The Walking Dead daje odcinek, który z lepszym scenariuszem mógł być czymś wyjątkowym. A tak sprawia wrażenie marnego zapychacza.
The Walking Dead często bywa serialem nierównym, w którym dobre, emocjonujące odcinki mieszają się z kiepskimi zapychaczami o niczym. Nowy odcinek jest tak gdzieś pomiędzy, bo choć czuć, że pomysł na poszczególne wątki jest dobry, to realizacja i słabe rozpisanie ich w scenariuszu pozostawiają wiele do życzenia. Coś, co mogło stanowić o sile odcinka, staje się w tym przypadku jego największą wadą. A to przecież nie pierwszy raz, gdy twórcy po macoszemu podchodzą do istotnych kwestii, które mogły zbudować w tym serialu jakiekolwiek emocje.
Tara jest doskonałym przykładem na to, jak jest to źle realizowane. Jej motywacje względem niechęci do Dwighta są zrozumiałe i wiarygodne. Problemem są skrajności wprowadzane przez twórców. Tara przez cały odcinek ma klapki na oczach i to pomimo mocnych argumentów Daryla i Rosity. Fakt, że pomimo tego podejmuje decyzję o zabiciu Dwighta, jest bezsensowny i przedstawiony w sposób karygodny. Nie ma u niej żadnego moralnego dylematu, bo twórcy skupiają się na zero-jedynkowej zemście. To samo w sobie staje się wadą, bo Tara pozbawiona inteligencji, wiarygodności i emocji, staje się postacią pustą, która ma w bezcelowy sposób wypełniać zadania twórców. Najgorsze w tym są dwie sprawy: fakt, że Daryl zaufał Tarze pomimo jej otwartej niestabilności i wrogości wobec Dwighta, oraz przejście z jednej skrajności w drugą. Gdy Tara zobaczyła, jak Dwight ratuje im tyłek, nagle zaczęła go bronić. Ot tak, chociaż widziała, jak zabijał Zbawców, więc sens jej nagła przemiana nie ma sensu. To pomysły godne o wiele lepszej realizacji. Z wprawną ręką oraz dobrym tekstem, to mogło być coś świetnie pokazującego Tarę, jej dylemat i budującego emocje. A twórcy popadają w skrajności i nawet nie starają się wgryźć w serca swoich postaci. Nudny i banalny wątek.
Gorzej prezentuje się wątek Gabriela i lekarza, który podobnie jak historia Tary, miał opowiadać o czymś głębszym i ważniejszym. W tym przypadku o wierze księdza, która dzięki nieprawdopodobnym zrządzeniom losu (lub jak kto woli cudom) jest większa niż kiedykolwiek. Problem w tym przypadku jest taki, że wszelkie cuda to okropne banały, podobnie jak finał wątku. Ot tak zabijają doktorka przy Gabrielu, więc jego wiara wyparowuje. I co z tego? Kogo interesuje Gabriel, który pojawia się kilka razy na sezon i wywołuje jedynie obojętność? Ten wątek o utracie wiary w świecie zombie to pomysł wręcz genialny, ale zbyt mocne oparcie na pustych frazesach i banalnych zagraniach odziera go z głębi, która w tym miejscu powinna być zbudowana. Jest wręcz wyprany z emocji. Skoro w tym serialu nie wychodzi akcja i wojna, to tego typu wątki powinny być zrealizowane perfekcyjnie. A odnoszę wrażenie, jakby brakowało umiejętności za kamerą, by to zrobić dobrze. Tak jakby scenarzyści w miarę sensownie rozpisali wątek, który wymaga artystycznej ręki, nie rzemieślników, jakich pełno za kamerą
The Walking Dead.
Najlepiej wypada sytuacja u Maggie. Czuć emocje w scenie, gdy wszyscy dowiadują się o losie Carla. Widać wpływ na bohaterkę i aktualną rzeczywistość. Tak naprawdę to właśnie decyzja Maggie o ludzkim traktowaniu Zbawców jest pierwszą wyraźna oznaką prawdy w słowach Carla. W odróżnieniu od pozostałych wątków, tutaj jest to przekonujące. To samo można powiedzieć o Morganie i młodym Henrym, który w poprzednim odcinku zabił Gavina. Walka o zachowanie niewinności u dzieciaków w tym świecie jest ważna, a ten odcinek pokazuje, jak bardzo. Można było z tego wyciągnąć więcej, ale na tle pozostałych i tak jest nieźle.
The Walking Dead w nowym odcinku w dużej mierze nudzi i irytuje kiepskimi decyzjami na realizację naprawdę niezłych wątków z potencjałem. Negan znowu kradnie sceny, a jego finałowa przemowa wprowadza w konsternację. Przez wiele lat w tym serialu ludzie smarowali się wnętrznościami trupów, by przeżyć, więc Negan chce nagle ich bić flakami, by się zarazili? Może jeszcze zgodnie z sugestią Eugene'a chce zmienić ten konflikt w wojnę ze średniowiecza? Kompletnie nie kupuję tego planu Negana i nie dostrzegam w nim sensu, który miałby przechylić szalę na jego stronę. A ten cliffhanger miał zaciekawić i zbudować emocje, a nie taką obojętność i niechęć.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h