The Yin Yang Master podobnie jak The Yin-Yang Master: Dream of Eternity oparty jest na tej samej historii znanej z chińskich książek, ale proponowana widzom forma jest zupełnie inna. Nowszy film dystrybuowany przez Netflixa inspiruje się jeszcze chińską grą, więc na warsztat wzięty był zupełnie inny klimat. Porównanie obu tytułów jest wbrew pozorom dość proste: The Yin Yang Master jest pełnoprawnym przygodowym widowiskiem fantasy, które świetnie się ogląda, a Dream of Eternity to pusta, sentymentalna i ckliwa papka, którą trudno zdzierżyć pomimo kilku efekciarskich scen. Wybór filmu na seans jest więc banalny. Oczywiście fantasy według Chińczyków to nie jest to samo, co znamy w ogólnoświatowym kanonie gatunku. Ten film to doskonale pokazuje, bo historia jest mocno osadzona w kulturze tego kraju i czerpie z folkloru pełnymi garściami. To też czyni ją tak intrygującą i świeżą. Oferuje coś nieznanego, ale angażującego i bardzo atrakcyjnie przedstawionego. Mamy świat z określonymi zasadami i odpowiednim, troszkę stereotypowym rozstawieniem pionków na planszy starć, ale to nie przeszkadza, bo czuć w tym klimat pełny magii, stworów i demonów. To pozwala wciągnąć się w historię. Fabularnie jest to również zupełnie inna produkcja niż wspomniany konkurent. Przede wszystkim twórcy stawiają na nacisk na przygodę, klimat fantasy (dużo magii!) i akcję. Mamy więc dobrze dopasowaną sferę widowiskową, w której centrum stoi potężny Qing Ming, pół demon, pół człowiek, którego moce są często pomysłowe i efekciarskie. Historia ma związek z silnym demonem, który może zniszczyć świat, pradawnym artefaktem i walką o akceptację własnego ja. Koniec końców wszelkie aspekty jej pogłębiania są dość powierzchowne - nawet gdy ostatecznie bohater musi podejmować zaskakujące decyzje, aby stać się złem pokonującym większe zło. Jednak warstwa rozrywkowa jest tutaj przednio prowadzona: jest dobre tempo, równowaga, a bogactwo świata pokazuje przykład wykorzystywanego potencjału. Nawet jeśli postacie ludzi i demonów są czasem zbyt stereotypowe, to trudno odmówić budowy sympatycznych bohaterów sprawdzających się w tej konwencji. Cała opowieść w swoim bajkowym stylu działa wyśmienicie, dając rozrywkę interesującą i zabawną.  Na szczęście Chińczycy weszli na poziom tworzenia efektów specjalnych, od których nie bolą nas już oczy. Mamy tutaj dużo efektów komputerowych, które obrazują magię, różnorakie demony i widowiskowe sceny akcji - także z udziałem postaci generowanych w komputerze. Nie jest to może najwyższy poziom znany z Hollywood, ale jest całkiem nieźle. Postacie są wiarygodne, tworzenie scen na tle green screenu nie rzuca się w oczy, a widowisko utrzymuje dobry, efekciarski poziom. Trudno narzekać, gdy produkcja dostarcza pożądanych wrażeń. The Yin-Yang Master to fantasy, które warto poznać. Chińczycy opowiedzieli historię z werwą, efekciarstwem, w sposób angażujący  i uniwersalny. Rozrywka całkiem przyjemna i pozwalająca poznać inne podejście do gatunku.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj