaje się dość ciekawe. W końcu stan psychiczny Gubernatora prezentuje się wcale nie lepiej. Nietrudno też się domyślić, że to, co dzieje się z Rickiem odbije się na całej grupie. Już odejście Daryla było dla wszystkich ciosem, więc zwidy, jakich doświadcza szeryf mogą przyczynić się do niesnasek i konfliktów wewnątrzgrupowych, co akurat nas, widzów, powinno cieszyć, gdyż stanowi zapowiedź wielu emocjonujących scen. The Walking Dead nadal nie schodzi poniżej pewnego pułapu, na który wzbiło się w trzecim sezonie. Choć można było oczekiwać jeszcze mocniejszego powrotu po przerwie, to i tak jest lepiej niż dobrze, a najlepsze dopiero przed nami. Pomimo kilku drobnych zgrzytów dziewiąty odcinek to nadal kawał solidnej rozrywki, skąpanej w śmierdzącej krwi gnijących zombiaków. Ocena: 7/10

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj