Całkiem niedawno oglądaliśmy odcinek This Is Us, który skupiał się wyłącznie na wspólnej podróży Randalla z ojcem, i nie można o nim powiedzieć złego słowa. Najwyraźniej twórcom spodobał się ten styl opowiadania historii i skorzystali z tego pomysłu w finale sezonu, poświęcając tym razem cały czas ekranowy Rebecce i Jackowi. Takie rozwiązanie było wręcz wskazane ze względu na postać Jacka, aby w końcu wyjaśnić przyczyny jego śmierci i oddać podobny hołd jak Williamowi, ale tego się nie doczekaliśmy. Ba, nawet nie nawiązano klimatem do Memphis. Co prawda cechą charakterystyczną serialu jest spokojne, płynne tempo rozwoju wydarzeń, ale bez odpowiedniej atmosfery nawet do This Is Us potrafi wkraść się nuda. I to przytrafiło się odcinkowi Moonshadow. Dzięki skupieniu się na wątku Rebekki i Jacka mieliśmy możliwość poznania kulis ich pierwszego spotkania. Twórcy budowali historię tak, abyśmy myśleli, że połączyło ich przeznaczenie, a miłość pojawiła się w samą porę, żeby powstrzymać głównego bohatera od popełnienia przestępstwa. Jednak przedstawili nam to wszystko zbyt idealistycznie, chcąc uchwycić romantyczną stronę zdarzenia. Tylko nie do końca się to udało, ponieważ te sceny przyćmiło piękne wyznanie miłości przez Jacka, kiedy para postanowiła od siebie odpocząć. Pierwsze spotkanie tych postaci ucierpiało nie tylko ze względu na zestawienie go z bardziej emocjonalnym rozstaniem, ale też dlatego, że łatwo można było przewidzieć, co się wydarzy. Co też jest nietypowe dla This is Us, który nie raz już nas zaskakiwał. Teraz też zaskoczył, ale przewidywalnością. Niespodzianką, ale tym razem na plus okazała się przeszłość Jacka. Dobrze, że jednak nie jest tak idealnym mężczyzną, jakiego nam go do tej pory przedstawiali twórcy. Już raz padł cień na jego nieskazitelną osobę podczas epizodu alkoholowego, ale nawet drobne potknięcia zawsze kończyły się szczęśliwie. Czy stanie się podobnie w przypadku rozstania z Rebeccą? To pytanie wzbudza ciekawość. Szkoda też, że twórcy poszli na łatwiznę i nie wymyślili czegoś bardziej oryginalnego, jako powód do przejścia tego bohatera na „Ciemną Stronę Mocy”, niż hazard i kradzież, które do niego nie pasują. Przynajmniej pokerowe rozdanie ekscytowało, choć chyba lepiej by było, gdyby je przegrał, bo jak to się mówi: kto nie ma szczęścia w kartach, ten ma szczęście w miłości. A Jack, jak wiemy, je miał. Mimo że przeszłość Jacka skupiała dużą uwagę widza, to jednak bardziej interesowało, co wydarzy się między nim a Rebeccą. W ich wspólnym wątku nie brakowało emocji. Kryzys małżeński osiągnął swój kulminacyjny punkt podczas ich kłótni, która wyglądała niezwykle przekonująco, żywiołowo i naturalnie. Aktorom należą się słowa uznania, ponieważ zagrali niesamowicie podczas tak długiego i wymagającego ujęcia. Padło wiele gorzkich słów, ale przyczyna kryzysu nie tkwi ani w alkoholizmie Jacka czy jego chorobliwej zazdrości, która jak się okazało nie była taka bezpodstawna, lecz w zmęczeniu byciem rodzicem i ciągłymi poświęceniami dla rodziny. Ta scena robi tak duże wrażenie, ponieważ jest prawdziwie życiowa, a ich kłótnia i rozstanie całkowicie zrozumiałe. Niejednemu widzowi na pewno udzieliła się ta smutna atmosfera, ale chyba tylko This Is Us potrafi jednocześnie wzbudzić nadzieję, że niedługo do siebie wrócą. Odcinek Moonshadow stał też pod znakiem decyzji głównych bohaterów. Wybory, które dokonywali Jack i Rebecca, spowodowały, że ich drogi się skrzyżowały. Z kolei wątki rodzeństwa w tym epizodzie sprowadziły się wyłącznie do podjęcia przez nich ważnych, zmieniających ich dotychczasowe życie decyzji. Twórcy zastosowali skrót myślowy względem tych postaci, co nie jest do końca sprawiedliwe, ponieważ potraktowali ich w tej sytuacji bardzo po macoszemu. Decyzja Kate o rozpoczęciu muzycznej kariery wydaje się całkiem obiecująca w perspektywie następnego sezonu, ponieważ to stworzy okazję do częstszego słuchania pięknego głosu Chrissy Metz. Nawet wątek Kevina, który zdecydował się spotkać z reżyserem w sprawie angażu w filmie, nie stoi na straconej pozycji. Pewnie czekają nas kolejne zawirowania związane z Sophie i jego karierą aktorską. Natomiast pomysł Randalla, żeby adoptować dziecko zabrzmiał absurdalnie i to najgorsze, co mogli wymyślić twórcy. Nie dość, że pachnie tutaj powieleniem konceptu kolorowej rodziny, to jeszcze nie ma logicznego wytłumaczenia tego pomysłu. Jednak oceniać będziemy to w drugim sezonie, kiedy rozwinie się cała historia. Niestety finałowy odcinek This is Us okazał się rozczarowaniem. Mimo że nie zabrakło w nim kilku zaskoczeń i emocjonalnych, ale niewzruszających momentów, to nie otrzymaliśmy odpowiedzi na najważniejsze pytanie serialu, czyli jak umarł Jack. Z drugiej strony wiedząc, że produkcja otrzymała zielone światło na nakręcenie dwóch kolejnych sezonów, można było się spodziewać, że twórcy tak szybko nie wyjawią tajemnicy przyczyny śmierci tego bohatera. W końcu to jeden z najważniejszych elementów fabularnych, który przyciąga widzów przed ekrany. Poza tym w Moonshadow trudno dostrzec klimat finałowego odcinka. Równie dobrze mógłby być jednym z wielu epizodów sezonu. A w efekcie możemy go nazwać pewnego rodzaju wprowadzeniem do kolejnej serii. Na pewno This Is Us to jeden z najciekawszych seriali sezonu. Pełen wzruszeń i zaskoczeń komediodramat podbił serca widzów. Niebanalna historia rodziny Pearsonów opowiedziana w dojrzały, całkiem inteligentny i ciepły sposób naprawdę wciągała, a losy bohaterów nie pozostawiały nikogo obojętnym. Serial ma na pewno jeszcze wiele do opowiedzenia. I jak sam Jack powiedział w końcówce finału – to dopiero początek. Oby tak się stało!
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj