Gromowładny raduje się na myśl kolejnych toczonych bitw, ale nie będzie miał łatwego zadania - Asgardia legła w gruzach, Mjolnir spłonął w słońcu, zaś Malekith Przeklęty i Królowa Żaru podbijają kolejne światy. Thor będzie musiał radzić sobie bez swojego ulubionego młota, ale drobinki Uru pozwoliły na stworzenie zestawu bardzo różnych młotów, więc w komiksie Jasona Aarona (inaczej niż w filmie Thor: Ragnarok) tytułowy bohater stał się w pewnym sensie bogiem młotków. Jest to jednak tylko narzędzie w rękach Thora - przedłużenie jego ręki - nie zabraknie w pierwszym tomie przygód Thora z serii Marvel Fresh okazji do grzmocenia. Jason Aaron kontynuuje swoją historię już bez Potężnej Thor, całkowicie oddając historię w ręce poczciwego Odinsona. Mamy więc z jednej strony nowy (stary) początek, ale też rozwijane są zapoczątkowane wcześniej wątki związane ze zbliżającą się Wojną Światów. Tym razem lądujemy w krainie umarłych, gdzie dojdzie do ponownego spotkania braci, starcia lodu i ognia. Będziemy też świadkami ślubu, którego nie sposób przewidzieć. Aaron znakomicie porusza się po mitologii nordyckiej, łącząc mity z konwencją Domu Pomysłów. Wyciąga jak z rękawa kolejne fantastyczne motywy i przetwarza je na potrzeby swojej historii - poruszając się z precyzją mistrza od Midgardu do Hel, a nawet wstępując po drodze do Walhalli.
Marvel
Gromowładna w rękach scenarzysty oferowała kapitalną przygodę z rozterkami natury egzystencjalnej, co symbolizował rak toczący ciało Jane Foster. Jeśli chodzi o Thora, tutaj także mamy wyraźny nacisk na rozrywkową stronę komiksu, ale obserwujemy stopniowe podnoszenie się z kolan tego, który kiedyś nazywany był godnym. Budowane jest to skrzętnie za pomocą stylizowanej na rozważania filozoficzne narracji z offu, co jednak dobrze komponuje się ze skalą widowiskowych zdarzeń. Aaron traci jednak swój żar na moment, gdy w historii pojawia się Hela, która determinuje wątek ze ślubem i wyłonieniem Bogini Hel. Ba, spóźniony na imprezę wpada nawet Thanos. Mam wrażenie, że jego zerwanie z Helą i wspominanie o Kamieniach Nieskończoności to skrótowe rozwiązanie pewnego wątku, który gryzie się z resztą tomu. Prawdziwą ozdobą jest jednak spotkanie synów Odyna i relacja Thora z Lokim. Aaron kapitalnie uchwycił dynamikę między nimi, zbudowaną wokół żalu i gniewu, ale też bezwarunkowej miłości. Jak zawsze czekamy na moment, w którym Loki wbije sztylet w serca protagonistów, ale tym razem będzie miało to zupełnie inne znaczenie.
Egmont/Marvel
Cukierkową i skupioną na detalu oprawę Russella Dautermana zastąpiły pastelowe rysunki Mike'a del Mundo i Christiana Warda, które świetnie się ze sobą komponują. W sposób klarowny oddzielają też wydarzenia dziejące się setki, jak nie tysiące lat w przyszłości, w której to Wszechojciec Thor toczy bój o Nowy Midgard. Chociaż Thor. Thor odrodzony od Egmontu ma na swoim grzbiecie jedynkę, to jednak nowi czytelnicy w pewnym stopniu mogą czuć zakłopotanie podczas lektury. Historia zaczyna się tak, aby w mało inwazyjny sposób streścić poprzednie wydarzenia i nakreślić strony konfliktu - tak złożonej historii nie zawsze będzie to załatwiało sprawę. Zwłaszcza jeśli chodzi o kosmiczne i zbudowane na wyobraźni Aarona futurospekcje oraz interludium. Sięgając jednak po przygody Thora, tego właśnie oczekujemy - podróży po światach, wielkich bojów wieńczonych spijaniem miodu z beczki. Mimo kilku niedociągnięć to właśnie oferuje pierwszy Thor odrodzony.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj