The True Memoirs of an International Assassin już od samego początku seansu daje do zrozumienia, z czym mamy do czynienia. To jeden z tych filmów, w których niepozorny facet zbiegiem okoliczności ląduje w samym środku niecodziennych wydarzeń. Przy okazji budzi w sobie bohatera i ratuje damę z opałów, a po powrocie do szarej rzeczywistości jest odmienionym człowiekiem. Ogólnie ten schemat był wykorzystywany już tak wiele razy, że po pierwszych kilku scenach można z dużą dozą prawdopodobieństwa przewidzieć, jak to się wszystko skończy. Dla mnie obyło się bez zaskoczeń. Nawet twist w jednej z finałowych scen został praktycznie podany na tacy już na samym początku filmu. W zasadzie każdy element, który mógłby tę historię odróżnić od sztampowego przedstawiciela gatunku, w ostateczności wypadł bardzo przeciętnie. Dajmy na to główną postać kobiecą. Przez większość czasu jest ona przedstawiana jako silna, niezależna kobieta potrafiąca zapanować nawet nad najbardziej szaloną sytuacją. Jednak pod koniec historii znajduje się  w okolicznościach, z których wybawić ją może tylko główny bohater. Niektóre elementy wydają się wręcz doklejone na siłę — po to, by przypadkiem nie pominąć jakiegoś punktu z przepisu na komedię tego typu. Sceny akcji wypadły całkiem dobrze, choć nie było ich tak wiele. Przyjemnie oglądało się choreografię walk, która była jednym z najlepszych punktów tego filmu. Szczególnie, że w przemyślany sposób wykorzystano w niej gabaryty aktorów. Film gorzej jednak wypada jako komedia. Humor był w najlepszym razie wymuszony, a powtarzające się schematy z pewnością nie pomagają. Na przykład zabieg polegający na tym, że początkowo przebieg akcji był przedstawiany z perspektywy książkowego alter ego głównego bohatera – perfekcyjnie wyszkolonego zabójcy – a następnie powracano do rzeczywistości, gdzie wyzwaniu musiał sprostać pisarz. I wiadomo, temu drugiemu nie wszystko przychodziło gładko… Z początku było to ciekawe. Ale ile razy można powtarzać ten sam żart? Najgorszy jednak był duet agentów CIA, który przygląda się z boku całemu zamieszaniu. Jest po prostu nieudolny, niepasujący i nieśmieszny. The True Memoirs of an International Assassin nie jest filmem szczególnie zapadającym w pamięć. Nie jest zanadto śmieszny, a sceny akcji można znaleźć gdzie indziej i to w lepszym wydaniu. A jeśli koniecznie ktoś chce go zobaczyć, to polecam wyłącznie dla zabicia czasu. Tylko, nie jestem pewien, czy naprawdę warto poświęcić mu te nieco ponad półtorej godziny.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj