Wielu polskich czytelników kupuje kolejne tomy Thorgala z sentymentu. Dla części z nich ta historia skończyła się na 16. tomie cyklu, czyli na Wilczycy, a reszta to już odcinanie kuponów od popularnej marki. Punktem przełomowym było zaprzestanie pisania Thorgala przez Jeana Van Hamme’a na dwudziestym dziewiątym tomie (Ofiara), co i tak wydawało się za późno wobec spadającego poziomu serii. Seria jednak nadal jest kontynuowana, a po odejściu scenarzysty uruchomiono projekty poboczne, z których jednym są właśnie Młodzieńcze lata. Tytuł jasno wskazuje, czego możemy się spodziewać, choć przecież i w głównej serii, w tomach Gwiezdne dziecko i Aaricia, mogliśmy zajrzeć w przeszłość bohatera. Jednak w głównej serii jest wiele wątków, które aż prosiły się o uzupełnienie i rozbudowanie – i także dlatego mamy możliwość przeczytania już dziesiątego tomu Młodzieńczych lat. Do szóstego tomu (Lodowy Drakkar) scenarzysta Yann skupił się na losach Thorgala i Aaricii, z centrum wydarzeń przede wszystkim na ziemiach pod władaniem Gandalfa Szalonego. Dostaliśmy w tych częściach to, na co głównie czekaliśmy, czyli wgląd w losy rudowłosej Slivii, ale też pojawiło się wielu wcześniej nieznanych, pobocznych bohaterów. Od siódmego tomu pod tytułem Sinozęby rozpoczynamy trochę nowy etap w dziejach Thorgala i Aaricii, związany z postacią Haralda Sinozębego i jego otoczeniem, a szczególnie z nieuznawanym przez niego synem Swenem i małą, psychopatyczną córki o imieniu Sydönia. O tym, że wątek tej ostatniej jest ważny dla fabuły “Młodzieńczych lat”, świadczy tytuł dziesiątego tomu, w którym młoda księżniczka gra pierwsze skrzypce i pokazuje, na co ją naprawdę stać.
Źródło: Egmont
W poprzednim tomie, Łzach Heli, sytuacja z Haraldem częściowo się rozwiązała na tajemniczej wyspie zamieszkiwanej w jaskiniach przez kobiecą społeczność. Swen jest gotowy objąć tron po okrutnym ojcu. Po zostawieniu Aaricii w bezpiecznym miejscu zabiera Thorgala na wojenny rejs do Haithabu. Nie mamy zatem w fabule Aaricii, cała uwaga jest skupiona w tym przypadku na Thorgalu. Równolegle do poczynań jego i Swena obserwujemy, jak mała Sydönia po wieści o śmierci ojca szykuje pałacowy przewrót, w dużej mierze za namową tajemniczego bytu ujawniającego swą obecność tylko głosem, który ponoć towarzyszy od pokoleń rodzinie dziewczynki, zawsze służąc radami. W efekcie dostajemy okrutną historię, pełną podstępów i walk, a fakt, że najczarniejszym charakterem jest w niej mała Sydönia, powinien uczynić ją w dużym stopniu nieprzewidywalną. Choć nie do końca tak jest.
Okrutne kobiece postacie spotykamy w Thorgalu dosyć często (i nie chodzi tylko o Kriss De Valnor) – także takie w młodym wieku. Dla czytelnika nie jest to szczególna nowość. Szczerze mówiąc, tę rozgrywkę obserwuje się bez większych emocji i puls przyśpiesza nam nieco dopiero pod koniec tomu, kiedy to głównemu bohaterowi przytrafiają się naprawdę niespodziewane rzeczy. Przeciętności tej historii nie ratują z pewnością rysunki Romana Surżenki, który, choć dobrze wpasował się w konwencję, nie ma takiego ognia w łapie, jakim w pierwszych Thorgalach dysponował Grzegorz Rosiński. Wszystko to sprawia, że cała seria poboczna jest po prostu poprawna, a od siódmego tomu w zasadzie nie wiadomo, w jakim zmierza kierunku. Owszem, co jakiś czas trafiają się smaczki, które w pewnym stopniu mogą usatysfakcjonować fanów oryginalnej sagi o Thorgalu, ale to trochę za mało, by czytelnik miał się czym ekscytować. Niestety od lat cały Thorgal dryfuje w bliżej niesprecyzowanym kierunku i tylko co jakiś czas trafiają się w nim lepsze bądź choćby intrygujące historie. Mówimy tu o głównej serii, bo w Młodzieńczych latach cały czas czuć niewykorzystany potencjał. Ale wierni fani i tak kupią kolejne części tego cyklu.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj