The Walking Dead pokazuje w tym odcinku sielankowe życie Ricka. Starania o dziecko z Michonne, wspólny rodzinny piknik i inne urocze sceny są zagraniem dość typowym i oczywistym, biorąc pod uwagę kontekst zbliżającego się pożegnania tej postaci. Tego typu motywy zawsze są w filmach lub serialach wprowadzane, by zbudować dodatkowe emocje, które będą spotęgowane, gdy dana postać zginie. W tym przypadku widzimy idealną rodzinę Ricka i w perspektywie mamy jego prawdopodobną śmierć. Plus tego taki, że twórcy w końcu się nauczyli i dali nam tylko kilka takich scen. Biorąc pod uwagę doświadczenia z poprzednich sezonów, nie zdziwiłbym się, gdyby poprzedni showrunner poświęcił cały odcinek na piknik Ricka. Najciekawiej wypada wątek Jadis, który jest szalenie intrygujący. Jej lęk przed tym, że od razu była na szczycie listy podejrzanych o zabójstwa Zbawców, doprowadza ją do ciekawych decyzji. Wiemy, że pojawiający się helikopter ma jakąś ważną rolę do odegrania. Nie ma tu wątpliwości, a nowe wydarzenia zamiast dać odpowiedź, jedynie pogłębiają ciekawość i chęć zadawania pytań. Kim są ludzie odpowiedzialni za helikopter? Chyba najmocniejszym punktem nie jest fakt tego, co Jadis dla nich robiła, ale powiązanie tego z literą A, która od kilku sezonów w wielu miejscach się pojawiała. Tego typu wątek jest kluczowy dla rozwoju serialu, bo wiemy, że to obok bieżących konfliktów, będzie najistotniejsze. Twórcy przedstawiają to z pomysłem i werwą, a Jadis wyrasta na jedną z mocniejszych postaci sezonu. Wątek mordowania Zbawców rozwija się nieźle w tym odcinku. Dostajemy z jednej strony zaostrzenie konfliktu pomiędzy grupami i sugestię powolnego rozpadu wizji Ricka Grimesa. Z drugiej strony mamy samego Ricka, który pokazu zmianę dynamiki relacji pomiędzy postaciami w rozmowie z Darylem.  Czuję, że choć bohater mówi jedno, na jego obliczu maluje się podejrzenie, że Daryl może za tym wszystkim stać. A to samo w sobie jest oczywiste z uwagi na wydarzenia z 2. odcinka i konflikt z Justinem. Poprowadzenie wątku przez poszczególne etapy sprawia, że destrukcja utopii następuje powoli, ale konsekwentnie. Wyjawienie prawdy na temat sprawczyń morderstw nie jest jakieś szokujące, a gdy już widzimy wszystkie fakty, wręcz oczywiste. Plusem jest brak przewidywalności i łopatologii. Jednak jest w tym też doza wiarygodności, która ma sens z uwagi na to, co Zbawcy tym ludziom zrobili i jakie motywacje mają kobiety z Oceanside, by ich zabijać. W tym wszystkim jednak nie przekonują mnie słowa o tym, że to decyzja Maggie o zabiciu Gregory'ego jest inspiracją. Jest to trochę mało przemyślane i powierzchownie potraktowane z uwagi na to, ile Maggie dawała szans temu człowiekowi na poprawę. To jest wręcz sprzeczne z tym, co Wdowa chciała osiągnąć.
fot. Gene Page/AMC
+12 więcej
A to zmusza mnie do krytyki finałowego aspektu odcinka, który kieruje The Walking Dead na niebezpieczne tory. Jawna akceptacja mordu i sprzeciwienie się Rickowi ze strony Maggie i Daryla to początek końca tego serialu. Budowa tego wątku miała miejsce w finale poprzedniego sezonu i, jak dobrze pamiętam, spotkała się z ogromną krytyką. Czy można się temu dziwić? Tworzenie konfliktu pomiędzy postaci będącymi fundamentem serialu to ryzyko, które może nie być warte swojej ceny. Zwłaszcza, że wiele znaków obecnych w tym odcinku sugeruje, jak to się zakończy. Skoro Maggie i Daryl mają walczyć z Rickiem o sprawiedliwość dla ofiar Negana, śmierć Grimesa w wyniku tego ma sens. Może to będzie symboliczne poświęcenie w imię obrony wizji Carla, którą buduje od kilku lat? Nie przeczę, to wszystko ma potencjał, ale znając twórców, boję się, że ten wątek skończy się pasmem absurdu. The Walking Dead w 9. sezonie, mówiąc kolokwialnie, ma ręce i nogi. Po trzech odcinkach czuć większa spójność, pomysł oraz jego przemyślenie. Nie dostrzegam zapychaczy czy zbędnych wątków, a to samo w sobie jest oznaką poprawy. A przecież jeszcze nie doszliśmy nawet do poznania nowych wrogów jakim są Szeptacze. Problem  taki, czy decyzje o konflikcie z Maggie i Darylem oraz prawdopodobnej śmierci Ricka nie sprawią, że ludzie przestaną oglądać. Kredyt zaufania do twórców wyczerpał się w 8. sezonie. Na razie może jest lepiej, ale w perspektywie może to być za mało, by uratować ten serial.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj