Thor ze scenariuszem J. Michaela Straczynskiego to komiks, w którym wyruszycie wraz z bogiem burzy w naprawdę nietypową podróż. Heros rozpoczyna nowy rozdział w swoim życiu.
Bóg burzy z różnym skutkiem stara się podbić nasze serca i umysły w kinach, lecz składa się tak, że polscy fani postaci mogą obecnie wyruszyć wraz z herosem również w inną podróż - tym razem przez świat komiksowy. Na rodzimym rynku zadebiutował bowiem wydany pod szyldem Marvel Classic tom
Thor ze scenariuszem
J. Michaela Straczynskiego; choć w USA pozycja ta ukazywała się pierwotnie kilkanaście lat temu jako regularna seria, w dalszym ciągu jest ona niezwykle ważna dla mitologii protagonisty. Z perspektywy czasu możemy dojść do wniosku, że scenarzysta odczarował dla nowego pokolenia fanów coraz bardziej pogrążającego się w fabularnym marazmie boga burzy. Nie bał się przy tym podejmować ważnych, niekiedy zupełnie zaskakujących tematów, osadzając w dodatku historię głównego bohatera w nieoczywistych realiach. Nie, to nie jest dla Thora opowieść przełomowa, jednak dla tych odbiorców, którzy szukają nowych perspektyw w próbie poznania herosa, może się ona okazać nie lada gratką. Co wcale nie oznacza, że twórca na poziomie scenariuszowym nie popełnił żadnych błędów.
Intrygujący jest już sam fabularny punkt wyjścia tej historii. Książę Asgardu po Ragnaroku wraca do świata żywych - i to od razu na Ziemię, na której przychodzi mu dzielić istnienie ze swoim alter ego, Donaldem Blakiem. Nie jest to jednak rzeczywistość, którą bóg burzy pamięta; diametralnej zmianie uległo położenie Avengers, Iron Man wydaje się mieć na pieńku z protagonistą, a słuch po Asgardczykach zaginął. Thor nie byłby sobą, gdyby nie spróbował tych ostatnich odnaleźć. W tym momencie sprawy przybierają niespodziewany obrót: Asgard odradza się w położonym w amerykańskim stanie Oklahoma miasteczku Broxton, co siłą rzeczy zrodzi wiele momentami zabawnych, w innych miejscach wprawiających w konfuzję sytuacji. Straczynski nie zapomina przy tym o aspektach dla mitologii Thora fundamentalnych - jego relacji z Odynem, Wojach Trzech, Jane Foster i machinacjach Lokiego. Ten ostatni realizuje zresztą swój podstępny plan, dzięki któremu bóg burzy ma raz na zawsze zniknąć z lokacji, tej samej, którą dopiero co nazwał nowym domem.
Jestem święcie przekonany, że w trakcie lektury często będziecie dochodzić do wniosku, iż Straczynski robi, co tylko może, aby tchnąć w mitologię boga burzy świeży powiew. Czasem stara się o to aż za bardzo, jak choćby w sekwencjach, w których serwuje czytelnikom te same, coraz mniej śmieszne żarty z danej postaci. Na całe szczęście w większości przypadków scenarzysta potrafi znaleźć odpowiedni balans między solą superbohaterskiego świata - wszechobecnymi bijatykami - a szkicowaniem nowych płaszczyzn w postrzeganiu protagonisty. W
Thorze główny bohater jest więc tak zmagającym się z samotnością wyrzutkiem, jak i osobą walczącą o swoich najbliższych. Ta wiwisekcja umysłu boga burzy sprawdza się tym lepiej, że kontrastem dla niej staje się refleksja Straczynskiego nad zupełnie realnymi problemami: targającymi Afryką konfliktami czy huraganami, które obróciły wschodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych w perzynę. Wraz z umiejscowieniem Asgardu zaraz obok domostw skonfundowanych aż do granic wytrzymałości mieszkańców małego miasteczka wątki te stanowią doskonałe tło i niekiedy koło zamachowe dla bojów Thora czy niecnych knowań Lokiego. Szkoda tylko, że w przypadku tej ostatniej postaci Straczynski korzysta z szablonów, jakby fabularnego paliwa starczyło wyłącznie dla przygód Thora.
Za warstwę graficzną tomu odpowiadali
Olivier Coipel i
Marko Djurdjević. Pierwszy z nich daje tu prawdziwy popis swojego talentu artystycznego; nie dość, że Thor wygląda jak wyjęty żywcem z okładki żurnala dla superbohaterów, by w innych miejscach przybierać zupełnie "ludzką" pozę, to jeszcze rysownik doskonale radzi sobie w ekspozycji raz po raz zmieniających się planów fabularnych. Na szczególną pochwałę zasługuje samo miasteczko Broxton, kreślone przez Coipela jako swoista mieszanka malowniczej, amerykańskiej prowincji i miejsca, w którym trupy mogą spoczywać w każdej szafie. Drugi z artystów nie jest w stanie dostarczyć takiego samego poziomu prac, co wcale nie prowadzi do wniosku, że ilustracje Djurdjevica powinniśmy odsądzać od czci i wiary.
Thor ze scenariuszem J. Michaela Straczynskiego to przykład niezobowiązującej lektury, która ma wszelkie predyspozycje do tego, aby ukoić Wasze skołatane serca, jeśli te ostatnie przypadkiem ucierpiały w czasie kinowego seansu
Miłości i gromu. Twórca przypomni Wam o tym, dlaczego bóg burzy jest fascynującą postacią; zrobi to w dodatku z nowej perspektywy, zanurzając potężnego herosa w całym spektrum banałów codzienności. Miłośnicy superbohaterskiej jatki odnajdą w tym tomie mnóstwo sekwencji walk, z kolei lubujący się w nieoczywistych rozwiązaniach fabularnych czytelnicy dostaną tu coś, co powinno zaspokoić ich oczekiwania. Ogromna szkoda tylko, że finał recenzowanej opowieści wydaje się urwany; z drugiej jednak strony pewnym walorem może stać się fakt, że już tylko od Was zależy, jak będzie wyglądać post scriptum do tej historii.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h