Scena otwierająca najnowszy odcinek mówi jasno, że dla niektórych seria nie skończy się pozytywnie. Wątek Alberta, który przez wszystkie sezony był niesamowicie interesujący, dobiega końca. Ostatnim wielkim marzeniem bohatera jest wyjście po raz kolejny na Mardi Gras w stroju Indianina. Naturalnie choroba Alberta dotyka także innych bohaterów – zarówno Delmonda, jak i LaDonnę. Twórcy serialu tworzą przejmujące widowisko, łącząc wątki postaci, przez co wszystkie ich czyny odbijają się także na reszcie.

Podobnie ma się sprawa z zabójstwem, o którym dowiadujemy się w najnowszym epizodzie. Zarówno Antoine, jak i Terry są powiązani z tym wydarzeniem, jednak każdy ogląda je ze swojej perspektywy. Dramat ten dotyka także całe miasto i jest to okazja, by twórcy po raz kolejny pokazali przywiązanie bohaterów do Nowego Orleanu, nić, która łączy ich z jego kulturą, a zarazem stworzyć manifest przeciw systemowi. Bo jeśli w mieście nic się nie zmieni, to odwracając znaczenie najsłynniejszej piosenki serii, to miasto może w końcu upaść.

Trudno doszukać się kluczowego motywu tego sezonu. Niby sprawy Toni i Terry’ego odgrywają ważne role, a do tego dochodzą nowe zabójstwa w mieście, jednak wątek kryminalny już nie jest tak wyraźnie zarysowany jak w poprzedniej serii. Muzyka jest obecna, jednak również nie w takim stopniu jak wcześniej. Motyw edukacji także jest pozbawiony większego celu. Na razie Treme ogląda się jak serial obyczajowy. Genialny serial obyczajowy. Zapewne najważniejszymi wątkami tego sezonu będzie śledztwo Toni w sprawie zgonów w więzieniach oraz kariera muzyczna Annie.

[video-browser playlist="633859" suggest=""]

Treme nadal oddaje cześć muzyce i muzykom Nowego Orleanu. W najnowszym odcinku wystąpił Terence Blanchard, trębacz znany z tworzenia ścieżek dźwiękowych do filmów Spike’a Lee (np. "25 godzina" i "Plan doskonały"). Muzyki jest dużo, Anne Tee śpiewa swój szlagier, czyli "This City", dzięki czemu odcinek - tak jak za każdym razem, gdy ta piosenka jest grana - wydaje się wyjątkowy.

Szkoda tylko, że nie znalazło się w nim miejsce dla Sonny’ego. Mimo tego, że nie jest najważniejszym bohaterem, to jednak jego przygody ogląda się z zainteresowaniem. Wiadomo, pozostało niewiele czasu, a widzowie chcą częściej widzieć Davisa i Janette, czemu się oczywiście nie dziwię - przecież każda scena z ich udziałem jest magiczna, zabawna i wzruszająca zarazem.

Status quo w Nowym Orleanie jest utrzymane. Rozwiązania niektórych spraw nigdy się nie doczekamy, inne zaś będą podążać dobrze znanymi nam torami. Nie wszystko jednak zobaczymy na ekranach naszych telewizorów. Nie czeka nas kolejny kataklizm czy kolejny huragan. Życie toczy się dalej. I pewnie z taką myślą zostawią nas twórcy po wielkim finale.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj