Timeless był przyjemnym, wesołym i przygodowym serialem. Naprawdę niezła rozrywka i dobry koncept, który zasługiwał na o wiele więcej, niż ostatecznie dostał. I niestety finał serialu to potwierdza, ponieważ twórcy podejmują szereg złych decyzji. Bardziej zależało im na tym, by zamknąć wątki, które w serialu nie działały, a kompletnie zlekceważyli te, które były najważniejsze. Każdy z nas wiedział, że Rufus wróci. Twórcy nie kryli się z tym podczas promocji, więc pozostało pytanie, jak do tego doprowadzą? Okazuje się, że pomysł na to, to najlepsze, co ten finał ma nam do zaoferowania. Z jednej strony dostajemy ostateczne odkupienie win Flynna, który poświęcił się dla Rufusa. Z drugiej strony dobrze to spięto z postacią Jessiki i jej znaczeniem dla historii. Tym samym twórcy jednoznacznie mówią, że jeśli chcemy zmienić przeszłość, może to mieć zgubne konsekwencje. Przekonujące, zabawne i rozrywkowe podejście w tym wątku jest kluczem (kwestia pierwowzoru Zorro bardzo w stylu Timeless), a wykorzystanie tego do wyjaśnienia braku wskrzeszenia siostry Lucy ma w sobie troszkę wiarygodności. Jestem w stanie zrozumieć te motywacje. Nawet pomimo tego, że prawdziwe powody są po prostu podyktowane brakiem czasu ekranowego.
fot. materiały prasowe
+4 więcej
Ostatni odcinek rzuca bohaterów do Korei Północnej, gdzie Rittenhouse chce ich zabić. Szkoda tylko, że twórcom zależało w tym momencie na czymś zupełnie innym, niż budowaniu intrygi, emocji i niepokoju o los postaci. Większość tego odcinka to wałkowanie nudnego wątku romantycznego w sposób błahy, pusty i obojętny. Wszyscy wiedzieliśmy, że Wyatt i Lucy skończą razem, ale czy naprawdę trzeba było poświęcić na to aż tyle czasu ekranowego? To samo z rozwiązaniem problemów w związku Rufusa z Jiyą. Takim sposobem dostajemy nijaki romans, który szybko buduje monotonność i brak satysfakcji z seansu. Nie tego oczekiwałem po finale. Być może, gdyby te wątki romantyczne stanowi przeciwwagę dla zamknięcia walki z Rittenhouse, dałoby się to dobrze zgrać i tworzyłoby to satysfakcjonującą całość. A tu niczego takiego nie dostajemy, bo wątek Rittenhouse doczekał się prostego, banalnego i strasznie szybkiego zakończenia. Ot, tak, raz dwa bohaterowie trafiają do bazy, zabierają Emmę i szczęśliwe zakończenie, bo w ojcu Lucy odezwały się rodzicielskie odczucia. Trudno nie kryć rozczarowania, gdy twórcy poświęcili większość odcinka mdłym romansom, praktycznie olewając główny wątek serialu. Zmarnowany też został potencjał Lucy i Wyatta z dalszej przyszłości. Wybrano ten motyw do tego, by usprawiedliwić powstanie słynnego dziennika pisanego przez bohaterkę. Nie przeczę ten wątek dobrze spięto z fabułą i ostatecznie doprowadziło do przekazania go Flynnowi. Sensownie też wyjaśniono, dlaczego bohaterowie nie mogą przebywać ze sobą w tej samej linii czasowej. Jednak mam dziwne wrażenie, że to usprawiedliwienia wymyślone naprędce, bo trzeba to jakoś zamknąć. Zresztą to nie jedyny problem finału - twórcy kompletnie zlekceważyli wątek mocy Jiyi. Zero wyjaśnienia i jakiekolwiek nawiązania do tego wątku. Timeless zakończył się na dwóch sezonach. I chociaż jest to rzecz lekka i przyjemna, nawet warta tego czasu, to zakończenie pozostawia z niesmakiem i niedosytem. Na szybko, tanio (sceny w Korei Północnej w śniegu sztucznie wyglądały, kiepsko oświetlenie mówiło wyraźnie, że to sztuczny śnieg położony w studiu) i bez satysfakcji. Finał to rozczarowanie i choć dobrze, że twórcy dostali szansę zamknięcia tej historii, jestem przekonany, że ją zmarnowali.

Sprawdź, gdzie obejrzeć ten i inne seriale w VOD na stronie vod.naekranie.pl

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj